Rozdział 2

89 14 6
                                    

-Słuchaj - wyciągnął papierosa i włożył go do ust po czym zapalił - nie wiem co będzie myśleć twoja dziewczyna i jak to zrobisz - stuknął mnie palcem - ale gang cie potrzebuje
-Wiem o tym - odparłem - Ale muszę najpierw udobruchać Chleo - westchnąłem - Muszę udawać przy niej że gang mnie nie interesuje, że w ogóle mnie nie obchodzicie - zaśmiałem się - Z resztą jak wyjdzie do pracy to jakoś się spotkamy
-Wrócił nasz stary Ashton - powiedział i przybił mi piątkę - To ja uciekam a jak coś to dzwoń - odparł po czym odszedł
Wróciłem do domu i z powrotem usiadłem na kanapie. Znowu zacząłem myśleć o tym co robie z życiem. Zacząłem zastanawiać się czy podjąłem słuszną decyzję. Nie chce wracać do więzienia ale też nie chce zostawić swojego gangu w potrzebie. Wiedziałem że jedna najmniejsza zbrodnia mogła skończyć się dla mnie źle. Położyłem się i spojrzałem na swoje ręce. W więzieniu przybyło mi parę tatuaży. Znów westchnąłem. Byłem ciekawy jak radzą sobie Niall, Josh i Scott. Mimo że byłem w domu od paru godzin myślałem o nich i o tym jak bardzo mają dobre serce. Nigdy nie przyznali się dlaczego są w pace, ale jednego byłem pewny: cokolwiek to było byli niewinni. Są zbyt dobrzy aby popełnić czyn za który trafia się na 10 lat do pudła. Josh miał żonę, która przez dłuższy czas go odwiedzała. W końcu przyszła i pokazała mu papiery rozwodowe. Ze łzami w oczach to podpisał. Żalił się nam i płakał nocami. Doskonale o tym wiedziałem i chodź Josh nigdy się do tego nie przyznał ja słyszałem jego szlochanie. Niall nie miał rodziny ale miał wspaniałych przyjaciół. Nikt się od niego nie odwrócił, zawsze mówili że jest niewinny. Ja o tym wiedziałem. Scott natomiast nie mógł liczyć na nikogo. Wszyscy się od niego odwrócili. Był całkowicie sam. Ale teraz miał nas, a my nie zamierzaliśmy go zostawić. Bardziej przejmowałem się ich życiem i próbowałem walczyć o to aby jednak któryś z moich przyjaciół dostał warunkowe zwolnienie. Ale mimo tego ile się starałem i moi nowi znajomi to jednak ja wyszedłem na wolność. Podobno stanowiłem mniejsze zagrożenie niż oni. Gdyby komisja znała moje zamiary, pewnie inni dostaliby taką szansę. Chleo zeszła na dół i spojrzała na mnie.
-Jedziesz ze mną? - zapytała ubierając kurtkę
-A gdzie jedziesz? - mówiłem przecierając oczy i ziewając
-Do kolegi na urodziny - wzruszyła ramionami
-Jedź sama a ja pójdę spać - ziewnąłem po raz kolejny
Spojrzała na mnie z uśmiechem, pomachała mi i wyszła. Nie przejąłem się tym że moja dziewczyna jedzie do jakiegoś innego faceta. Byłem zbyt zmęczony. Poszedłem, na górę, wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i poszedłem spać. Gdy obudziłem się rano, ona już koło mnie spała. Nawet nie wiedziałem kiedy wróciła. Wstałem i cicho wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i zrobiłem sobie śniadanie. Włączyłem telewizor i usiadłem. Kiedy chciałem zacząć jeść usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem i podszedłem je otworzyć. Zobaczyłem rodziców Chleo. Przełknąłem ślinę.
-Dzień dobry - powiedziałem miło - miło państwa widzieć
-Daruj sobie gangsterze - powiedział ostro ojciec Chleo - przyszliśmy zabrać naszą córkę - odparł i wszedł do domu popychając mnie
-To nie możliwe - powiedziałem i pokręciłem głową
-Co jej zrobiłeś? - zapytał rozgniewany pan Leon, podszedł złapał mnie za bluzkę
-Nic - odpowiedziałem próbując się wyrwać - Chleo była wczoraj na urodzinach u jakiegoś kolegi, śpi teraz - spojrzałem w lewo i zobaczyłem że dziewczyna wcale już nie śpi. - Pięknie- pomyślałem - znów będzie gadka że ich okłamuję.
-Córeczko - podbiegł do niej szybko i mocno ją przytulił
-Co się dzieje? - zapytała zaspana
-Zabieramy Cie do domu
-Dlaczego?! - odsunęła się od swojego ojca - ja zostaje z Ashtonem - podeszła i mocno mnie przytuliła. Spojrzała na swojego ojca a on na nią. Obrócił się napięcie, machnął ręką i razem ze swoją małżonką Alex wyszli.
-Idź spać - pocałowałem ją w czoło a ona odwróciła się i z powrotem wróciła do sypialni.
Usiadłem na kanapie i gapiłem się w telewizję. Nawet nie miałem ochoty jeść. Spojrzałem na zegar. Była 12. Wróciłem myślami do swoich kolegów z więzienia
-Niall! - krzyknąłem aby uchronić kumpla przed uderzeniem. Stał właśnie na boisku otoczony największymi idiotami i najbardziej niebezpiecznymi osobami jakie chodziły po tej ziemi. Żaden ochroniarz nie mieszał się w ich bójki odkąd Liam trafił do szpitala. Doskonale wiedzieli że skończą tak samo. - Niall chodź tutaj - wołałem ponownie, ale niestety na darmo. Mój kolega oberwał dosyć mocno w tył głowy po czym upadł na asfalt. Harry, ich przywódca, stał i śmiał się jakby właśnie zabrał dziecku cukierka. Podbiegłem i złapałem Harry'ego za ramie. Gdy ten się odwrócił z całej siły mu przywaliłem. Dwóch chłopaków, Louis i Zayn rzucili się na mnie. Gdy upadłem zaczęli mnie kopać i okładać pięściami. Było to straszne. Do dziś mam problem z nerkami. Zostaliśmy zawiezieni do szpitala, gdzie byliśmy pod opieką 4 ochroniarzy, w razie gdyby któryś z nas wpadł na pomysł aby uciec. Ale byliśmy w takim stanie że ledwo siadaliśmy. Tzw. „Mafioza", jak na nich mówiono, dostała solidną karę. Dziś gdy o tym wszystkim myślę, sądzę, że postąpiłem słusznie. Stanąłem w obronie przyjaciela, który nie poradziłby sobie w takiej sytuacji. Od tamtej pory unikałem tą trójkę.
Wstałem z kanapy i rozejrzałem się dookoła. Byłem świadom tego co chce zrobić i ile może mnie to kosztować. Posprzątałem w kuchni i oparłem się o blat. Patrzyłem na łono natury i znów zacząłem myśleć o więzieniu. Próbowałem odrzucić od siebie te myśli. Poszedłem na górę aby obudzić Chleo i usłyszałem że rozmawia z kimś przez telefon. Uchyliłem drzwi, ale nie wchodziłem
-Dlaczego nie możecie zmienić o nim zdania? - pytała swojej mamy - mamo! -krzyknęła rozpaczliwie - on nie zrobił mi żadnej krzywdy i nigdy nie zrobi - próbowała mnie bronić ale jej mama była innego zdania - słuchaj. Okey, popełnił błąd, ale znasz go od tak dawna. Dlaczego nie możecie mu dać szansy? Jesteśmy jego jedyną rodziną - mówiła wciąż. Nie wiedziałem co powiedziała jej mama. Widziałem tylko że Chleo rozłączyła się, rzuciła telefonem i zaczęła płakać. Wszedłem powoli i usiadłem koło niej po czym mocno ją przytuliłem.
-Ej mała - mówiłem spoglądając na nią - daj im czas - uśmiechnąłem się smutnie - W końcu im przejdzie. Chodź, skoczymy na jakieś lody - zaśmiałem się i podałem jej rękę. Wstała i otarła swoje łzy. Poprawiła włosy i makijaż.
-Gdzie mnie zabierasz? - spytała niepewnie
-To będzie niespodzianka - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej
Gdy wyszliśmy złapałem ją za rękę i poprowadziłem ją do restauracji. Byliśmy tam na pierwszej randce. Nigdy nie myślałem że stanie się tam coś złego...

··············
Witam wszystkich :)
Wiem, że 2 rozdział jest dość szybko ale chce aby te rozdziały które były na blogspocie już tutaj były ;)
Wszystkie inne rozdziały będą dodawane co środę :D

Czekam na wasze opinie i gwiazdeczki ^^
Jeśli macie jakieś sugestie może je podawać z chęcią się z nimi zapoznam :))

Dziękuje @Lizaa2598 za zrobienie okładki

Infidelity || Aston Irwin [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz