Rozdział 6

127 0 0
                                    

Nie miałam zamiaru ubierać się w jakiś wyszukany sposób. Tym bardziej, ze gdy stanęłam w końcu przed lustrem w moim ulubionym ubraniu, czyli dżinsach i bluzce, uznałam, że tak właśnie będzie najlepiej i najodpowiedniej. Jak bardzo się pomyliłam.

Izka, jak zwykle przeszła samą siebie. Jasna, przylegająca do ciała, z wielkim dekoltem bluzka, obcisła minispódniczka i do tego wysokie, czarne kozaki, sprawiały, ze po raz kolejny czułam się przy niej, jak jakaś szara myszka. Nałożyła dodatkowo na to jasny letni płaszczyk, wystarczająco długi, aby moja mama nie zauważyła, jak jej ucieleśnienie ideału ubiera się w realu.

W takim właśnie stroju pojawiła się na progu mego domu, a ja ponownie zaczęłam wątpić w tą czy naprawdę reprezentuje płeć piękną.

- Trzeba coś z tym zrobić – wyjaśniła krótko i rzuciła się w stronę mojej szafy.

Po około godzinie byłam gotowa, a wynik mojej nagłej przemiany, przeszedł nawet moje najśmielsze oczekiwania. Zaczęłam się zastanawiać, czy dziewczyna, która była moim odbiciem w lustrze na pewno przedstawiała mnie.

Wpatrywałam się z niedowierzaniem w smukłą, zgrabną sylwetkę, która widniała jako odbicie mojej osoby. Sama nie mogłam uwierzyć, że moje chude ciało potrafi wykrzesać jeszcze z siebie choć trochę seksapilu. Kto by pomyślał, że makijaż i ładna sukienka (swoją drogę nigdy specjalnie nie przepadałam za takimi strojami i nawet nie przepuszczałam, ze gdzieś na dnie mojej szafy można znaleźć strój, który w wyniku wymuszenia przez moją przyjaciółkę spoczywał na mnie).

Kiedy opuściłyśmy mój dom, a raczej starą kamienicę, niedaleko Wisły naszym celem stał się dopiero, co otwarty klub 502. Mieścił się w samym centrum mojego rodzinnego, historycznego miasta, w którym spędziłam moje dwadzieścia lat życia.

Przed samym wejściem gromadziła się długa kolejka oczekujących, potencjalnych gości, a ja na ich sam widok zaczęłam głębiej oddychać. W jednej dosłownie chwili napadła mnie taka złość, że już sama nie wiedziałam, gdzie mogłabym ją kumulować. Biedna Izka. Byłam pierwszą ofiarą mojego nadchodzącego wybuchu zdenerwowania, które zaczęło kroczyć w moją stronę z coraz większa zaciętością.

- Ja cię kiedyś ukatrupię! – rzuciłam przez zęby, a moja przyjaciółka ponownie wykrzesała z siebie szeroki uśmiech.

- Gdybym była na twoim miejscu, nie rzucałabym słów na wiatr – odpowiedziała słodko wyciągając wysoko szyją, gdzieś ponad szyję wszystkich pozostałych ludzi, którzy stali przed nami w tej niekończącej się kolejce.

Założyłam teatralnie ręce na piersi i stanęłam posłusznie za Izką, która zaczęła machać do jednego z pokaźnej grupy chłopaków.

Przewróciłam oczami. Jeszcze nawet nie weszłam do środka (co i tak mogło się nie zdarzyć zważając na liczną grupę przede mną) to już miałam wszystkiego dosyć.

Odwróciłam się bokiem do Izki i powędrowałam gdzieś w nieznanym kierunku własnym wzrokiem. I nagle jakby strzelił we mnie piorun. To było, jak olśnienie. Rozplątałam ręce, które wylądowały wzdłuż mego ciała, powstrzymując się jednocześnie, żeby nie rozdziawić ust na widok, który stał się moim udziałem.

Naprzeciwko zaparkował srebrny lexus. Ten sam, do którego wsiadał mój przypadkowy towarzysz z kawiarni, ten, który należał do świadka z Posterunku Policji numer 22.

Odwróciłam się energicznie w stronę Izki, która zdawała się dostrzegać wszystko tylko nie srebrnego lexusa, który stał nieopodal.

Spuściłam nisko głowę, jakbym sądziła, że to coś mi pomoże. Może mnie nie zauważy, może nie pozna? A później to niemiłe ukłucie. To on tak naprawdę miał ze mną wspólnego? Nic.

Świadek (zawieszone do odwołania)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz