Rozdział 11

1.7K 122 5
                                    

Byliście kiedyś na prawdziwej randce, gdzie wszystko jest zaplanowane co do najmniejszego szczegółu? Gdzie wszystko się zgadza i jest idealnie? Ja też nie i nigdy nie byłam fanką takich rzeczy. Zdecydowanie wole spontaniczne wypady, gdzie nie brak nieprzewidzianych zdarzeń. Mimo to zdecydowałam się zrobić dla Camili coś innego. Chciałam zaplanować dzień, który zostanie w jej pamięci na długo. Po prostu pragnęłam, by dobrze się bawiła. To była ostatnia taka okazja przed tym, gdy już zupełnie wdamy się w wir pracy. Pojutrze ruszamy w trasę i o odpoczynku możemy zapomnieć. Całe dnie zaczniemy spędzać na próbach, a noce w busie lub hotelu. Z jednej strony nie mogę się doczekać, a z drugiej przyzwyczaiłam się do łóżka w swoim domu. Było ono miłą odmianą po paru nocach spędzonych w szpitalu. Chciałabym delektować się tym, że mogę pospać dłużej, ale zamiast tego zmierzam w stronę domu Camili. Stresuję się i postanowiłam przejść się pieszo, nawet jeżeli nasze domy są daleko od siebie. Spacer dobrze mi teraz zrobi.

Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, bo naprawdę teraz jesteśmy blisko, ale w dalszym ciągu stoimy na niestabilnym gruncie. Nie wiem jak długo to potrwa, aż w końcu Camila uświadomi sobie, że jednak woli trzymać mnie na dystans. Przyzwyczaiłam się już do jej zachowania. Nie wiem tylko czemu ona nie może zrozumieć, że też mi na niej zależy? Robię wszystko, by jej to pokazać, a ona i tak nadal w to wątpi. To ja powinnam się wahać, bo przecież to ona jest w "związku" z Shawn'em. Nieoficjalnie, ale ludzie i tak wiedzą swoje. Wiem, że nie łączy ją z nim nic więcej, ale co z tego jak pół świata myśli co innego? Za to ja mogę tylko ją obserwować i czekać, aż wszystko runie i znów zostanę sama. Najwyraźniej taka jest moja rola, by być w jej życiu, gdy mi na to pozwoli, a potem stać się tylko widzem w jej przedstawieniu.

Gdy jestem już na miejscu, drzwi otwiera mi Sinu z którą witam się uściskiem. Gdy byłam w szpitalu często odwiedzała mnie razem z Camilą. Zawsze była dla mnie jak druga mama i pozostało tak do tej pory. Zwłaszcza, że ostatnio spędzałam u nich w domu bardzo dużo czasu. Od mojego wyjścia minął tydzień i właściwie mogłabym się tu przeprowadzić. Zeszłej nocy też pewnie zostałabym spać u nich, ale musiałam wszystko sobie zaplanować, dlatego powiedziałam brunetce, że tym razem nie dam rady. Nie lubiłam ją okłamywać, ale nie mogłam powiedzieć, że po prostu się boje tego jak zareaguje.

Większość dni mijała nam tak samo. Jadłyśmy razem śniadanie (które oczywiście ja robiłam), oglądałyśmy filmy i po prostu świetnie się razem bawiłyśmy. Grałyśmy z Sofii w gry i spędzałyśmy z nią czas na opowiadaniu różnych historii z zeszłej trasy. Każdego dnia odwiedzałyśmy dzieci ze szpitala i spędzałyśmy z nimi jakiś czas. Przełamałam się i byłam na zajęciach z Camilą, które teraz były w bardzo ograniczonej formie ze względu na brak czasu. Dzieci opowiadały jej o tym co dzisiaj robiły, a ona zdradzała im nowe szczegóły na temat naszych występów. Widziałam jak bardzo są zadowolone, że nadal tam przychodzimy i mimo, że przez większość czasu siedziałam cicho, humor ciągle mi dopisywał. Wieczorem za to opowiadałam brązowookiej bajkę na dobranoc albo coś jej nuciłam, a ona szła spać wtulona we mnie. Nigdy nie przypuszczałabym, że będę znowu opowiadać Camili bajki, ciągle coś mnie w niej na nowo zaskakiwało.

Pewnego razu po prostu zadzwoniła do mnie, gdy miałyśmy przerwę w naszej pierwszej trasie. Powiedziała, że bardzo się bała i nie mogła usnąć. To były czasy, gdy jeszcze nie było między nami dziwnie i telefon od niej był dla mnie naturalną rzeczą. Z początku zdziwiłam się i mruknęłam zaspana, żeby policzyła banany i spróbowała pójść spać. Wtedy Camila rozpłakała się i przyznała, że od paru dni nie może tego zrobić, bo męczą ją koszmary. Przez pół nocy opowiadałam jej jakąś historię, której do tej pory nie mogę sobie przypomnieć, a ona w końcu usnęła. Stało się to naszym rytuałem i zawsze wieczorem Camila do mnie dzwoniła, a potem rozłączałam się, gdy miałam pewność, że już śpi. Zazwyczaj opowiadałam jej coś co mówiła mi moja mama, gdy byłam mała, ale bywały też dni, gdy sama coś wymyślałam, a ona z zaciekawieniem mnie słuchała, mimo swojego wieku. Nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się, że po tak długiej przerwie nadal chce bym to robiła.

That's My Girl ~ CamrenWhere stories live. Discover now