Rozdział 12

198 7 0
                                    

Zatrzymałam się w jakimś opskurnym motelu. Po spędzonej tu nocce bardzo dużo sobie przemyślałam. Nie mogę wracać do domu do Londynu, bo mnie znajdą. Mimo, że polubiłam chłopaków to nie mogę tam zostać ponieważ mój jakże kochany ojciec, by mnie sprzedał. Postanowiłam, że wyjadę do Bostonu. Zaczne nowe życie w nowym mieście.
Nie czekając dłużej na to aż mnie tu znajdą szybko poszłam wziąść prysznic i gdy skończyłam nałożyłam wczorajsze ciuchy. W pośpiechu opuściłam pokój i skierowałam się do recepcji. Gdy już się wymeldowałam wyszłam na parking i wsiadłam do auta. Przede mną bardzo długa droga. Muszę dojechać do lotniska, aby polecieć do Bostonu. Samochodem tam nie dojadę, a samolotem będzie szybciej. Porsze chłopaków będę musiała porzucić gdzieś albo spalić. Nie mogę po sobie zostawić żadnych śladów.
Już po paru minutach byłam na miejscu. Szybko zamknęłam samochód, a kluczyki wyrzuciłam do pobliskiego kosza. Nie spale go, bo jest za dużo światków. Nie czekając dłużej idę kupić bilet do Bostonu i udaje się na odprawe.
Po pół godzinie usiadłam na miejscu pasażera. Nie mogę się doczekać aż wreście tam dojadę. Ciekawi mnie tylko jedna rzecz dlaczego mnie jeszcze nie znaleźli, przecież mają najlepsze sprzęty i wciągu kilku minuty by mnie odnaleźli, ale w sumie jeszcze lepiej dla mnie. Mam czas na ucieczkę.

Po kilku godzinnym locie w końcu wylądowałam w nowym mieście.
Jak najszybciej wyszłam z lotniska i zamówiłam taksówkę do najbliższego hotelu. Na razie zatrzymam się tam, a potem wynajmę jakieś mieszkanie.
Gdy kierowca zatrzymał się przy budynku, zapłaciłam mu i wzięłam swoje bagaże. Nie czekając dłużej weszłam do środka i skierowałam się do recepcji. Przywitała mnie jakaś młoda dziewczyna poprosiłam ją o pokój dla jednej osoby na kilka dni. Ze sztucznym uśmiechem dała mi ten kluczyk i skierowała mnie do windy. Mój pokój znajduje się na trzecim piętrze. Wychodząc z windy szybko znalazłam odpowiedni numerek. Otworzyłam drzwi i nie uwierzyłam własnym oczą. Pomieszczenie było boskie. Beżowe ściany, po lewej stronie telewizor, a na przeciwko jego kanapa. Przed nią stoliczek i malutka kuchnia w rogu. Dalej są drzwi, a za nimi jeszcze piękniejszy pokój. Ściany są krwisto czerwonego koloru, a na środku wielkie łóżko (tylko dla mnie). Na przeciwko jego szafa. Wszystko było boskie.
Od razu zdjełam z siebie ubrania i położyłam się na łóżku. Nie wiadomo kiedy, a odpłynęłam i zasnęłam.

<<Harry>>

Minęły 24 godziny od czasu gdy Emily uciekła. Nie szukamy jej jeszcze przez kolejne 24 godziny. Oczywiście Zayn na razie o niczym nie wie i nie może się dowiedzieć. Inaczej by nas zabił.
Po spędzonym wczorajszym wieczorze chłopaki opili się a że ja jestem odpowiedzialny to musiałem ich zabierać do domu.
Nagle do salonu wpadł Mike.
-Chłopaki Zayn przyjechał.
-O kurwa to mamy przejebane. Co mu powiemy?
-Nie wiem Harry, ale możemy już kopać sobie grób.
To jest najgorsza wiadomość w moim życiu. Mieliśmy dopiero jutro oficjalnie jej szukać. Chyba nasz plan diabli wezmą. Zayn się wkurzy i nas pozabija.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
-Cześć chłopaki. Jak tam się trzyma moja Emily?
I właśnie w tym momencie wszyscy ucichli i się spieli. Nie było odwrotu musimy mu powiedzieć prawdę.
Krępującą ciszę przerwał donośny głos Zayna.
-Powie mi ktoś jak się ona czuje? Czy mam sam sprawdzić?
Znowu cisza tym razem nikt nie chciał jej przerwać. Jednak znalazł się odważy Nick.
-No bo.... ten...... yyyy..... ona......
-Wysłowisz się w końcu czy mam ci pomóc?
Widziałem że Zayn jest na skraju wytrzymałości. Zaraz wybuchnie, a to źle się skończy. Muszę wyżucić to z siebie, bo nikt nie ma chyba odwagi powiedzieć.
-Ona uciekła.
I w tym momencie Zayn wybuch. Złapał mnie za twarz i uderzył. Czułem metaliczny posmak w ustach. Prawdopodobnie mam pękniętą warge, ale najgorsze dopiero się zacznie.
-Czego kurwa nie rozumieliście w zdaniu ,,macie ją pilnować''? Czy ja mówię po chińsku? Tak trudno się kapnąć że nie należy jej spuszczać z oczu? Ciężko tak upilnować 18 letnią dziewczynę?
-Ona jest sprytna. Dosypała mi do soku tabletek usypiających i zwiała.
-I myślisz, że to jest twoje usprawiedliwienie? Ty jesteś tępy czy ślepy? To logiczne, że nie należy niczego przyjmować od ofiar.
Macie mi ją znaleść w ciągu 24 godzin. Inaczej pożegnacie się z życiem.
Cały wkurzony wyszedł z domu i trzasnął drzwiami.
-Chłopaki, jeśli chcemy żyć to musimy ją znaleść. Jej czas się skończył. Erick namierz jej samochód. - powiedział Nick.
-Dobrze, ale zajmie mi to pare godzin.
-Pójdę sobie to przemyć.
Nie czekając na jaką kolwiek odpowiedź poszedłem do łazienki i wyjąłem z niej jakiś środek na przemycie wargi. Okropnie to szczypie. Gdy skończyłem zeszłem do salonu i z chłopakami oglądałem jakiś film.
Po paru godzinach przyszedł Erick.
-Chłopaki! Samochód znajduje się koło lotniska. Nie opłaca nam się tam jechać bo już wyjechała. Kamery lotniska zarejestrowały, że poleciała do Bostonu.
Do Bostonu? Czemu akurat tam? Nie mogła gdzieś dalej?
-To musimy się tam wybrać. Nasz plan został zmieniony. Teraz musimy ją znaleść i przywieść całą i zdrową, bo życiem za jej ucieczkę nie chcę przepłacać.-odparł Mike.
-Za pół godziny ruszamy.-zarządził Patrick.
Mam nadzieję, że zacznie uciekać, no szkoda mi jej. Zacząłem ją lubić i przykro by mi było gdyby Zayn ją sprzedał. Nie zasługuje na takie życie. Powinna w tej chwili chodzić na imprezy i korzystać z życia, a tym czasem musi uciekać przed gangiem. Mam nadzieję, że sobie poradzi w tym spapranym już życiu.
Szybko spakowałem trochę ciuchów do walizki i schowałem broń oraz trochę piniędzy. Nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą. Zeszłem do garażu i spakowałem swoje rzeczy do samochodu Patricka. Prawdopodobnie będziemy nim jechać. Po paru minutach zeszli wreście chłopaki.
-Którym samochodem jedziemy?-zapytał Erick.
-Patricka i Nicka.-odparłem
Do samochodu Patricka wpakował się jeszcze oprócz mnie Erick, a samochodem Nicka pojechał Mike.
Musieliśmy pojechać na lotnisko, a potem najbliższym lotem do Bostonu. Znajdziemy dziewczynę i wrócimy. Na razie taki jest plan.
Gdy dojechaliśmy na miejsce od razu zauważyłem moje auto. Oczywiście zamknięte, a kluczyków nie ma. Nie czekając dłużej wzieliśmy bagaże i poszliśmy kupić bilety i na odprawę.
Po pół godzinie siedziałem w samolocie i leciałem do Bostonu. Czeka nas dużo pracy.

Ostatnie chwileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz