•20•

6.2K 245 18
                                    

****Harry's POV****

****Dzień później****

Siedziałem przed telewizorem skacząc po kanałach. Ponownie byłem świadkiem telefonicznej kłótni Liam'a z April, więc znudzony miałem zamiar wyłączyć urządzenie i pójść do innego pomieszczenia, gdy pewien komunikat w wiadomościach przyciągnął moją uwagę. Mój przyjaciel także wyglądał na zainteresowanego, gdyż odsunął od ucha telefon i przyglądał się relacji.

"Harry Styles ostatnimi czasy nie ma szczęścia, jeśli chodzi o związki"

No co wy, kurwa, nie powiecie?

"Zaczęło się od szokującego wyznania młodego piosenkarza podczas koncertu, który osobiście przyznał, że zostanie ojcem. Jego próba oświadczenia się została odrzucona, a zła passa rozpoczęła swój obieg. Wczoraj w okolicach godziny 16 widziano znaną nam już Clair, która szła na spotkanie z Shawn'em Mendes'em. Niestety, podróż ta okazała się nie być najszczęśliwszą przygodą dla młodej, przyszłej mamy, która podczas przechodzenia przez jednię została dramatycznie potrącona przez pijanego kierowcę. Nie wiemy, w jakim jest stanie, jednak życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, no i oczywiście, żeby dziecko wyszło z tego cało. Wyrazy współczucia, Harry!"

Siedziałem tak chwilę, ślepo gapiąc się w ekran. Co oni powiedzieli? Czy ja dobrze usłyszałem?

- Ha.. Harry? - szepnął niepewnie Liam.

Czułem, jak po mojej twarzy spływają łzy. Pierdolona trasa. Pierdolony zawód. Jakbym był w domu, nigdy by do tego nie doszło.

- Rzucam to wszystko, Li - powiedziałem nadzwyczaj spokojnie. Z przedziału sypialnianego właśnie przyszli Lou z Niall'em.

- Też to oglądaliście, prawda? - Louis usiadł koło mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Nie miałem zamiaru ich słuchać. Gwałtownie stanąłem na nogach rozkazując kierowcy, by się zatrzymał. Zjechał na stację. Szybko wybiegłem na zewnątrz, ignorując nawoływania kierowane pod moim adresem. Poszedłem do środka, podchodząc do kas.

- Jak najszybciej dostanę się na lotnisko? - pracownica była niesamowicie zaskoczona moim widokiem, szczególnie w takim stanie. Nie pomógł fakt, że tuż za mną do sklepu wbiegła ta zwariowana trójka idiotów.

- Ja.. - widziałem, że była zagubiona - Chyba najlepszym rozwiązaniem jest zapytanie kierowców, może ktoś tam jedzie.

- Dziękuję - kiwnąłem w jej stronę.

- Harry, co ty odwalasz? - Louis wyglądał na zirytowanego.

- Wracam do domu, do Clair - podszedłem do jakiegoś kierowcy.

- Mamy trasę! - jak jeszcze raz otworzy gębę, to mu przypierdolę.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy jedzie Pan może na lotnisko? - dostrzegłem jego nastoletnią córkę, która szalała na tylnych siedzeniach.

- Tak, tak, tak! - usłyszałem dziewczęcy głos.

- Jadę z rodziną na wakacje, możesz usiąść koło Sky - położył dłoń na moim ramieniu. Co oni mają z tym gestem? - Oglądaliśmy wiadomości, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Podziękowałem za miłe słowa i pomoc, następnie żegnając chłopaków. Wiedziałem, że mamy trasę, jednak taka kryzysowa sytuacja nie dała mi prawa wyboru. Wpakowałem się na tyły, siadając koło niejakiej Sky.

***

To była najdłuższa podróż w moim życiu. Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć, w jakiej jestem sytuacji, ciągle naciskając na zdjęcia i autografy. Brakowało tylko tego, żebym się jej na piersiach podpisał. Po dojechaniu na lotnisko ojciec przeprosił za jej zachowanie, życząc powodzenia w jak najszybszym dotarciu do Londynu. Nie było to łatwe, gdyż trzy najbliższe samoloty nie miały już wolnych miejsc. Latałem od człowieka do człowieka, błagając o odsprzedanie mi biletu. Na całe szczęście znalazłem jedną dobrą duszę.

Wsiadłem na pokład zajmując miejsce. Żałowałem, że nie mam ze sobą słuchawek. Uchroniłyby mnie przed tymi wszystkimi szeptami na mój temat. Nazwanie tego wkurwiającym było niedopowiedzeniem roku. Każdy to oglądał, nie muszą sobie tego teraz relacjonować!

Usiłowałem zasnąć, co jednak było niewykonalne ze względu na poziom adrenaliny w moim organizmie, który rósł za każdym razem, kiedy wyobrażałem sobie w jakim stanie może być Clair, jak leży na szpitalnym łóżku z maszyną trzymającą ją przy życiu, a nasze dziecko..

O tym nie potrafiłem nawet myśleć. Do głowy mi nie przyszło, że mogę je stracić. Nie potrafiłem pojąć, że powód naszej tak intensywniej kłótni może... umrzeć?

***

Jednak rozdział jest :D

W razie jakich niedogodności reklamację proszę zgłaszać w komentarzach, jednak podkreślam, że pomysł na następne... wszystkie(?) rozdziały zrodził się z pomocą pewnej osoby, więc nie krzyczcie tylko na mnie ♥♥♥

Fate. 2 |H.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz