Rozdział III ; "odtworzyć Twój uśmiech"

69 2 2
                                    

Szybko założyła swoją tradycyjną pidżamę- najzwyczajniejsze w świecie majtki i duża, rozciągnięta koszulka, tym razem  szara z ciemniejszym napisem „NAVY", należąca do Michael'a. Zostawił ją u niej przed wyjazdem.

Uśmiechnęła się do siebie i ułożyła się wygodnie pod ciepłą, krwistoczerwoną  kołdrą. Związała włosy w niedbałego koka.

Otworzyła delikatnie kopertę. Odwróciła ja do góry nogami, tak by zawartość wypadła na jej kolana. Odłożyła opakowanie na bok i podniosła to, co z niego wypadło.

Podniosła długi zwyczajny łańcuszek z zwyczajnymi wojskowymi nieśmiertelnikami. Odłożyła łańcuszek na półkę nocną i chwyciła zdjęcie oddziału mężczyzny. Mimo tego że naprawdę wolałaby żeby był z nią tutaj, w Waszyngtonie, cieszyła się że spełnia swoje ambicje.  

Ostatnią rzeczą, poza listem, był kolejny rysunek na zwykłej kartce z zwyczajnego zeszytu w kratkę. Szkic, jeżeli tak to można nazwać, składał się z wielu kresek czarnym długopisem. Przedstawiał on tylko usta, wygięte w szerokim, pełnym radości uśmiechem. Przypominał trochę uśmiech z tego rysunku nad łóżkiem.

Na odwrocie kartki był napis;

Nawet po tak długim czasie potrafię idealnie odtworzyć Twój uśmiech.

                                                                                                         ~ M.

Rysunek złożony z kilku prostych kresek rozczulił ją bardziej niż cokolwiek. Rzeczywiście przypominał jej uśmiech. Nie można było wątpić to że był cholernie utalentowany. Wygramoliła się z łóżka i podeszła do biurka. Wyszukała taśmę i nożyczki po czym podeszła do „wytapetowanej" ściany. Odczepiła jakiś mały plakacik , mniej więcej wielkości kartki z rysunkiem i wkleiła szkic na jego miejsce. Wróciła do łóżka z niedorzecznym uśmiechem.

Zainteresował ją list. Rzadko udawało im się zmówić żeby mogli pogadać, więc często każde z nich pisało listy. Częściej był to on, jednak ona też nieraz wysyłała tę staroświecką wiadomość. Vanessa, z resztą Phoebe też, często się śmiały że to strasznie romantyczne.  Właściwie... To jest romantyczne.

Phoe odrzuciła wszelkie inne myśli i wróciła do listu. Michael był mimo wszystko „artystyczną duszą". Pięknie rysował, pisał i grał na kilku instrumentach. Dziewczyna zawsze czuła się przy nim gorsza. Miał tyle zainteresować i chyba nie było rzeczy która by mu nie wyszła. Nawet gotował lepiej od niej. Listy zazwyczaj nie były długie, ale dla niej każde słowo które wyszło spod jego ręki było kolejnym powodem do szczęścia.

                                                                                    24 października 2012

Hej, skarbie.

Szkoda że znów nie udało nam się zgadać. Wierz, lub nie, ale cieszyłem się jak głupi że znów Cię usłyszę. Za dużo pracujesz tam, w tym Waszyngtonie. Boję się że kiedy wrócę, będę miał Cię za mało.

W chwili, kiedy to piszę zostało jeszcze równo 14 dni do mojego powrotu. Nie mogę się doczekać aż znów Cię zobaczę. Z każdym dniem cieszę się coraz mocniej. Mam nadzieję że uda Ci się mnie odebrać z lotniska. Nie zgadzaj się na żadne nadgodziny, jasne? : ) Chcę Cię mieć jak wrócić do domu.

Szczerze chciałbym wierzyć że u Ciebie w pracy lepiej, i że udało Ci się wybić, ale skoro za każdym razem kiedy mamy rozmawiać jesteś zajęta, spodziewam się innej rzeczywistości.

Nie chciałem Cię martwić, ale jednak muszę  się Ci wyżalić. Widzisz, mała? Nawet kiedy dzielą nas tysiące mil, a ja piszę do Ciebie głupi list nie mogę nic przed Tobą ukryć. Jak ty to robisz? (Wiem że się teraz smutno uśmiechasz i boisz się co napiszę : ) )

W każdym razie straciliśmy już trzecią osobę z oddziału , i to kobietę. Chciałem Cię ostatnio prosić byś w moim imieniu wybrała się na pogrzeb, ale teraz pewnie już za późno. Boję się że oberwę następny. W ostatnim tygodniu zginął nawet cały oddział z Kanady. Denerwuję się przed każdym wyjazdem z bazy jak cholera. Nie wydaje Ci się że zaczynam myśleć egoistycznie?

Mam też dla Ciebie, jak myślę, dobrą wiadomość. Po powrocie do Waszyngtonu już prawdopodobnie nie wracam tutaj. Mam zostać oddelegowany do jednostki antyterrorystycznej w Stanach. Ubiegam się o miejsce w Waszyngtonie, lub gdzieś w pobliżu, ale wiesz jak to bywa.

Byłbym szczęśliwy gdybyś równie niecierpliwie oczekiwała mojego powrotu co ja końca służby : )

Póki co życzę Ci miłych snów( Nie czytaj za dużo razy tego listu. Nie do twarzy ci z podpuchniętymi oczami), oczywiście o mnie.

                                                                         Twój ukochany

                                                                                  Michael.

P.S.- Wspominałem że Cię kocham? : )

Phoebe z trudem powstrzymała łzy radości. Ostatni raz widziała go, nie przez kamerkę , ale tak... „osobiście" prawie pół roku temu. Co prawda miał zaplanowaną przepustkę na początku wakacji ale w końcu do tego nie doszło, gdyż mieli jakieś problemy.

Do tego nie będzie musiała już się z nim rozstawać. Zostanie z nią w Stanach, nie będzie już musiała każdego wieczoru zastanawiać się czy w ogóle jeszcze żyje.  Zaraz! List pisał 24. Pisze że zostało 14 dni... Dzisiaj jest 2 listopada. Phoebe zawsze była kiepska z matmy, a emocje jeszcze bardziej plątały jej myśli które ciągle wchodziły na nowy tor.

Raz, dwa, osiem... nie, nie...  Sześć! Michael przylatuje w poniedziałek. Jeszcze pieprzonych sześć dni do powrotu jej ukochanego.  Będzie mogła  nie tylko usłyszeć jego głos, który w dodatku jest zniekształcony przez tysiące mil które ich dzielę.  Będzie mogła go dotknąć, pocałować, usłyszeć.  Dotknąć jego lekkiego zarostu.

Z niedorzecznym uśmiechem zaczęła czytać list jeszcze raz.  A potem kolejny. Żeby upewnić się że nic nie ominęła, ani że nic nie przekręciła. 

Critical Acclaim Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz