-Dwudziesty trzeci

5.4K 442 75
                                    

-- Zafir jest nadal u siebie w domu, proszę pana.

Zmarszczyłem brwi. Powinien wyjechać godzinę temu z racji jego zarezerwowanego biletu. Jeszcze raz poprawiłem się na tylnym siedzeniu zerkając na ludzi na zewnątrz. 

W takim razie, jeśli jeszcze nie ruszy dupy przez kilkanaście minut będę o krok przed nim. 

- Dobrze,  informuj mnie od razu, kiedy gdzieś się ruszy.

- Tak jest.

Schowałem telefon do kieszeni marynarki i nakazałem jechać na lotnisko, znowu. To było lekkomyślne i bardzo ryzykowne lecieć do niej  w ciemno, nie wiedząc czy aby na pewno jest tam gdzie myślę.

Będąc już na pokładzie samolotu próbowałem zadzwonić do Ariabelli, w razie czego, bo naprawdę Turcja była ogromna i sam nie dałbym rady jej znaleźć nawet przy pomocy specjalistów. Zafir był porypańcem, jeśli chce, potrafi tak się ukrywać, że nawet słuchu po nim nie ma. Ariabella może być teraz przetrzymywana w jakiś podziemiach... skrzywiłem się na samą myśl. 

Poczta głosowa. Rzuciłem telefonem w kanapę i rozsiadłem się na niej. Wystarczyłoby mi, gdyby odebrała, a namierzyłbym ją, lub opisała, gdzie się znajduje. Jednak jak zwykle pod górkę. 

Mark nie dzwonił, przez co czułem się trochę lepiej, gdyby jednak oznaczałoby to, że Zafir jest już w drodze. 

Posesja, którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa nie zmieniła się za bardzo. Dom nadal był taki sam, może był wyposażony w więcej gadżetów, a rośliny ozdobne pozmieniały się. Poza tym wszystko było takie samo, nawet ławka, na której zawsze siedziałem. 

-- Co ty tutaj robisz? - Ariabella wytrzeszczyła oczy, kiedy delikatnie wychyliła się zza drzwi. Strzał w dziesiątkę, gdyby jej tutaj nie było nie wiedziałbym gdzie  szukać. 

-- Mamy mało czasu. 

-- Co? - wyglądała na przestraszoną. - Zafir za niedługo tu będzie. 

-- Wiem o tym, jednak mamy jeszcze czas, by uciec.

-- Uciec? - wepchałem nogę, kiedy coraz bardziej zamykała drzwi. -- Proszę idź stąd Zayn, dobrze wiesz, że wszystko odbije się na mnie.

-- Dlatego chcę ci pomóc do cholery jasnej, wpuść mnie. 

-- Nie. - panicznie pokręciła głową i szarpała się z drzwiami. To zdumiewające jak bardzo bała się Zafira. -- Nie słyszysz, co powiedziałam?

-- Nie. Jeśli ty nie jedziesz, to przynajmniej wezmę córkę.

Stanęła w bezruchu patrząc na mnie pustymi oczami. 

-- Nie oddam ci jej Zayn, nawet o tym nie myśl. 

-- Sprawa jest już w sądzie, a zarzuty są skierowane w twoją stronę, nie Zafira. - skłamałem i to chyba dobrze, bo jej twarz zbladła i jakby coś zrozumiała. -- Ukrywałaś przede mną dziecko, teraz czekam jeszcze na testy DNA i za niedługo dostaniesz pismo o wstawieniu się do sądu.

-- Ty chyba żartujesz. - wysapała. -- Jak mogłeś mi to zrobić? Przecież Zafir mnie zabije.

-- No wiesz, niewiele to zmieni w stanie twojego zdrowia. 

Mierzyła mnie spojrzeniem, a następnie spuściła wzrok na swoje posiniaczone ręce. 

-- Nie powinieneś był tutaj przyjeżdżać. 

-- Nie powinnaś była z nim wyjeżdżać. 

Prychnęła podciągając nosem i w nerwach puściła drzwi. Sekundę później już jej nie było, twardo stąpała przed siebie dając mi tym okazję, by wejść do środa. 

Nawet stąd widziałem Mię. Bawiła się w kojcu, a gdy tylko zobaczyła Ariabellę wyciągnęła do niej rączki, jednak ta ją zignorowała podchodząc do okna. Udałem się w ślady kobiety i niedługo potem oglądałem już wnętrze salonu. Przystanąłem jednak w bezruchu, kiedy dziecko odwróciło się w moją stronę i również wyciągnęło rączki. 

Przełknąłem ślinę odruchowo spoglądając na Ariabellę, ale tak jednak nie patrzyła na mnie. Sam nie wiem, co mną kierowało, kiedy po prostu wziąłem Mię na ręce i pierwsze odczucie to to, że miała zimne nóżki. I to tak bardzo, od razu schowałem je w swoich dłoniach, by w jakimś stopniu je ogrzać, a kiedy położyła głowę na moim ramieniu wszystko, co mam w środku odmawiało posłuszeństwa. To głupie, ale ja czułem, że jej ojcem nie może być Zafir. 

Nie wiem dokładnie, kiedy Ariabella odwróciła się w moją stronę, zbyt zajęty byłem chowaniem małej pod marynarkę, by był jej cieplej. 

-- To się źle skończy, w tym domu są kamery.

I to jakby podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. 

-- Więc na co jeszcze czekasz? Pakuj się do cholery. 

Pokręciła głową siadając zrezygnowana na kanapie. 

-- To się nie uda Zayn, co mi z tego, że stąd wyjadę, jeśli za tydzień i tak tutaj wrócę w dodatku jeszcze mi się dostanie.

-- Z twoim zaangażowaniem i chęcią to a pewno tak się stanie. - wziąłem oddech. -- Rób co uważasz, ja zabieram to co moje.

Spanikowana patrzyła jak idę w stronę wyjścia, jednak zatrzymałem się nieznacznie, gdy zaczęła płakać. I to tak żałośnie, że nie wiedziałem, co powiedzieć. Potrzebowałem stąd wyjść i wrócić bezpiecznie z Mią do domu, jednak jak zwykle pokrzyżowały się plany, kiedy ona tak po prostu nie wiedziała, co ma robić. 

-- To tylko kwestia czasu, zrób krok do przodu i wróć ze mną. 

Trzęsła się, gdy przeczesywała dłonią włosy. 

-- Ty nie wiesz jaki on potrafi być.

-- Uwierz mi - złapałem ją za dłoń. Skrzywiła się. -- wiem. Dlatego pozwól mi działać, a podziękujesz mi później.

Wahała się jak jasna cholera, niemniej jednak poddała się i wyciągnęła walizki zza kanapy. Cóż, dobrze, że się nie rozpakowała po przylocie tutaj. 

Zaintrygował mnie warkot silnika na zewnątrz. Zmarszczyłem brwi wyjmując telefon z kieszeni.

10 nieodebranych połączeń.

Cholera jasna.

-----------------------------------

50 komentarzy next i przepraszam za błędy XD

Hello (sequel Silence) Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz