- mówiłes ze mnie kochasz! Ty pieprzony idioto! Jak mogłeś mi to zrobić?- krzyczałam, byłam wściekła. Pierwszy raz w zyciu uderzyła mnie jakas furia. Przecież zawsze byłam taka spokojna...
- Zuza co ty wyprawiasz ? Idz stad, dałaś mi kosza. Zajmij sie swoim życiem a mi daj spokoj! Teraz to moja milosc- zaśmiał sie Leon. Dziewczyna obok niego sie zmieszała, przez cała nasza "klotnie" nie odezwała sie słowem. Na koniec tylko podsumowała
- Wiesz Leon. Kocha sie tylko raz. Kochasz mnie?
- Kocham Cie księżniczko najmocniej. - powiedział chłopak całując dziewczynę w policzek. Wtedy poleciały mi łzy. Lena przysłuchiwała sie całej klotni z lekkiej odległości. Popatrzyłam na nia. Od razu podeszła i oczywiście z pięściami na niego. Dostał od niej dosyć pożądnie kilka razy. Ja nie byłam w stanie. Ani zeby go bić, ani zeby nadal prowadzić ta rozmowę. Odeszłam stamtąd a Lena za mna. Razem z przyjaciółka wrocilysmy do mnie, do domu. Na naszego farta nikogo tam nie zastalysmy. Lena siedziała przy mnie do wieczora. Chciała nawet zostac na noc ale kazałam jej wracać do domu. Czulam sie okropnie. Czułam sie jak przedmiot, jak lalka, która pobawisz sie troche a jak Ci sie znudzi znajdujesz nowa. Dręczyło mnie tylko to pytanie: co by było gdybym mu nie dała kosza?. Miałam załamanie nerwowe, w pewnej chwili naszły mnie mysli samobójcze. Pamiętacie jak mowilam, ze nie rozumiem ludzi ktorzy chcą to zrobić? Teraz juz doskonale znam ich ból. Samobójcy nie sa dziwolągami. To osoby skrzywdzone przez życie. To osoby które wiedza ze bedzie im lepiej tam niz tu.. Leon był moim życiem. Był moim sercem, a bez serca nie da sie zyc. Nie mogłam nic zrobić. Siedziałam tylko przed oknem i patrzyłam. On wrócił do domu koło 1 rano, odwiozła go ta laska. To wszystko mnie przerosło. Jeszcze nigdy nie przepłakałam tylu godzin .