Rozdział 4

10.5K 838 1K
                                    

Sasuke

Włożyłem słuchawki do uszu i zatracając się w świecie muzyki, próbowałem oderwać się od rzeczywistości. Otworzyłem okno i czując świeże powietrze, opadłem na łóżku.

Nagle do mojego pokoju wszedł Itachi, mój starszy brat wraz ze swoją o wiele młodszą dziewczyną. Nie zaszczyciłem ich nawet spojrzeniem.

- Cześć, Sasuke.

- Wyjazd.

- Własnego brata wyganiasz?

- Zamknij się już i idź sobie.

- Oj, Sasuke, co ty dzisiaj taki nie w humorze? - zmartwiła się Karin.

Posłałem jej mordercze spojrzenie. Ta ruda okularnica działa mi na nerwy. Co takiego nii-san w niej widzi? Z resztą sam nie jest lepszy, nawet ją zdradza, a ona jest przekonana, że Itachi jest jej wierny i wielce zakochany. Pff.

- Skarbie, idę do toalety.

No, wreszcie sobie poszła. Nii-san usiadł obok mnie na łóżku. Wolałem już jego towarzystwo, ale tak naprawdę nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.

- Co? - zapytałem.

- Jak tam, Sasuke? Masz już jakąś dziewczynę?

Nic nie odpowiedziałem. Nie mam i nie będę miał.

- Czyżby mój młodszy brat nie miał takiego powodzenia jak starszy Uchiha?

Przewróciłem oczami. Nii-san zmienia dziewczyny jak skarpetki, nie zamierzam podążać za jego śladem.

- Nie chcę z tobą o tym gadać - oznajmiłem.

Itachi na chwilę zamilkł i pogrążony w ciszy, patrzał na sufit.

- Wiesz, Sasuke... Masz już siedemnaście lat, co nie? O, jesteś w wieku Karin. Naprawdę nie ma nikogo, kto ci się podoba?

- Może - rzuciłem, ukrywając złośliwy uśmiech.

Zaintrygowały mnie pewne niebieskie oczy.

W tym momencie wróciła czerwonowłosa. Miała na sobie krótką, obcisłą sukienkę o podobnym kolorze jej włosów. Dziwka.

- I jak, Itachi? Podoba się?

Nii-san obejrzał ją całą porządliwym wzrokiem. No Jezu, to wyglądało jakby rozbierał ją oczami.

- Wyglądasz pięknie.

Złapał ją za ręce i przywarł do ściany, namiętnie całując. Wsuwał jej dłoń pod sukienkę. Odwróciłem wzrok, zażenowany i zniesmaczony tym widokiem.

- Możecie się nie bzykać w moim pokoju?

Karin się zaśmiała i po chwili opuścili to pomieszczenie, nadal się liżąc.
Drzwi trzasnęły, a ja nareszcie mogłem odetchnąć. Podgłosiłem muzykę na tyle głośno, aż obawiałem się, że słuchawki w moich uszach zaraz eksplodują. Położyłem się, położyłem rękę na czole i gapiłem się w sufit. Zacząłem się zastanawiać nad słowami brata. To takie śmieszne i głupie. Czy taki ktoś jak ja, zasługuje na miłość?

Niesamowity błękit oczu. Oczy stworzone po to, by na nie patrzeć. Oczy, które wręcz błagały, aby zatopić w nich swój wzrok. Ten nienaturalny kolor... Jak niebo. Jak morze. Jak...

- Sasuke, wychodzę! Wrócę późno!

Z przemyśleń wyrwał mnie głos nii-sana. Często wychodził na imprezy, po czym wracał całkiem pijany lub naćpany w środku nocy, nad ranem, a czasem w ogóle nie wracał. Rodzice pracują za granicą, więc często jestem sam.

Nagle poczułem wielkie zmęczenie. Zamknąłem oczy. Zasnąłem.

Naruto

Minęły już dwa tygodnie od rozpoczęcia szkoły. Jak na razie, mam chyba najlepsze stopnie w klasie, a zaraz za mną jest Sakura-chan, jednak niezawsze jej idzie. Shikamaru też jest całkiem niezły, za to leniwy. Jestem zadowolony z moich ocen. Może nie mam zbyt wielu znajomych, ale dla mnie liczy się tylko nauka. Jest częścią mnie. Gdybym nie mógł się uczyć, to tak... jakbym nie żył.

Cały czas podziwiam Sakurę-chan. Jest miła, inteligentna, ładna. Taka idealna... Pamiętam, jak jeszcze niedawno Sasuke powiedział mi, żebym po prostu z nią porozmawiał. Wtedy wydawało mi się to nierealne, ale na własnych oczach zdołałem się przekonać, że on wcale się przy niej nie krępuje. Po za tym minęło już trochę czasu, nie mogę wiecznie uciekać. A więc zdecydowałem. Dziś zaproszę na randkę Sakurę-chan.

Na długiej przerwie podszedłem do niej, kiedy była sama.

- Cz-cześć, Sakura-chan.

Dziewczyna spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem.

- Ach, to tylko, Naruto.

Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, więc wyszczerzyłem się jak głupi.

- Co chcesz? - zapytała w końcu.

Moje serce przyspieszyło. Wyraźnie się zmieszałem. Chciałem odpowiedzieć "już nic", ale obiecywałem sobie, że to zrobię. Próbując wydusić z siebie jakieś słowa, poprawiłem okulary.

- E... Yyyy... Sakura-chan, cz-czy-czy chciałabyś pójść ze mną na-na-na...

Tak się zestresowałem, że zacząłem kaszleć.

- Na... Ran... Znaczy pójść ze mną gdzieś?!

Ręce mi się trzęsły, a serce biło szybko.

- Eee? - skrzywiła się. - Niby dlaczego miałabym gdzieś iść z tobą?

- Bo... Ja... Sakura-chan, obiecuję ci, że je-jeśli nie polubisz mnie, dam ci spokój!

Zacisnąłem pięści i zamknąłem oczy. Tak się wydarłem, że byłem pewien, że wzrok osób wokół skierował się ku mnie. Otworzyłem ponownie oczy, kiedy usłyszałem słodki śmiech. Poczułem, jak się rumienię.

Uwielbiam, gdy różowowłosa się śmieje. W tym momencie... wyglądała tak pięknie i dziewczęco. Przymknęła wielkie, zielone oczy, a ręką, która oparła na łokciu, trzymała się za podbródek.

- Czasami jesteś uroczy. No dobrze, niech będzie. Spotkajmy się o szesnastej w Ambrozji.

Wydawało mi się, że był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, jak bardzo się myliłem.

Nie Zakochaj Się We MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz