Tallis był niskim i chudym szesnastolatkiem, o kobiecej budowie ciała. Miał wąskie ramiona i lekko okrągłe biodra, delikatne rysy twarzy, bladoniebieskie oczy i krótkie, jasne włosy, które współgrały z jego bladą cerą. Miał lekko szpiczase uszy, jednak nie na tyle, aby móc go nazwać Elfem.
Dla większości osób był on zwykłym mieszańcem; jego matka należała do rodu Theran, jednej z najstarszych rodzin zamieszkujących Khoris, o wieloletniej tradycji. Jego ojciec natomiast nie był nikomu znany i nigdy nie brał udział w wychowaniu syna. Wiadomomym jednak jest, że był on człowiekiem.
Sam chłopiec natomiast nienawidził swojego elfiego dziedzictwa. Nie lubił niczego co było związane ze światem, którego niestety był częścią.
Mimo iż w Khoris mieszkało dużo ludzi, to w Wieży nie spotykało się ich zbyt często, gdyż mało który człowiek posiadał dar.
Dodatkowo nieludzie bywali okrutni wobec ludzkich Magów, czego Tallis już nie raz doświadczył.
Nie był on odważny i nie cechował go patriotyzm. Nie był sumienny, czy wytrwały.
Nie. Był sarkastyczny i sceptyczny, a czasem nawet lekkomyślny i pesymistyczny. Był człowiekiem małej wiary, a jednak to on, został wybrany.
***
Tallis przemierzał szybkim krokiem długie korytarze Wieży, mając cichą nadzieję, że Oxen będzie miał dobry humor.
Jego blade policzki były zaczerwienione, a beżowe szaty z błękitnymi wykończeniami łopotały głośno. Oddech miał nierówny, gdy brał po trzy stopnie, wspinając się na jedenaste piętro. Musiał przepychać się przez tłumy innych Kadetów spieszących się na swoje zajęcia, przez co nie raz, ktoś go popchnął czy szturchnął.
Gdy szedł długimi korytarzami i wspinał się po schodach, zawsze zdawał sobie sprawę ze swojej samotności. Żaden inny Kadet nigdy nie zagadał do niego, ani się nie uśmiechnął. Magowie nigdy nie nawiązywali głębszych znajomości, dlatego każdy kto mieszkał w Wieży, po pewnym czasie zaczynał czuć się osamotniony.
W pewnym momencie, chłopak odbił się od czegoś twardego i upadł na zimną posadzkę.
-Patrz jak chodzisz.- powiedział spokojnie mężczyzna, pomagając mu wstać.
-Przepraszam, nie zauważyłem Pana.- powiedział przepraszająco, łapiąc dłoń mężczyzny.- Strasznie tu tłoczno i jakoś tak wyszło..
Tallis uniósł swój wzrok na swojego rozmówcę i przyjrzał mu się uważnie. Ork miał ma sobie srebrną zbroję, ze złotym mieczem na piersi, u jego boku wisiał długi na prawie dwa metry miecz ze zdobiona rękojeścią.
Orkowie to wysocy na prawie trzy metry wojownicy, o muskularnej budowie ciała. Ich ciało jest pokryta drobniutkimi niczym piasek łuskami, a ich kolor zależy od rodzaju broni, jaką się posługują. Magowie zawsze mieli ją mlecznobiałą, Kusznicy zieloną, Wojownicy posługujący się bronią jednoręczną szarą, a dwuręczną żółtą. Mieli małe, głęboko osadzone oczy, duże, grube nosy, wąskie i mięsiste wargi, z których wystawały z dolnej szczęki dwa, długie kły. Byli to dumni wojownicy, zaprawieni w sztuce wojennej, jednakże byli także prości i uczynni.
Oczy chłopca, podwoiły swoje rozmiary, gdy zdał sobie sprawę z tego kim był owy mężczyzna. Oto przed nim stał sam Poszukiwacz Daren; komtur Templariuszy.
-Ja.. Przepraszam.- pisnął przerażony, biorąc nogi za pas.
Znał różne przypowieści o Templariuszach i nie zamierzał sprawdzić ani jednego na swojej skórze.
Zdyszany wpadł do sali, mamrocząc ciche przeprosiny i siadając na swoim miejscu.
Oxen; jego Opiekun, był pięćdziesięcioletnim Gnomem, o spokojnym usposobieniu. Ubrany w zadługą, fioletową szatę sprawiał wrażenie lalki.
CZYTASZ
Twilight of the Thunder God.
FantasyNadchodzą ciężkie czasy dla mieszkańców Khoris. Dzieją się coraz to dziwniejsze rzeczy; nieludzie zaczynają znikać, a stworzenia zachowują się tak, jakby postradały zmysły. Dodatkowo na granicach Khoris coraz częściej kręcą się wygnani. Tallisowi ja...