Rozdział 17

180 3 0
                                    

-Emily, śpisz? - szeptała i szturchała Hope, do śpiącej dziewczyny obok.
-Emily, proszę obudź się. - nadal nic, dziewczyna śpi jak zabita.
-Emily! Obudź się. - zaszlochała Hope.

Nagle przerażajacy dźwięk był jeszcze głośniejszy, a dziewczyna aż pisnęła ze strachu. W końcu obudziła się zaspana Emily.

-Co się stało? - zapytała lekko zdezorientowana.

- Ciągle słyszę straszne dźwięki na korytarzu. Tak jakby ktoś jęczał, albo cierpiał. A co jeśli ktoś potrzebuje pomocy. - odpowiedziała spanikowana i zrozpaczona blondynka.

-Spokojnie. - przytuliła do siebie dziewczynę i ją uspokajała. - Poszłam bym zobaczyć co się dzieje, ale są dźwi zamknięte. Może to Patrick cierpi, bo się obudził.

-Kto to Patrick? - spytała lekko zdziwiona Hope.

-Jeden z tej bandy. Leży w śpiączce, bo coś mu się stało, gdy mnie ratowali.

- Długo już tak leży? Jak to cię ratowali? Kiedy? - spytała zaskoczona dziewczyna.

- W sumie nawet nie wiem, bo sama straciłam poczucie czasu, gdy leżałam w śpiączce.

-Leżałaś w śpiączce? - spytała lekko zmartwiona dziewczyna.

-Po porwaniu mój organizm był strasznie osłabiony i miałam liczne rany.

-Współczuję ci.

-Nie chcę, żebyś mi współczuła. Nie chcę, aby każdy uważał mnie za ofiarę losu.

-W cale tak nie uważam.

-Jak chcesz. - odpowiedziała zrezygnowana Emily.

Emily przestając zwracać uwagi na Hope, zajęła się myśleniem nad ucieczką. Teraz musi także wziąść pod uwagę dziewczynę. Nie może jej tu zostawiać. Wszystko musi zaplanować.

***

Do pokoju Patricka wszedł zdenerwowany Harry. Od razu jak usłyszał jęki to przybiegł.

Gdy otworzył drzwi zobaczył, że chłopak ma otwarte oczy. I cicho pojękuje.

- Stary! Wreście się obudziłeś. Wiesz jak wszyscy się o ciebie martwili?

-Ile leżałem? -spytał zdziwiony chłopak.

-Chyba spałeś i to bardzo długo. Myśleliśmy, że już nie wstaniesz i umarłeś.
Zayn był i przyprowadził kolejną wywłokę. Podobno widziała jak zabijał jakiegoś kolesia.

-A co my tu prowadzimy burdel? - spytał oburzony Patrick.

-Pewnie tak sobie myśli. Kolejna laska do pilnowania. Strata naszego cennego czasu.

-Niech się same pilnują. Ja jakąś niańką nie jestem.

-Dobra stary, pobędzie z nami, a potem trafi do jakiegoś burdelu czy coś. Przynajmniej będzie z tego kasa.

- Niech trafia tam szybciej. Razem z Emily. Przez tą nią leżałem w śpiączce i same problemy z nią.

-Też mam jej dość. Dobra, odpoczywaj, a jak coś to wołaj.

-Nóg nie straciłem, żebyś mnie niańczył.

-Ale siły tak, więc jak coś to krzycz.

Harry wyszedł z pomieszczenia, a Patrick zaczął rozmyślać o Emily i o tym czy przypadkiem nie szykuje nowej ucieczki. Teraz ma dodatkową osobę.

***

Od razu po wyjściu z pokoju Patricka, Harry poszedł do salonu gdzie siedzieli chłopaki i oglądali telewizje.

-Ej!!! Patrick się obudził!!!

-Co?! -zapytał zdziwiony Nick.

- Patrick się wybudził i ma się dobrze.

-To zajebiście. Zaraz tam do niego zajrzę, tylko pójdę do naszych dziewczynek zobaczyć co słychać. - odpowiedział Nick

-Tylko jakiejś owieczki nie skrzywdź. - po słowach Ericka wszyscy wybuchli śmiechem.

Po fali wybuchu śmiechem, chłopak skierował się do pokoju dziewczyn. Gdy otwierał drzwi, zdziwił się zaskakującą ciszą, która panowała.  Rozchylił szerzej drzwi i zobaczył, że oby dwie leżą na łóżku i prawdopodobnie śpią. On zaś postanowił, że nie będzie taki miły i je obudzi.

-Wstawać!!! Nie ma spania!!! - wykrzyczał i w jednej sekundzie podszedł do Emily i uderzył ją w policzek. Ta zaś szybko się obudziła i od razy wstała.

-Oszalałeś? Sam się walnij na dzień dobry kretynie. - wykrzyczała oburzona dziewczyna.

Chłopak natychmiast złapał ją za policzki i prosto do ucha wyszeptał jej -Kochanie uważaj sobie na słowa, bo możesz tego gorzko pożałować.

-Myślisz, że się ciebie boje? Nie twoje doczekanie. - oczywiście, że się nie bała Nicka, ale kątem oka zauważyła, że Hope cicho szlocha. Postanowiła skończyć te przedstawienie i wyrwała się z uścisku chłopaka.

-Jeszcze z tobą nie skończyłem. Wrócę tu szybciej niż to sobie wyobrażasz.

-Ta... Może ci jeszcze herbatki zaparzyć? Albo nie... Ciasto upiekę na twoją cześć. Tylko wiesz... nie za bardzo mam gdzie.

-Przestań kpić, bo źle się to dla ciebie skończy. Jeszcze jedna taka scenka, a wylądujesz w piwnicy.

Po tych słowach chłopak ze zdenerwowaniem opuścił pomieszczenie. Nikt tak bardzo nie potrafi go wkurzyć jak ta dziewczyna.
Nie myśląc dłużej o tym wyszedł z domu, aby ochłonąć i załatwić nową broń oraz towar.

***

Emily wiedziała, że nie może z siebie robić ofiary, ani nią być. Musi być twarda, choć tak naprawdę w środku jest tylko biedną zabłąkaną dziewczynką, która szuka wyjścia z ciemnego pomieszczenia. Nie może liczyć na kogoś bo nikt jej nie pomoże.

-Emily, wszystko w pożądku? - z troską w głosie zapytała Hope. Siedząc razem z dziewczyną na łóżku.

-Yyy myślę że tak. Myślę tylko o tym dlaczego chłopaki tak zmienili swoje nastawienie do mnie. Na początku byli mili i w ogóle, a teraz? Traktują mnie jak najgorszego śmiecia.

-Ludzie się zmieniają. Na początku jest miło, przyjemnie, a później? Zamieniają się w potwory i wszystko się psuje. Najgorszy jednak są takie osoby jak nasi porywacze. Oni nigdy się nie zmienią.

- Wszyscy są tacy sami... dlatego musimy sobie radzić i stąd uciec. Nadal niestety nie mam pomysłu jak to zrobić. Wiele myślałam, ale nadal mam pustkę w głowie.

- A może by tak poczekać, aż wszyscy gdzieś pójdą i my w tedy uciekniemy?
-To jest za proste. Zawsze ktoś zostaje w domu. Po mojej akcji są teraz bardzo czujni. Musimy wymyśleć coś innego.

-Przy najbliższej okazji po prostu uciekniemy.

- Tylko żeby ta okazja szybko się natrafiła. Nie chcę skończyć w burdelu czy w krzakach nie żywa.

- Słyszałam, że mój kochany ojczulek porwał mnie tylko po to aby mnie sprzedać, bo ma problemy z jakąś mafią i prawdopodobnie trafię do burdelu. Ja głupia myślałam, że on się zmienił i chce to wszystko naprawić.

- Nie martw się. Ludzie tak szybko się nie zmieniają. Potrzeba czasu.

- On nie musi się zmieniać. Nie potrzebuję jego łaski. Zostawił nas jak byłam dzieckiem, wolał swój gang niż rodzinę. Nie nawidzę go.

- Może nie chciał was narażać i po prostu prościej było was zostawić.

- Ta i uciekł jak tchórz. Sorry, ale taki ojciec mi nie potrzebny.

Nikt więcej się nie odezwał. Zapanowała cisza, której każdy potrzebował.

Ostatnie chwileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz