19.

2.6K 216 25
                                    

Ostatnie dwa dni zleciały bardzo szybko. Nim się obejrzałem zostały tylko dwie godziny do spotkania z Dangerous. Siedziałem na komendzie nerwowo przebierając nogami. Bałem się kogo mogę zobaczyć i cholera, miałem ochotę uciec stąd i nie pojawić się na spotkaniu. Obracałem w palcach długopis, któremu uważnie się przyglądałem. Ekipa, z którą miałem być w klubie już dawno się pojawiła. Nikt nie miał na sobie munduru, ponieważ to mogło by wywołać nie potrzebne nikomu zamieszki. 

- Niall, idziemy. - przede mną pojawił się Liam. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał dziewiętnastą. Wstałem z krzesła i ruszyłem w kierunku wyjścia. Wyszedłem z komendy i wsiadłem do swojego samochodu. Przez chwilę zastanawiałem się, czy na pewno odpalić silnik, ale w końcu to zrobiłem. Została mi godzina. Wyjechał z parkingu komendy i ruszyłem w stronę klubu. Wymyśliłem co muszę zrobić i co powiedzieć szefowi. Spojrzałem we wsteczne lusterko i zobaczyłem samochód za mną. To na pewno byli moi kumple z komendy. Zatrzymałem się pod klubem i wysiadłem z auta. Ruszyłem w kierunku wejścia i znów cieszyłem się, że nie ma dużej kolejki. Zapłaciłem ochroniarzowi i wszedłem do środka. Po chwili w klubie pojawili się moi koledzy i szef. 

- Panowie za mną. - zarządził. Ruszyliśmy za nim i jak się okazało, po chwili byliśmy w loży. Nie było nas dużo, razem z szefem było na siedmiu. Większy tłum to więcej ciekawych ludzi. - Robimy tak, Payne pod bar, Smith na parkiet... - dalej nie słuchałem. Wpatrywałem się w tłum bawiących się ludzi. Została mi nie cała godzina i ja naprawdę chcę żyć. - Horan, słuchasz mnie?! - mój szef wyrwał mnie z zamyśleń. 

- Przepraszam. - mruknąłem. 

- Ty zostajesz tutaj. - zarządził.

- Wolałbym jednak iść pod toalety, ona zawsze zabija ich tam. - odparłem. Szef zastanowił się chwilę, ale westchnął. 

- Dobra, idź. - powiedział. Wstaliśmy ze swoich miejsc i rozeszliśmy się po naszych stanowiskach. Poszedłem pod toalety i udawałem, że obserwuję ludzi, ale tak naprawdę sprawdzałem czy nikt z moich kolegów, a tym bardziej szef mnie nie widzi. Stałem parę minut rozglądając się po ludziach, dopóki ktoś nie przykuł mojej uwagi. Postać wychodziła z klubu w czarnej bluzie z kapturem na głowie  i ewidentnie była to dziewczyna. Chciałem ruszyć za nią, ale ktoś mnie zatrzymał. - Dokąd to? - przede mną pojawił się szef.

- Myślałem, że ją widziałem, ale to nie ona. - zapewniłem go. 

- Idę teraz do Payne'a, idź sprawdź do toalet. - powiedział, a ja przytaknąłem głową. Odszedł ode mnie, a ja wyszedłem z klubu. Widziałem jak postać się odwraca i idzie w kierunku starej fabryki. Nie wiedziałem jej twarzy, ale to musiała być ona. Szedłem za nią, dopóki nie skręciła w uliczkę. Zawahałem się przez chwilę, ale sprawdziłem, czy moja broń na pewno jest za paskiem spodni i przeszedłem parę kroków. Stanąłem przed zakrętem, a mój oddech z niewiadomych przyczyn był szybki i płytki. Czy ja się bałem? Cholera, ja się bałem! Dobra, Horan. Weź się w garść. Jesteś gliną, a nie ciotą, tak? Skończyłem gadanie ze sobą i po prostu wszedłem w uliczkę. Zobaczyłem zakapturzoną postać. Stała do mnie tyłem, a ręce miała umieszczone zapewne w kieszeniach bluzy. Nie odzywałem się, tylko powoli szedłem w jej kierunku. Stanąłem dwa metry przed nią i przełknąłem ślinę. 

- Kim jesteś? - spytałem, a ona podniosła głowę. Nie odwracała się, a ja nie mogłem wytrzymać tego wszystkiego. - Odwróć się. - rozkazałem. Patrzyłem na każdy jej najmniejszy ruch. Za chwilę miałem poznać osobę, która zabijała bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Odwróciła się, a ja doznałem szoku. 

XXXX

Jestem polsatem! 

OSTATNIA SZANSA! Kto jest DW? 

Marcelina x 

policeman||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz