12.

2.9K 206 22
                                    

- Jesteśmy w punkcie wyjścia, Liam. - westchnąłem i opadłem na fotel. Brunet usiadł na przeciw mnie i wpatrywał się w swoje palce. 

- Coś mi tu nie pasuję. - mruknął i spojrzał na mnie. 

- Co? - zmarszczyłem brwi. 

- Minęły już cztery dni, a Dangerous nie zaatakowała. - powiedział. Faktycznie, od czterech dni nie było żadnego śladu Dangerous, nawet do mnie nie pisała. - Może się poddała. 

- Proszę Cię. - prychnąłem. - Wróci, ze zdwoją siłą, Liam. 

- Wiem. - westchnął. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu i oboje z Liam'em spojrzeliśmy na siebie Jednak to nie była wiadomość. Szybko wyciągnąłem go z kieszeni, a na ekranie widniało imię ''Mercy''. Dałem jej swój numer i powiedziałem, żeby dzwoniła, gdyby coś się działo. Przesunąłem palcem po ekranie i przyłożyłem telefon do ucha. 

- Halo? 

- Niall, proszę, pomóż mi. - mówiła przez płacz. 

- Mercy, gdzie jesteś? - spytałem wstając z fotela. 

- Nie wiem, Niall. - byłą spanikowana. 

- Mercy, proszę, skup się. - powiedziałem zabierając kluczyki od mojego samochodu. 

- By-byłam na imprezie w klubie, tam gdzie się spotkaliśmy, wyszłam z jakimś kolesiem, a on wepchnął mnie w uliczkę tuż przy klubie, słyszę muzykę, Niall. - powiedziała i wybuchła płaczem.

- Zaraz będę. - powiedziałem i rozłączyłem się. Wyszedłem z komendy i szybko pobiegłem do swojego samochodu. Obawiałem się najgorszego i modliłem się, by to nie było to, co myślę. Wyjechałem z parkingu i szybko ruszyłem w kierunku klubu. Błagałem w myślach, żeby brunetka byłą cała i zdrowa. 

Parę minut później byłem już pod klubem. wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki, po czym wyszedłem z samochodu. Zamknąłem go i ruszyłem w stronę uliczki, która była za klubem. Ignorowałem spojrzenia ludzi, którzy stali w kolejce. Miałem na sobie mundur, ale w tej chwili nie przejmowałem się tym. Wszedłem do ciemnej uliczki i wyciągnąłem swoją latarkę. 

- Mercy?! - krzyknąłem. Usłyszałem cichy szloch, więc nakierowałem tam latarkę i zobaczyłem Mercy siedzącą w kącie. Podbiegłem do niej i rzuciłem latarkę na ziemię. - Jesteś już bezpieczna. - powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie. - Zrobił Ci coś? - spytałem, a ona przytaknęła głową. - Mercy...

- Pobił mnie! - przerwała mi. 

- Muszę zabrać Cię do szpitala. 

- Nie. - powiedziała szybko. - Żadnych szpitali, zawieź mnie do domu. - dodała.

- Mercy...

- Po prostu zawieź mnie do domu. - przerwała mi po raz kolejny. Złapałem do ręki latarkę i wyłączyłem ją, po czym schowałem ją za pasek spodni. Zdjąłem swoją kurtkę i okryłem nią dziewczynę. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę wyjścia z uliczki. Mercy wtuliła się we mnie, a ja niosłem ją w stronę samochodu. Przytrzymałem dziewczynę jedną ręką, a drugą wyciągnąłem kluczyki z samochodu. Otworzyłem go i posadziłem dziewczynę na miejscu pasażera. 

- Mercy, muszę to zrobić. - powiedziałem i przykucnąłem przed nią. 

- Nie, będą pytać kto mi to zrobił, a ja nawet nie wiem kto to był.  - powiedziała. 

- Pozwól mi chociaż opatrzyć Ci rany. - odparłem, a dziewczyna przytaknęła głową. Zamknąłem drzwi od jej strony i okrążyłem samochód. Wsiadłem na miejsce kierowcy i odpaliłem silnik. Wyjąłem telefon i napisałem szybką wiadomość do Liam'a, że dziś już nie wracam do pracy i żeby przekazał to szefowi. Rzuciłem telefon na deskę rozdzielczą i skupiłem się na prowadzeniu samochodu. Chciałem zabrać Mercy do siebie i jej pomóc. Shelby miała nocować u koleżanki, więc nie zrobi mi awantury. Parę minut później byliśmy już pod blokiem, gdzie mieszkam. Wysiadłem z samochodu i chciałem pomóc Mercy, ale ona zdążyła już wyjść z samochodu. Widziałem jak się krzywi, więc podszedłem do niej i znów wziąłem ją na ręce. Wszedłem z nią do klatki i wszedłem na odpowiednie piętro. Postawiłem brunetkę na ziemie i wyciągnąłem klucze. Otworzyłem drzwi  i wpuściłem   dziewczynę do środka. Ostrożnie ściągnęła swoje buty i spuściła wzrok na podłogę. - Wejdź do salonu, zaraz wrócę. - wskazałem jej ręką na salon. Dziewczyna przytaknęła głową i weszła do pomieszczenia, a ja szybko pobiegłem do sypialni. Przebrałem się i wszedłem do łazienki. Zabrałem stamtąd apteczkę i wszedłem do salonu. Mercy siedziała na kanapie i bawiła się palcami. Przykucnąłem przed nią i podniosłem jej głowę. Na jej twarzy zobaczyłem małe rany. Z jej dolnej wargi lała się krew, a ta z łuku brwiowego już dawno zaschła. Z apteczki wyciągnąłem gaziki i wodę utlenioną. Polałem jedne z nich i zmyłem z jej skroni zaschniętą krew, lecz gdy to zrobiłem, z jej łuku brwiowego zaczęła na nową sączyć się krew. Starłem ją i przykleiłem plaster. Zmyłem krew z jej wargi i musiałem jeszcze sprawdzić ja jej brzuch. - Musisz zdjąć koszulkę. 

- Nie. - zaprzeczyła szybko. 

- Mercy, możesz mieć...

- Dostałam tylko w twarz, okej? 

- Dlaczego to zrobił? - spytałem. 

- Bo nie zachowałam się jak dziwka. - powiedziała. 

- Chciał Cię zgwałcić? 

- Tak. - odpowiedziała. - Wyszłam z nim tylko dlatego, bo myślałam, że da mi papierosa, sam tak powiedział. - wytłumaczyła. 

- Mogę? - spytałem i wskazałem jej koszulkę. - Muszę to zrobić. - powiedziałem. Dziewczyna niepewnie przytaknęła głową, a ja zrzuciłem z jej ramion kurtkę, po czym podwinąłem koszulkę. Na jej brzuchu nie było żadnych świeżych ran, ale...no właśnie. Na jej brzuchu zobaczyłem liczne siniaki, które już się goiły. - Co to jest?

- Biłam się z bratem. - powiedziała. 

- Louis na pewno by Ci tak nie wpieprzył. - powiedziałem. - To Twój ojciec, prawda? 

- Nie, naprawdę biłam się z bratem. - powiedziała szybko. Cały czas patrzyłem na jej zachowanie i nie widziałam u niej żadnych oznak, że kłamie. Sam mam starszego brata i czasami się biliśmy, ale nie tak. To jest coś innego, a ona boi się o tym mówić. 

- Co tu się dzieje?! - usłyszałem. Odwróciłem głowę w stronę wejścia do salonu i zobaczyłem Shelby. Przeniosłem wzrok na moją rękę, która nadal trzymała koszulkę Mercy. Szybko zabrałem rękę i stanąłem na równe nogi. - To z nią mnie zdradzasz, tak?!

- Nie zdradzam Cię. - powiedziałem. - Pomagałem Mercy, bo została pobita. 

- Nie kłam mi prosto w oczy. - prychnęła. 

- To ja już pójdę. - usłyszałem. - Dzięki za pomoc. - uśmiechnęła się lekko.

- O nie, młoda damo. - warknęła Shelby i złapała ją za ramię, a drobna brunetka syknęła z bólu. Nadal na jej rękach były siniaki i nie wyglądały one dobrze. Moja narzeczona puściła Mercy i spojrzała na jej rękę. 

- Nie zdradzam Cię, po prostu jej pomogłem. - powiedziałem, a Shelby nie spuściła wzroku, z wielkiego siniaka na ramieniu Mercy. 

- Kto Ci to zrobił? - spytała.

- Uderzyłam się, to nic. Musze już wracać. - powiedziała i szybko wyszła z mieszkania. Utykała na nogę, więc wiedziałem, że ją boli, stąd krzywienie się. 

- Pogadamy rano, dziś śpisz na kanapie. - warknęła brunetka. Pokręciłem głową i wyszedłem z salonu. Zabrałem kluczyki od samochodu i wyszedłem z mieszkania. Mercy nie mogła zajść daleko i nie myliłem się. Była na ostatnim schodzie na tym piętrze, gdy wyszedłem z mieszkania. Zbiegłem po schodach i stanął obok niej. 

- Zawiozę Cię. - powiedziałem. 

- Nie trzeba, poradzę sobie. - uśmiechnęła się lekko. - Ta dziewczyna nie będzie zadowolona. 

- Nie przejmuj się nią. - powiedziałem i objąłem ją w talii. - Chodź. - dodałem i pomogłem jej schodzić po schodach. Wyszliśmy z klatki i Mercy wsiadła do samochodu, a ja zabrałem telefon z auta i odczytałem nową wiadomość. 

Od Nieznany: tęskniłeś? - DW xx

XXXX

Witam w nowym rozdziale :) 

Marcelina x 

policeman||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz