Rozdział 1

363 5 2
                                    

- Ale kto go zamordował? – zapytałam bez zbędnych wstępów, gdy rozłożyłam kolejną czarno-białą gazetę, w której na pierwszej stronie widniał obszerny nagłówek wydrukowany wytłuszczonym pismem:

SZOKUJĄCA ZBRODNIA!

Pod nim wśród dziennikarskiego bełkotu ulokowano fotografię, na której prezentowały się zwłoki ofiary przykryte czarną płachtą.

- O czym ty znowu mówisz? – wysokiemu głosowi, który z pewnością nie wzbudziłby nawet najmniejszej nutki strachu, towarzyszyły rozbrzmiewające kroki, które z czasem stawały się coraz głośniejsze.

Zza ściany wychyliła się drobna postać kobiety, która spojrzała na mnie podejrzliwie znad swoich śmiesznych okularów, która już tak dawno powinna zmienić.

- Właśnie czytam o tym morderstwie – pochwaliłam się pełna zadowolenia, wyszczerzając zęby w uśmiechu.

Odłożyłam natychmiast obiekt swojego zainteresowania i sięgnęłam po kolejny brukowiec, na którym również rozpisywano się o przeraźliwej zbrodni. Przeleciałam niedbale kilka stron, by gazeta ponownie znalazła się na stosie pozostałej makulatury, która w niedługim czasie i tak znajdzie się na śmietniku.

- Dałabyś już temu spokój – skarciła mnie moja rodzicielka, która wchodząc do pokoju, w którym się znajdowałam, rozłożyła delikatnie i bardzo starannie jasny obrus na wyświechtanym stoliku.

- Cóż poradzić – wzruszyłam ramionami obojętnie, a moje ręce wylądowały w kieszeniach znoszonych dżinsów – To jest już wina genów.

Mama wyprostowała się natychmiast na moje słowa i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Mogłabym przysiąc, że od pewnego czasu nie patrzyła na mnie inaczej, niż właśnie w taki sposób.

- Co ci znowu chodzi po tej głowie? – zapytała, biorąc się zabawnie pod boki.

Naprawdę z ogromnym trudem powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, ale mimo mych usilnych starań nie potrafiłam ukryć czającego w kąciku moich ust grymasu.

- Chciałam powiedzieć – zaczęłam się tłumaczyć, chociaż sama nie wiedziałam, czy było to potrzebne – że tata również ma pewne skłonności, które nie pozwalają mu obojętnie przejść koło takich wydarzeń, a tym bardziej, że dzieją się one w jego mieście, pod jego nosem.

Na czole mojej mamy wyrył się rowek niemego zaskoczenia i pytania. No oczywiście. Kolejny raz nie miała pojęcia, o czym paplała jej córka.

Cisza, która między nami zapanowała zaczęła się niepotrzebnie przedłużać.

- No, bo… - chciałam ją jakoś szybko przerwać, choć niezbyt mi to wychodziło.

- Wiem o, co ci chodzi – wtrąciła mi się w słowo, mama – Chociaż nie wiem po, co to powiedziałaś. Przecież tata jest policjantem, a ty nie…

Potrafiła mi wbić szpilę.

Moja usta wygięły się w podkówkę.

- To nie jest ważne – zaczęłam pomagać sobie rękami, którymi wymachiwałam niezdarnie przed sobą – Miałam na myśli to, że tata również lubi takie intrygujące zagadki, a ja mam to po nim.

Mama wzięła głęboki oddech. Wyraźnie miała już dosyć tych moich dziwnych zachowań.

- Julka, naprawdę nie masz nic innego do roboty? – zapytała w końcu tak, jakby uszło z niej całe powietrze.

W jednej chwili przybrałam obrażony wyraz twarzy i zaplotłam teatralnie ręce na piersi.

- Mam – odpowiedziałam, nieco oschłym tonem głosu – Właśnie wybierałam się na zajęcia.

Świadek (zawieszone do odwołania)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz