V. Zrozumienie

2.6K 75 5
                                    

Obudziłam się bardzo, bardzo późno, ok 18:30. Dzisiaj mieliśmy szkolne wyjście do kina, w którym nie chciałam uczestniczyć, więc i tak bym nie poszła. Ponadto nie miał się mnie kto o to czepiać, bo mama musiała wyjechać służbowo na całe dwa tygodnie i opiekowała się mną babcia, która tak na prawdę wogule nie przychodziła. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafki z lekami. Łyknęłam dużą dawkę przeciwbólowych i wróciłam na łóżko. Usiadłam na nie i podkuliłam nogi, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Niezbyt docierało do mnie to co stało się jeszcze kilka godzin temu, ale wiedziałam, że to na pewno nie był sen. Moje paznokcie wciąż były o 5 cm z długie, cholernie twarde i czarne, a rany zaczęły się paskudzić. Jakby tego było mało, całą noc siły mi się krwawe scenki z udziałem mojej rodziny, przyjaciół, kolegów, znajomych. Nie potrafiłam znieść myśli, że narażam ich takie niebezpieczeństwo, czułam też, że coś się we mnie zmieniło. Nie potrafię tego dokładnie określić, powietrze stało się jakby cięższe i miało inny smak. Czułam dziwną pewność siebie, której wcześniej mi brakowało i straciłam taką... obawę przed śmiercią... Siedziałam tak dobre kilka godzin, ale im więcej o tym myślałam, tym gożej się czułam. Postanowiłam zrelaksować się oglądając telewizję. Chciałam zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, nagle poczułam ogromny głód. Wstałam i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę.
-hmm... Serek wiejski, jogobella, pierogi ruskie, naleśniki... Ale gdzie jest mięso?! powiedziałam sama do siebie.- Chyba muszę iść do sklepu... Ale gdzie ja kupie mięso po godzinie 23?! Jestem głodna...bardzo głodna. Uch...-nie czekając dłużej na cudowne znalezienie jedzenia, zaczęłam ubierać się do wyjścia. Cała byłam ubrana na szaro-czarno (leginsy, podkoszulka szare, bluza z zamkiem i kapturem czarna). Po dłuższym spacerze znalazłam całodobowy sklep spożywczy. Kupiłam cielęce serca i piersi z kurczaka. Paznokcie strasznie przeszkadzały, nie mogłam złapać drobnych i w kilku miejscach przebiłam siatke z zakupami. Wracając do domu skręciłam w jakąś ciemną uliczkę. Usłyszałam cichy jęk. Szybko schowałam się za śmietnikami i spojżałam w stronę z której dobiegał dźwięk, by ocenić sytuację. Pod ścianą naprzeciwko leżała półnaga kobieta, związana własną bluzką. Na niej siedział wysoki mężczyzna, brunet, widocznie uchlany.
-Zaraz pokaże mojego przyjaciela... Napewno chętnie się z tobą zaprzyjaźni!-Krzyczał mężczyzna zdejmując kobiecie spodnie. "zabij! Zabij!" słyszałam cichy głos w mojej głowie. Początkowo chciałam go olać, ale był na tyle upierdliwy, że dla świętego spokoju postanowiłam zrobić to czego chce.
-Dobra...-wyszłam zza śmietnika z nożem w rece- Zostaw ją!-krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam.
-Hehehe... Bo co?-spytał z nutką drwiny w głosie. "zabij ich oboje! Oni nie zasługują na to by żyć!"mówił głos w mojej głowie.
-hmmm... Może i racja! - mówiąc to rzuciłam się na mężczyznę. Nie zdążył zareagować, upadł na ziemię. Kobieta skorzystała z nieuwagi napastnika, uwolniła się i uciekła. Zaczęłam dźgać mężczyzne w brzuch, ale nóż wyślizną mi się z ręki. Mężczyzna oprzytomniał i odrzucił mnie od siebie. Moje lekkie ciało boleśnie spotkało się ze ścianą naprzeciwko. Bezwładnie odsunęłam się w dół. Brunet chwiejnym krokiem, podszedł do mnie, chwycił za dekolt od podkoszulki i podniósł na wysokość swojej twarzy.
-Nietrzebabyło się wtrącać...- powiedział dotykając krwawiącej rany na brzuchu.- teraz ci się dostanie...- mruknął i mocno uderzył mnie pięścią w brzuch. Puścił mnie, a ja upadłam na ziemię i zwymiotowałam. Podszedł i chciał mnie kopnąć, ale ja złapałam jego nogę i wbiłam pazury w jego skórę. Upadł na ziemię. Wczołgałam się na niego i zatopiłam szpony w jego brzuchu. Złapał mnie mocno i przysunął do siebie, tak jakby chciał mnie przytulić. Zaczął mnie dusić. Niewiele myśląc zatopiłam ząbki w jego szyi, to było całkiem przyjemne... Mężczyzna zaczął wrzeszczeć, skorzystałam z jego nieuwagi i rozcięłam mu cały brzuch. Zaczęłam wyrywać wnętrzności i rozrzucać je po całej uliczce. Śmiałam się głośno, ale nie psychopatycznie... Tylko wesoło, przyjażnie, jak słodka nastolatka. Kiedy moja ofiara przestała się ruszać, poprostu zabrałam moje rzeczy i uciekłam. Niedaleko było jezioro, nikt tam nigdy nie chodził, ponieważ legenda głosiła że topielce wychodzą z jeziora i zaciągają do niego żywych. Wszyscy się bali tamtego miejsca, ponieważ rok temu utopiła się tu trójka dzieciaków. Usiadłam na ławce naprzeciwko jeziora i patrzyłam na tafle wody. Myślałam o tym co zrobiłam... i doszłam do wniosku, że teraz nie jestem lepsza od Jasona. Czułam się z tym dobrze."jesteś taka jak on. Jesteś potworem. Teraz nie masz się gdzieś iść." mówił głos w głowie. I miał rację. Nie mogłam wrócić do domu, ponieważ czułam się jak potwór i bałam się, że ktoś z moich przyjaciół mnie zobaczy i się przerazi. Odrazu by zadzwonili na policję, a oni byście zamknęli w wariatkowie.
Zrobiło mi się bardzo zimno. Pomyślałam że mogłabym się schronić u Jasona, wkońcu też jest potworem...
-chyba nie mam innego wyjścia ...-mruknęłam sama do siebie i poszłam w stronę rynku.

Laleczka (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz