Rozdział X

13.3K 647 21
                                    

Kiedy kończę swoją papierkową robotę w biurze taty, akurat we własnej osobie pojawia się w drzwiach.
- Kochanie, bardzo Ci dziękuję, naprawdę - uśmiecha się i siada na przeciwko mnie.
- Nie ma za co, tato - odpowiadam, wkładając ostatnią koszulkę z dokumentami do segregatora.
- Wiesz, jestem zalatany. Byłem właśnie w tej restauracji, w której będzie przyjęcie - opowiada. No tak, w najbliższą sobotę odbędzie się - organizowany co roku - tak zwany bal z okazji imienin taty. Mój rodzic jest dosyć wpływowym człowiekiem, więc zaprasza na swoją imprezę równie wpływowych gości. Oczywiście głównie dla nich to organizuje. Jest to okazja do obgadania przy lampce szampana różnych interesów oraz często zawieranie różnych paktów czy umów. Tata zaprasza również swoich pracowników, więc powinien tam być także Dan.
- Zaprosiłeś już pracowników? - pytam.
- Nie, jeszcze nie, ale chcę to zrobić teraz. Chodź ze mną - oznajmia.
- W porządku - lekko się denerwuję, ale wstaję z fotela i idę z tatą do panów mechaników.
- Słuchajcie panowie. Chciałbym was prosić o chwilę uwagi - mówi głośno tata, aby mężczyźni zostawili na moment swoją pracę. - Zapraszam was serdecznie na moje przyjęcie imieninowe w najbliższą sobotę w restauracji Sunset. Najlepiej by było, gdybyście przyszli w godzinach 20 - 21. Przychodźcie z żonami, dziećmi, dziewczynami - kończy, a ja spoglądam w stronę Dana. Wydaje mi się, że jest zdziwiony. No tak, kto mógłby się spodziewać, że szef zaprosi go na swoje imieniny. Cóż, mój tata jest niezwykłym szefem.
- Dziękujemy bardzo - odzywa się w końcu pan Bolton.
- Dobrze, wracajcie do swoich obowiązków - mówi tata i wraca do biura. Ja żegnam się z nim i wracam do domu.

***

Czas do soboty minął stosunkowo szybko. Razem z Zoey i Jane zajęłyśmy się pomaganiem w przygotowaniu tej uroczystości. Ostatecznie sala w restauracji prezentuje się bajkowo. Ogromne pomieszczenie ze ścianami o odcieniu waniliowym i ciemnymi panelami. Nad głowami wiszą piękne, białe, długie wstęgi. Wiszą również lampiony, które dodają do końcowego efektu wiele ciepła. Pod oknami ustawione są stoły dla gości. Pięknie zastawione elegancką zastawą stołową. W wazonach stoją białe róże. Niedaleko znajdują się również złote świeczniki. Krzesła obite beżową skórą idealnie wkomponowują się w otoczenie. W rogu sali znajduje się kącik dla DJ'a. Końcowy efekt - przecudowny. Zachwycona wyglądem restauracji udaję się do domu, aby samą siebie przygotować na bal.

Najpierw biorę regenerujący prysznic. Odświeżona wychodzę z łazienki, a następnie ubieram śliczną, miętową sukienkę bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca oraz zdobioną górą i lekkim falbankowym dołem do połowy uda. Moim makijażem oraz fryzurą zajmie się Marie, która właśnie wchodzi do mojego pokoju.
- Wow, cudowna sukienka - dziewczyna mojego brata wgapia się w moje ubranie.
- Dziękuję bardzo - uśmiecham się, a Marie bierze się do pracy. Chciałam oczywiście w miarę lekki makijaż, dlatego taki też zrobiła. Włosy lekko pofalowała. Spisała się na medal.
- Voilà! - wykrzykuje.
- Nie wiem, co powiedzieć. Bardzo Ci dziękuję - przytulam ją.
- Wyglądasz naprawdę zjawiskowo - uśmiecha się szczerze. Odwdzięczam się tym samym, po czym obydwie schodzimy na dół.
- Jak Ty świetnie wyglądasz - wykrzykuje Zoey, kiedy mnie zauważa.
- Ty też - odpowiadam, patrząc na jej czarną, tiulową sukienkę.
- My jedziemy z Twoimi rodzicami, a Louis i Marie swoim autem - informuje mnie.
- Okej - kończę i wychodzimy na zewnątrz, aby tam zaczekać na szanownych Mamę oraz Tatę.

Po dwudziestu minutach jesteśmy na miejscu. Jest godzina 19.47, a goście powoli zaczynają się zjeżdżać. Szukam wzrokiem Dana, lecz nigdzie go nie widzę. Ma jeszcze czas, ale obawiam się, że może nie przyjść.

Równo o 21.00 tata rozpoczyna imprezę.
- Witam szanownych państwa - mówi do mikrofonu, którego użyczył mu DJ. - Dziękuję wam za tak liczne przybycie. Jest mi niezmiernie miło powitać moich znajomych i przyjaciół. Mam nadzieję, że będziecie się bawić dobrze, a ten wieczór na długo zapadnie w waszej pamięci. Zaczynamy! - wykrzykuje, na co goście zaczynają gromko klaskać i wiwatować. DJ zapuszcza kawałek, a na parkiecie pojawiają się pierwsze pary tancerzy.
- Jak wam się podobało moje przemówienie? - pyta tata, kiedy do nas wraca.
- Perfecto - oznajmiam, na co uśmiecha się lekko. Nadal rozglądam się za Danem, ale chyba go nie ma. Właśnie w tym momencie drzwi otwierają się i do środka wchodzi on. Dan Bolton. Wygląda idealnie. Czarne jeansy i biała koszula z podwiniętymi rękawami. Obok niego wystrojona Monique. Z daleka widać kilogram tapety na jej twarzy. Założyła obcisłą, fioletową, lateksową mini. Gustownie, nie powiem. Nie chcąc, żeby mnie zauważyli, odwracam się spowrotem w stronę mojej rodziny.
- O proszę, Dan Bolton przyszedł. Idę się z nim przywitać - mówi tata.
- Ja muszę iść do łazienki - oznajmiam w panice i czym prędzej ruszam do toalety. Tak jak się spodziewałam, Zoey poszła za mną.
- Hej, co się dzieje? - pyta zatroskana.
- Przyszedł z nią, jakoś nie chcę im się pokazywać - odpowiadam.
- Jak to nie chcesz? Właśnie zaraz stąd wyjdziesz i pokażesz im się. Niech ta laska zobaczy, jaką piękną dziewczyną jesteś i jaką ma mocną konkurencję! Słońce - ujmuje mnie za podbródek - głową do góry - przytula mnie mocno. Poruszona jej słowami wychodzę z łazienki. Szukam wzrokiem rodziców, ale gdzieś przepadli. Znajduję za to Dana, który również mnie zobaczył. Wytrzeszcza oczy, na co się rumienię. Tym razem to ja staram się okazywać mu obojętność, więc przestaję na niego patrzeć i ruszam w głąb sali.
- Hej Sarah, pięknie wyglądasz - podchodzi do mnie Chace, syn dyrektora mojego liceum.
- Hej, dziękuję bardzo. Ty również świetnie wyglądasz - odpowiadam komplementem na komplement.
- Mogę Cię prosić do tańca? - pyta, a ja się zgadzam. Wiruję z nim na parkiecie przez kilka piosenek. W końcu pod pretekstem lekkiego zmęczenia, udaję się do rodziców, z którymi jest też Zoey oraz mój brat z Marie.
- Dużo już prezentów dostałeś? - zagaduję tatę.
- Mnóstwo - śmieje się.
- Przepraszam, panie Creig - słyszę jakiś głos za sobą. Wszyscy jak na rozkaz odwracamy się. To Dan. - Czy mógłbym prosić pańską córkę do tańca? - pyta nieśmiało, a mnie zatyka. Podobnie jak całą resztę.
- Tak, oczywiście - odpowiada zszokowany tata po chwili ciszy. Dan spogląda na mnie i wyciąga dłoń, którą ujmuję. Chłopak prowadzi mnie na parkiet, a w tym momencie piosenka kończy. W jej miejsce DJ puszcza wolny kawałek (w załączniku). Zaczynamy powoli tańczyć.
- Wyglądasz niesamowicie - szepcze mi do ucha.
- Ty też - odszeptuję. Przez resztę tańca nie zamieniamy ze sobą słowa. Po prostu patrzymy sobie w oczy. Jakby nic wokół nas nie istniało. Tylko my. Nic więcej.

Cześć Wam! Mamy kolejną część, dodaną o dosyć wczesnej porze ;) liczę, że wam się spodoba. Zostawiajcie po sobie gwiazdki i komentarze. Nawet nie wiecie, jak dużego mam banana na twarzy, kiedy się udzielacie. Do następnego, buziaki!

Córka Mojego Szefa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz