23. Dawni Przyjaciele

41 12 62
                                    

Na ten smutny, poniedziałkowy poranek. Oby cały tydzień był lepszy. Trzymajcie się.

Rea poprawiła się powoli na łóżku, czując nieprzyjemny gorąc.
Chciała się wydostać jednak czyjaś ciężka ręka jej na to nie pozwalała. Nie miała pojęcia kiedy zasnęła, ani jakim sposobem nawet nie poczuła, że brunet położył się obok niej. Sapnęła głośno, starając się zrzucić z siebie Daemona, który chrapał w najlepsze, jednak była zbyt słaba by to zrobić. Kurwa mać. pomyślała zrezygnowana, kładąc głowę na miękkiej poduszce. Co to za jebany grubas. No przesuń się! warknęła pod nosem wierzgając. Rea, do chuja pana! Jesteś wilczycą.. na pewien sposób.. ale jesteś! Jesteś w chuj silna! Dawaj! Dasz radę! Wiem, że dasz!

-Czekaj.- odezwał się ktoś cicho.- Pomogę Ci.

Ktoś usunął rękę bruneta z jej ciała, a ona zadowolona wyśliznęła się z łóżka. Jej ciało zalał przyjemny chłód, za co w duchu dziękowała. Była strasznie obolała. Łóżko mimo iż było wygodne.. nie miało w sobie tego czegoś co miało jej, na statku. Statek.. jej ukochana Andromeda.. została skradziona.. Przez tego skurwysyna Lorenzo! Zemści się! Musi się zemścić!

-Dziękuję.- powiedziała do Minotaura, który podkładał poduszkę pod rękę Daemona, tak aby ten się nie obudził.

-Nie ma sprawy.- powiedział uśmiechając się lekko.

Jego głowa wydawała się taka mała bez rogów, że Rea aż nie mogła tego pojąć na trzeźwo, dlatego postanowiła naprawić ten stan rzeczy.

-Czemu się tak na mnie patrzysz?- zapytał, wychodząc z pokoju.- Mam coś na twarzy?

-Nie. Nie obraź się ale..- zaczęła dość niewyraźnie, zębami wyciągając korek z butelki.

-Ale?

Charakterystyczne pyknięcie rozniosło się po pokoju, z taką samą szybkością jak mocny zapach alkoholu. Rea wypluła z ust korek i posmakowała trunku, a gdy jej spasował, wypiła całą zawartość.

-Wyglądasz w chuj dziwnie bez rogów. Do takiego wielkiego cielska, taka mała główka.- zachichotała, wyciągając z torby kolejną małą butelkę.- Odrosną Ci?- zapytała, po czym przystawiła gwint do ust i wzięła porządnego łyka.- Ale pali psia jucha.. Wykręca ryj, jak sam jasny skurwysyn! Gorsza niż poprzednia.. Co on do chuja pana pędzi?

-Co?- Larec nic nie rozumiał.

-A chuj w dziurkę. Wypije jeszcze.

-Nie.- powiedział niewzruszony, ignorując jej wcześniejszą wypowiedź.

-Nie jest Ci żal?- zapytała krzywiąc się.

-Nie.

-Mi by było.- wzruszyła ramionami.- Zawsze byłeś taki obojętny na wszystko?

-Nie.

-Rozmowny w chuj.- przewróciła oczami.

-Kiedyś jak byłem młodszy, reagowałem na wszystko płaczem, jak każde dziecko. Teraz mam to wszystko gdzieś. Życie idzie dalej.

-Masz rację! Jebać wszystko i wszystkich! Wypijmy za to!- krzyknęła uradowana, podając mu inną butelkę, jednak widząc jego minę, sama ja wypiła.- Nie to nie.- prychnęła krzywiąc się od smaku alkoholu.- Wybredny się znalazł.

Larec przewrócił na nią oczami, po czym udał się do łazienki. Do domu weszła Mahairi, która niosła jakieś małe zawiniątko. Rozejrzała się wokół, a gdy nie znalazła osoby której szukała zmarszczyła brwi.

-Gdzie Evan?- spytała Rei, która jak gdyby nigdy nic, siedziała na niskim stole i piła zawartość czwartej butelki.

-Jeszcze śpi na pewno.- odpowiedziała.- Gdzie byłaś?

Twilight of the Thunder God.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz