Rozdział 6

725 51 6
                                        

Obudziłem się, mimo że budzik jeszcze nie zadzwonił. Nim wstałem przez kilka minut wpatrywałem się niewidzącym wzrokiem w swoje bose stopy. Dzisiaj był ten dzień. Trzy dni intensywnego myślenia, a ja nadal nie byłem pewien swojej decyzji. Przez te dni nie widziałem się z żadnym z nich. Muszę przyznać, że czułem się dość samotny.

Bez życia udałem się pod prysznic. Następne w kolejności było ubranie się, później śniadanie i wyjście do pracy. Może Kiyoshi dzisiaj się pojawi. Ostatnio rzadko bywał w biurze. Ciekawe czy dlatego, że miał masę spotkań w związku z zbliżającym się końcem tygodnia czy może, dlatego że nie chciał na mnie wpaść?

Droga do pracy minęła mi szybko. W biurze panowała cisza. Ludzie mijali się w milczeniu nie zwracając na siebie uwagi. Wcisnąłem guzik windy. Gdy zadzwonił dzwonek oznajmujący, że winda zjechała już na parter koło mnie pojawił się Toshiki.

- Cześć, dawno się nie widzieliśmy.- Przywitał się.

- Cześć. Racja.

- Nie było cię też jakoś kilka dni w pracy, prawda?

- Tak. Wypadły mi nagłe sprawy osobiste.

A raczej sprawy osobiste Kiyoshiego, ale to już zostaje między naszą trójką.

- Jak się pracuje? Dużo roboty masz na głowie?

- Coraz więcej. Na początku mogłem liczyć na jakąś pomoc, a teraz prawo dżungli... Muszę sobie radzić sam.

- Znam to. Na początku ładnie ci wszystko wyjaśniają mówiąc „Jakbyś miał jakieś problemy to nie bój się prosić o pomoc." Po czym chcesz o coś spytać to odsyłają cię bez słowa.

- Dokładnie.

- Ja wysiadam- powiedział, kiedy winda stanęła na czwartym piętrze.- Miłego dnia.

- Dzięki, tobie również.

Samotnie dojechałem na piętro, na którym pracowałem. Inne pracownice już były. Od dnia mojego chwilowego porwania patrzałem na Yumi z dystansem i chłodem. Ona pewnie o niczym nie miała pojęcia.

Dzień w pracy mijał niemiłosiernie powoli, a zarazem miało się pełne ręce roboty. Sprawdzenie czy odpowiednie materiały dotarły tam gdzie powinny, wypełnianie przeróżnych dokumentów, umawianie Kiyoshiego na kolejne spotkania, odbieranie wszystkich telefonów do niego i próbowanie uprzejmie poinformować dzwoniącego, że nie ma go teraz w biurze, prosząc by zadzwonił w późniejszych godzinach.

Czułem ulgę wychodząc z biurowca. Koniec zmiany. Chciałbym powiedzieć, że po wyjściu odetchnąłem świeżym powietrze, lecz było tu tyle spalin, że już czystsze powietrze było w środku biurowca. Niemal udało mi się zapomnieć o ciężkich rozmowach jakie mnie czekały dzisiejszego dnia. Chciałem odłożyć je na jak najpóźniej na tyle na ile to możliwe. W domu odpoczywałem, próbując się odprężyć chociaż na chwilę.

Kiedy zegar wybił godzinę szóstą wstałem z fotela nie wiedząc co w sumie teraz zrobić. Któremu mam pierwszemu powiedzieć jaki jest mój wybór?

- Shiro- powiedziałem nagłos.

Nie wiem, dlaczego akurat on, ale to z nim pierwszym się spotkam. Kiedy przyszedł ten moment, kiedy trzymałem telefon by do niego zadzwonić, poczułem jak serce łomocze mi w piersi. Obawiałem się tego co powie. Chciałem mieć to już z głowy, lecz bałem się zadzwonić. Drżącymi palcami wybrałem numer Shiro. Z niecierpliwieniem czekałem aż odbierze. Pierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci...

NieznaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz