-Dwudziesty piąty

5.5K 455 60
                                    

Usłyszałem szmer za sobą. Nie odwróciłem się jednak, wiedziałem kto był jego sprawcą. Poczułem nawet jej perfumy, dlatego odpowiedź była jednoznaczna. 

-- Masz wolne?

Zamknąłem gazetę i wygasiłem tablet. Odruchowo spojrzałem na zegarek wzruszając ramionami. 

-- Widocznie tak, jeśli tu siedzę.

Wzruszyłem niedbale ramionami sięgając po kawę. Nie żeby coś, ale od razu pomyślałem, że mi ją wypije. 

-- Nie zrozum mnie źle, ale dlaczego? 

-- Wspominałem ci wczoraj, że moja matka przyjedzie do Mii. Poza tym to chyba nie najlepszy pomysł zostawiać was same. 

Przytaknęła cicho siadając na wprost mnie. Zastygłem z kubkiem przy ustach. Była w swojej koszuli nocnej, ale jak dostrzegłem nie założyła stanika, bo jej sutki stały na baczność. 

Ariabella nie patrzyła na mnie, skubała swoje paznokcie ze spuszczonym wzrokiem. 

-- Cóż - odchrząknąłem doprowadzając się do porządku. -- miałaś jakiś cel podczas mojego pobytu w pracy?

-- Nie. - od razu na mnie spojrzała. -- Oczywiście, że nie. Ja wiem, co sobie o mnie myślisz, ale ja przemyślałam wszystko. 

-- Doprawdy? - jakoś mi się wierzyć nie chciało...

-- Tak. - pokiwkała głową. Jej piersi zakołysały się nieznacznie. I kurwa sam nie wiem, dlaczego patrzyłem na nie, a nie w jej oczy. Może dlatego, że cycki miała jakby większe? Bardziej okrągłe ze sterczącymi sutkami? Wraz z tą częścią ciała urósł jej też tyłek. Być może, że to wszystko przez przytycie. Ariabella przybrała na wadzę, ale wydawało mi się to dla niej jeszcze lepsze, a niżeli zrzucenie kilku zbędnych. Mimo młodego wieku wyglądała jak prawdziwa kobieta, no nie wiem, trzydziestka? Nie żeby się postarzała, po prostu spoważniała, a ubrania jakie nosiła dawały jasno do zrozumienia, że jest wysoko ustawiona. -- Ty mnie słuchasz?

Mój wzrok powędrował na jej twarz. Unosiła wysoko brwi, by następnie zakryć piersi rękami.

-- Nie zmieniłeś się zbytnio pod tym względem. - prychnęła. 

-- Zamyśliłem się.

-- Ze wzrokiem w moich cyckach. 

-- Przepraszam bardzo, ale to ty nie założyłaś stanika.

-- Przepraszam bardzo, ale i tak wychodzi na to, że jesteś świnią. 

-- Bez takich. - zmarszczyłem brwi. -- Przedtem ci to nie przeszkadzało, więc dlaczego teraz się spinasz?

-- Bo nie jesteśmy razem.

-- A wtedy byliśmy?

Zamilkła z otworzonymi ustami. Chwilę myślałem nad moimi słowami, by następnie wstać i wylać kawę do zlewu. Doszło nawet do tego, że umyłem ten pierdolony kubek. 

-- Idę do Mii, bo chyba się obudziła. - mruknąłem cicho. A ona nadal milczała. Czułem jej wzrok na sobie, gdy powoli pokonywałem schody. 

*

-- Między wami już wszystko okej? - moja matka tuliła do siebie Mię uśmiechając się do nas szeroko. Ariabella wybrała miejsce z dala ode mnie, w ogóle od śniadania nie zamieniła ze mną ani słowa. 

-- Tak, mamo. - nie, nie było okej, przecież nie gadaliśmy ze sobą. 

-- To świetnie, dziecko potrzebuje dwójki rodziców. 

Zgadzałem się z tym. Niemniej jednak cały czas miałem wrażenie, że Aria tak po prostu wbije mi nóż w plecy i wróci do Zafira. 

-- Mogłabym ją wziąć do siebie na kilka dni, ja spełniłabym się w roli babci, a wy mielibyście trochę czasu dla siebie. 

-- To chyba nie jest dobry pomysł. - czarnowłosa pokręciła głową. Była zamyślona. -- Nie chcę by Mia przebywała gdziekolwiek beze mnie. 

-- Ale przecież będę się nią opiekować. 

-- Nie.

-- No ale...

-- Mamo odpuść. - dotknąłem jej ramienia. -- Wszystko jest jeszcze świeże, daj nam czas.

Przytaknęła, kolejny raz zatapiając usta w szyi dziewczynki i głośno ją całując. To głupie, ale wczoraj robiłem to samo, emocje mną targały. Taki akt desperacji mnie dopadł w nocy.

Pukanie rozniosło się po całym domu. 

-- Otworzę. - wstałem udając się do drzwi. Miałem tę świadomość, że Aria drepcze za mną. -- Po co za mną idziesz? - odwróciłem się do niej przelotnie. Jednak zamiast popatrzeć na nią przez sekundę i otworzyć drzwi, skupiłem swój wzrok trochę dłużej.

Jej warga drżała. Już nie była taka odważna jak z rana. 

-- Boję się.

-- Przecież Zafira tutaj nie ma, a to pewnie ktoś przypadkowy. 

-- Ja to czuję Zayn. - podeszła bliżej i złapała mnie w pasie. Spiąłem się. -- Sam dobrze wiesz, że to by było zbyt piękne, gdyby odpuścił. 

Podrapałem się nerwowo po szyi i po prostu przytuliłem do swojego ciała. Najwyraźniej tego potrzebowała, bo niczym Mia oplotła mnie szczelnie rękami. 

Pukanie nasiliło się.

-- Muszę otworzyć, idź do mojej matki i niczym się nie martw. 

-- Wolę zostać z tobą, 

Okej... delikatnie odsunąłem ją od siebie i chwyciłem za klamkę. Moim oczom ukazał się średniego wzrostu mężczyzna, z ciemnymi okularami. Bez słowa podał mi jakąś kopertę. 

-- Co to? - zapytałem go obracając papier w dłoniach . 

On jednak uniósł tylko podbródek i wyciągnął telefon. 

-- Tak proszę pana. - powiedział zaraz po przyłożeniu urządzenia do ucha. -- Dostarczyłem, wykonałem wszystko, co do mnie należało - a następnie wycofał się nie spuszczając zemnie wzroku. 

Spojrzałem odruchowo na Arię, a ta gryzła skórki obok paznokci. 

Zamknąłem drzwi. 

-- Ja go znam, to Ozan. 

Poczułem się dziwnie, delikatny strach rozprzestrzenił się w moich żyłach.

Nie dane mi było zapytać kto to ten Ozan, bo mój telefon dał o sobie znać. Nim odebrałem na wyświetlaczu mignęło mi imię Zafira.

Najspokojniej w świecie odebrałem, jakby jego telefon nie zrobił na mnie wrażenia. Po prostu nie chciałem, aby Ariabella pogryzła sobie palce z tych nerwów. 

- Już za niedługo spotkamy się w sądzie. - Zafir był nad wyraz spokojny, natomiast ja aż oparłem się o komodę. -- Mam nadzieję, że ładnie przeczytasz wezwanie i spakujesz już moją córkę. 

-- Mia nie jest twoim dzieckiem.

-- Jest. - warknął. -- A wszystko, co teraz robisz, będzie użyte przeciwko tobie, także miłego dnia... bracie.

----------------

50 komentarzy next

Hello (sequel Silence) Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz