Hogward

408 15 6
                                    

Byłam w ciemnym lesie nie wiedziałam co ja tutaj robie. Nagle usłyszałam hałas, odwruciłam się i zobaczyłam czarną zjawię. Starałam się uciec ale na marne i tak mnie do ganiała gdy była bardzo blisko.... nagle obudził mnie Blayes ( i tak Blayes jest moim "bratem"). Obudził mnie aby poinformować o ty że mam się szykować do wyjazdu do Hogwart'u i żebym poszła na śniadanie. Bardzo leniwie wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki żeby zrobić lekki makijaż, a po tem do szafy żeby wybrać strój. Wybrałam bluzkę z nadrukiem , czarne szorty i buty za kostkę, a potem upiełam złote falowane włosy w luźny kok. Po wszystkich czynnościach w pokoju poszłam na dół żeby zjeść śniadanie. Na dole czekał już mój kufer i Blayes'a. Po zjedzeniu posiłku wszyscy poszliśmy na peron 9 i 3/4. Strasznie się denerwowałam. Po jakimś czasie Blayes znalazł swoich przyjaciół. Poszliśmy wszyscy do przydziału. Ja siedziałam cicho, a Blayes gadał z Draco, Pansy, i z dwoma innymi kolesiami. Jak ruszyliśmy, to po jakimś czasie brat zapytał się mnie czy nie chce zjeść czegoś słodkiego? Odmówiłam bo miałam tak mocno ściśnięty żołądek że myślałam że zaraz zwymiotuje. Był to mój pierwszy raz jak jechałam do Hogwart'u i mocno się stresuje i nie wiem w jaki domu będę ale mam nadzieję że razem z baratem. Nagle Pansy zapytała się mnie:

- Jak masz na imię?
- Nazywam się Yenefer Zambiny
- Ładne imię ja nazywam się.....
- Pansy Parkinson.
- Skąd wiedziałaś?
- od Blayes'a.

Po krótkiej rozmowie z brunetką, Blayes zapytał się:

- Czemu jestem cicho, to do ciebie nie podobne zawsze jesteś w centrum uwagi?

Nic mu nie powiedziałam.
Powtóżył pytanie tym razem lekko mnie szturchnoł. Odpowiedziałam:

- Nie mam oczym i nie mam chumoru

Ciemno skóry (czyli Blayes) złapał się za głowę

- eh......
- No co?

I nastała cisza. Po paru minutach Pansy zapytała się:

- Jak ci mineły wakacje?
- Dobrze. Latałam na miotle, ćwiczłam nowe zaklęcia, itp. A i chce was po prość o to żebyście mówili do mnie Yen bo nie lubię jak ktoś mówi moje pełne imię.
- Ok, tak wogule to cię tutaj pierwszy raz widzę?
- Tak, jestem tu nowa
- Mam nadzieję że Ci się tu spodoba.
- Ja również
- A i jakim cudem jesteś z Blayes spokrewniona bo nie widzie podobienistwa w was?
- Dlatego że rodzina Zambiny mnie zadoptowała.

Uśmiechnęłam się do brunetki, a ona to od zajemniła uśmiechem.
Byliśmy gdzieś w połowie drogi, zachciało mi się pić. Poprosiłam brata żeby dał mi pieniądze, dał mi je i poszłam kupić picie. Jak wracałam napotkałam jakiegoś chłopaka, wyglądał gdzieś w moim wieku ( a miałam 16 lat) miał czarne włosy, okular a w nich zielone oczy i miał dziwną blizne na czole. Ominełam go bo nie chciałam się jeszcze z nikim zaprzyjaźnić. Ale niestety podszedł do mnie i zapytał się jak się nazywam, nic mu nie odpowiedziałam tylko poszłam w kierunku swojego przedziału. Jak już miałam wchodzić to chłopak z blizną na czole przybiegł do mnie i się przedstawił, lekko zdyszany:

- Nazywam się Harry Potter, a ty?

Po krótkim zastanowieniu się odpowiedziałam:

- Yenefer Zambini

Po tym weszłam do przedziału.
Wszyscy się śmiali, radośnie rozmawiali. Ja usiadłam na swoim miejscu. Napiłm się. Po poru chwilach brat wciągną mnie do rozmowy z jego przyjaciółmi, nie powiem bardzo przyjemnie się z nimi rozmawiało. I tak gadaliśmy, gadaliśmy do konica podróży. Kiedy wysiedliśmy z pociągu, to jakiś mężczyzna wołał pierwszo rocznych. Blayes po prosił mnie żebym trzymała się jego, i tak zrobiłam. Kiedy byliśmy już na miejscu to weszliśmy do pięknego zamku. Blayes zaprowadził mnie do Wielkiej Sali. Usiadłam tam gdzie brat. Do sali weszli pierwszo roczni. Do domu mojego brata doszło 8 pierwszo rocznych. Po przedziale (do domów) dyrektor wygłosił krótkie przemówienie, w którym poprosił mnie do siebie żeby przydzielić mnie do jakiegoś domu. Podeszłam do gadającej czapki. Usiadłam na stołku i pani profesor nałożyła mi na głowę. Czapka zastanawiała się gdzieś z 2 minuty, po tym nadszedł werdykt.

-SLYTHERIN!!!!!

Bardzo się cieszyłam i szybkim krokiem poszłam do ślizgonów. Usiadłam pomiędzy bratem a Pansy.
Jak usiadłam to znów dyrektor mówił. Po tym mieliśmy wielką ucztę. Średnio chciało mi się jeść, ale zjadłam coś żeby nie chodzić z pustym żołądkiem. Po ukończonej uczcie poszliśmy do dormitorium który znajdował się w lochach. Weszliśmy do środka. Wyglądało to trochę strasznie bo wszystko było ciemno zielone i był strasznie wielki, ale był kominek, 2 sofy, fotel, biblioteczka i ciemny drewniany stolik które umilały trochę atmosferę. Poszliśmy do pokoi. Nie wiedziałam gdzie on był, ale Pansy zawołała mnie do siebie, bo okazało się że mamy razem pokoju. Weszłam do ponurowego pokoju i wyjełam piżamę, a po tym poszłam do łazienki się przebrać. Jak się przebrałam to jak zawsze się zaczęło, zaczęłam płakać krwią. Nie zdziwiło mnie to bo rano mi się to niezaczeło, ani po południu. Pod biegłam do kufra i wyjełam leki. Pansy na szczęście nie było w pokoju. Po wzięciu leków poszłam do Blayes'a poinformować o ty co mi się stało ( co mam codzienie wiec się mocno nie zmartwił ). Braciszek zaprowadził mnie do pokoju. Przez całą noc nie mogłam spać, więc poszłam do pokoju wspólnego. Nikogo nie było więc usiadłam na zimnej podłodzie przy kominku. Tak siedziałam i siedziałam aż nie usłyszłam czyjiś kroków (bo była godzina 24:00 i każdy spał) wstałam jak poparzona i bardzo szybko się odwruciłam. Naszczęście był to tylko ..........
-----------------------------------------------------------

Mam nadzieje że się podoba

Hogwart z Draco Malfoiem  ( Zawieszone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz