Rozdział II ; List

83 3 0
                                    

-Jezu, jak zimno...- zaczęła marudzić od progu i odwiesiła skórzaną kurtkę na wieszak tuż obok drzwi. Znały się z Phoebe ledwie od roku, lecz dla niej i tak była prawie jak siostra, której nigdy nie miała.

 Vanessa była wysoką i szczupłą 29-latką.Drobną twarz w kształcie serca okalały długie, gęste włosy przefarbowane na kolor  jaskrawego błękitu, które dodatkowo kontrastowały z jej bladą cerą i ciemnym strojem. Nie ma co, wyróżniała się w tłumie.

Nie za duże, nie za małe usta w kolorze bladego różu i idealny, prosty nos, teraz lekko zaczerwieniony od zimna świata zewnętrznego świetnie ze sobą współgrały. Całość dopełniały duże, ciemnoniebieskie oczy, otoczony długimi, gęstymi rzęsami.

Czerwonowłosa uśmiechnęła się do siebie. O tak. Jej przyjaciółce z pewnością można było pozazdrościć. 

Podobnie jak Phoebe, Vanessa skończyła studia psychologiczne, jednak w przeciwieństwie do niej ona została w tym zawodzie.  Teraz pracuje jako psycholog kryminalny, w ciągu ostatniego roku kilka razy współpracowała z agencją Phoe.

-Pijesz herbatę i palisz....- stwierdziła mierząc wzrokiem przyjaciółkę.- ...co oznacza że prawdopodobnie zajmujesz się jakimś skomplikowanym śledztwem-dokończyła i z dziecinną radością podeszła do stolika.

- O tak... Prawdopodobnie seryjny morderca...- prychnęła zmęczonym głosem i zaciągnęła się głęboko.

Niebieskowłosa nachyliła się nad zdjęciami  i szybko przebiegła po nich wzrokiem.

-Hmm... Ciekawa sprawa, nie ma co-uniosła lekko brew. –Widziałam kiedyś akta tej sprawy...- wskazała wypielęgnowanym paznokciem zdjęcie 39-letniego biznesmena. –... ale o reszcie nie słyszałam. Mogę Ci załatwić dokumenty o tej sprawie.

-Dzięki, nie wiem czy mi coś dadzą, ale nic nie jest niemożliwe-wzruszyła ramionami i zgasiła niedopałek papierosa w stojącej między papierami szarej popielniczce.  Sięgnęła po kubek herbaty. 

-Tak właściwie... Dlaczego zawsze siedzisz nad każdym, możliwym śledztwem?- spytała nagle wstając i ruszyła do kuchni.  Jej koleżanka wywróciła oczami.

-Zadajesz te pytanie za każdym razem.

-Bo nadal tego nie rozumiem.

-Teraz też pewnie nie zrozumiesz...- stwierdziła wracając do studiowania kilkustronicowego tekstu.

-Prawda- stwierdziła współlokatorka i wstawiła sobie wodę na herbatę.

Kilka godzin później papiery ułożone leżały spokojnie w sypialni Phoebe, tak samo jak laptop, a obie dziewczyny siedziały przed telewizorem oglądając kolejny, niezbyt udany, film psychologiczny. Młodsza ziewnęła.

-Właśnie... Zapomniałam...- powiedziała nagle Vanessa i wstała żeby skierować się do swojego pokoju . Młodsza odprowadziła ją wzrokiem i ściągnęła brwi. Po krótkiej chwili wróciła do salonu z  kopertą wielkości zwyczajnego bloku rysunkowego.

Phoebe spojrzała na nią zaciekawiona. Coś w jej podświadomości wiedziało od kogo to, ale reszta nie chciała dopuścić do rozczarowania.

-Kiedy byłaś w sklepie kurier to przyniósł.- powiedziała wręcz znudzona i podała jej paczkę. Dziewczyna spokojnie chwyciła kopertę i zmierzyła ja wzrokiem. Po odkryciu nadawcy na jej twarz mimowolnie wstąpił szeroki i lekko rozmarzony uśmiech.

-Zachowujesz się jak naiwna nastolatka-prychnęła Niebieskowłosa i skierowała się do kuchni. Machnęła na to ręką .

-Idę do siebie. Do jutra – prychnęła i wręcz pobiegła do swojej sypialni.

Dość duży pokój nie wyglądał na świat 27-letniej kobiety, bardziej 19-latki. Ściana naprzeciwko tej z drzwiami była cała przeszklona. Rozciągał się za nim piękny widok. Waszyngton nocą wyglądał jeszcze lepiej niż za dnia. Nad całym miastem unosiła się poświata która pokazywała że miasto funkcjonuje  także w nocy.  Ściany w pokoju były białe, na podłodze leżały panele w szarawym odcieniu. Naprzeciwko „okna" stało masywne, podwójne łóżko z wyglądającego na stare drewna, w odcieniu podłogi. Wezgłowie stanowiła prosta, szeroka półka sięgająca około metra nad materac, na której poustawiane było wiele różnorodnych świec i świeczek.  Po obu stronach łóżka stały małe, okrągłe stoliki z takiego samego drewna jak łóżko oraz reszta mebli w pokoju,  spełniające rolę stolików nocnych. Na każdym z nich leżało pełno książek, zdjęć ,pocztówek i innych papierków, a także wysoka, prosta lampka. Łóżko było okryte ciemno czerwoną pościelą na której leżało pełno poduszek i jaśków najczęściej z logami różnych zespołów i organizacji lub z różnego typu nadrukami. Centralnie nad łóżkiem wisiał duży, biały arkusz papieru z szczegółowym szkicem. Mimo braku kolorów na pierwszy rzut oka było widać że przedstawia on o kilka lat młodszą Phoebe.  Na szkicu było widać jej twarz mniej więcej do linii obojczyka. Pozowała lekko bokiem a jej wzrok kierował się gdzieś poza „kadr". Zarówno jej oczy jak i rysy twarzy biły po oczach śmiechem i radością, a jej usta wygięte były w szerokim uśmiechu. Włosy niedbale opadały na ramiona. Phoebe spojrzała na rysunek i mimowolnie się uśmiechnęła. Szkic był dziełem  Michael'a – jej chłopaka który obecnie przebywał na misji, w Afganistanie.

Wokół arkuszu wisiało wiele mniejszych zdjęć, plakatów oraz innych szkiców,  które zajmowały całą ścianę i tworzyły jakby tapetę. Przy kolejnej ścianie stało duże biurko zawalone kolejną porcją książek, listów, dokumentów i innych, zbędnymi drobiazgami. Nad nimi wyrastała  kolejna lampka, a gdzieś pod  dokumentami leżał laptop. Z kolei przy ostatniej ścianie, tej równoległej do ściany z biurkiem stała pojedyncza komoda na której stało wiele ramek ze zdjęciami. Po obu jej stronach były drzwi, które, swoją drogą, miały kolor zbliżony do tego panel i mebli. Jedne prowadziły do sporej, czarno-białej łazienki, a drugie do wypełnionej „garderoby".

Z wyrazem dziecinnego zadowolenia na twarzy zaświeciła jedną z lamp obok łóżka i położyła kopertę na łóżku. Z otwierania listu od Niego zawsze robiła wielką sprawę. Ale takie po prostu było jej przyzwyczajenie.

Critical Acclaim Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz