Rozdział 20

1K 73 13
                                    

W notce pod rozdziałem ważna informacja. Więc proszę przeczytajcie.

Perspektywa Luny

Boże jak ja mam już dość tego wszystkiego. Sam fakt że mam urodzić dziecko temu czemuś mnie dobija, a do tego dochodzi to że Will ma mnie za kłamcę. Bardzo mnie zabolało jak powiedział mi to wtedy w restauracji. Chcę żeby to się w końcu skończyło...

Pustka. Ciemność ciągnąca się w nieskończoność. Cisza. I nagle ten głos. Znajomy, delikatny.
-Wiiilll... Wiiiilll...
Chłopak zadrżał gdy poczuł na swoim karku ciepły, świeży oddech.
Chłopak już kiedyś czuł ten oddech i słuchał ten głos. Tylko gdzie? Tego nie pamiętał. Ale może gdy się bardzo skupi, gdy sięgnie do głębi umysłu, znajdzie odpowiedź.
-Wiiilll... nie paaamiętasz mnieee...?
To prawda. Nie pamięta. Chociaż chwila... coś jednak sobie przypomniał. Wycieczka do Londynu. Dziewczyna. Hotel. Łóżko. Se... Holly. Ale jak? Dlaczego?
- Pamiętam. -odpowiedział po chwili Will.
- Dlaczego mnie zostawiłeś? Wiiillll... dlaczego? Bardzo tęskniłam... czy nie było nam razem dobrze?
Chłopak milczał. Nie chciał tego pamiętać. Za wszelką cenę chciał wymazać to z pamięci. Zapomnieć że zdradził Lunę... I udało mu się. A teraz wszystko wróciło. Każdy dotyk i oddech na nowo czuł na swoim ciele. Było mu tak dobrze. Przyjemnie.

Perspektywa Luny

Kiedy już trochę ochłonęłam poszłam do sypialni i położyłam się obok Willa. Wyglądał tak słodko i niewinnie. Przez sen wydawał cichy jęk. Leżąc twarzą do niego i trzymając go za rękę po chwili usunelam.

Nagle jeden dotyk przestał pasować do reszty. W dalszym ciągu czuł jak dwie delikatne ręce gladza go po ciele ale czuł też coś jeszcze. Jakby trzecia ręka trzymała go za dłoń. Ale skąd ona się wzięła? Raczej nie należy do Holly. Więc do kogo?
Chłopak myślał chwilę i nagle go olśniło. To dłoń Luny. Często łapie go za rękę kiedy nie może zasnąć. Czyli to oznacza że Will również śpi. A wszystko co się dzieje, wszystko co odczuwa nie dzieje się na prawdę. To tylko jego sen.

Gdy Luna się obudziła Will leżał koło niej z twarzą zwróconą ku niej. Jego błękitne, wyblakłe oczy zdawały się patrzeć wprost na dziewczynę. Niestety tylko zdawały. Luna podniosła się leniwie z łóżka i wcześniej całując swojego męża skierowała się do kuchni. Zaczęła przygotować śniadanie. Jajecznica z boczkiem, a do tego gorąca herbata. Kiedy już wszystko było gotowe dziewczyna zetknęła na zegarek. Dochodziła już 12. Postawiła posiłek na stole.
-Smacznego. - powiedziała radośnie jak nigdy. Całkiem jakby wczorajszej nocy nic się nie wydarzyło.
-Smacznego. -odpowiedział smętnie Will wkładając do ust pierwszy kęs.

Po śniadaniu w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Luna choć niechętnie podniosła się z wygodnej kanapy i otworzyła drzwi. Przed nią stał Johansson. Był cały brudny i potargany. Dziewczyna od razu spytała się co się stało ale mężczyzna nie chciał nic powiedzieć.
- Mogę wejść? - spytał i nie czekając na odpowiedź wcisnął się do środka.
Zachowanie demonologa wydało się Lunie bardzo podejrzane.
-Czemu nas pan odwiedził? - spytała dziewczyna po chwili niezręcznej ciszy.
-Jednak nie mogę wam pomóc.
- Ale jak to? - odezwał się nagle Will
-Ja nie mogę ale znam kogoś kto może. - spokojnie choć jakby ze strachem odpowiadał mężczyzna - To egzorcysta. Mój dobry przyjaciel. Nie zawiedzie cię się na nim. Obiecuje. To sprawdzony człowiek.
Lina wraz z Willem milczeli. Johansson widząc reakcję małżeństwa szybko pożegnał się i jak poparzony wybiegł z ich domu.

Wieczorem gdy Will już spał Luna siedziała w salonie i myślała o tym wszystkim. Kiedy przed jej oczami ukazał się on. Ten mężczyzna z restauracji w kapturze. Dziewczyna odruchowo odskoczyła kawałek. Mężczyzna powoli wstał, odwrócił się tyłem do dziewczyny i delikatnie zsunął z głowy kaptur. Oczom Luny ukazały się ścięte na krótko, czerwone włosy.
- Kim... - dziewczyna nie zdążyła skończyć gdyż gość jej przerwał
-Kim jestem? - powiedział z kpiną w głosie - Nie ważne.
-Cze... - znów to samo
-Czego chcę? Kompletnie niczego. No może poza kubkiem kawy. - mówił wciąż odwrócony tyłem do dziewczyny. Od czasu do czasu zerkał tylko na Lunę zza ramienia.
-No idź zrobić tę pielrzoną kawę. - warknął
- J-już. - rzuciła szybko i pobiegła robić kawę.

Kiedy wróciła mężczyzna siedział wygodnie na kanapie z kapturem na głowie. Znów nie było widać jego twarzy. Lunę strasznie interesowało to jak wygląda. Chciała go ujrzeć choć przez chwilę.
Mężczyzna upił łyk napoju i odstawił kubek na stół.
-Kim jesteś? - ponownie spytała Luna
- Ja? Jestem Tatuś. - spod kaptura wydział tylko śnieżno biały uśmiech.

_____________________

Witam!
Na początku chciałam przeprosić za taką długą przerwę ale nie miałam pomysłów.

Ważniejsze jest jednak to że poznałam chłopaka z którym od tego właśnie rozdziału zaczynam wspólne tworzenie opowiadań.

Chciałam zaprosić was do obserwacji jego profilu Maximos15

Dziękuje że jesteście, bo bez was nie byłoby mnie :*

Buźka :*

Następca ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz