Rozdział 11.

764 36 13
                                    


Gdy moi rodzice wrócili do domu od razu szybko starałem sobie przypomnieć formułkę mojej wypowiedzi kierowanej w ich stronę.

Zszedłem na dół i usiadłem na fotelu. Kątem oka mogłem zauważyć, że przyglądają się mi.

Nie dziwię się im. Zawsze miałem głęboko gdzieś większość spraw.

- Sasuke coś się stało? - zapytała ciepło matka i usiadła na przeciwko mnie czując, że potrzebuję rozmowy z kimś.

- Nie - wydusiłem z siebie odpowiedź czując jak moje serce uderza o żebra. - To znaczy tak.

- O co chodzi? - dołączył się ojciec i usiadł obok mamy na skórzanej kanapie.

Przyjechałem dłonią przez moje hebanowe włosy i wypuściłem powietrze z płuc.

- Nie wiem jak to ująć, powiedzieć, nie wiem jak się wysłowić - powiedziałem. W oczach mej mamy mogłem dostrzec iskierki szczęścia, chyba szczęścia, nie wiem.

- Będziemy dziadkami? - podniosła się i uśmiechnęła.

Na szczęście nie - pomyślałem.

- Czy ty chcesz rzucić studia?! - krzyknął ojciec z jakimiś podejrzeniami i również wstał.

- Co? Nie - spojrzałem na nich. - Usiądźcie.

Usiedli. Czułem się jakbym miał dzieciom tłumaczyć skąd się biorą. To było naprawdę żenujące i zawstydzające, ale za to bardzo ważne.

- Moja przyjaciółka - zacząłem, a uśmiech nie znikał z twarzy mojej rodzicielki.

- Ona ma problemy - dodałem. Mina mojego ojca wyrażała tylko powagę, ale mogłem odczytać z jego twarzy, że mnie słucha.

- Rodzinne i zatapia żal do nich w alkoholu bądź nie tylko - znowu przyjechałem dłonią po włosach ogarniając je sprzed moich oczu.

- Sasuke - zaczął mój ojciec i delikatnie ścisnął dłoń mojej matki, a jego żony. - Przyjmiemy ją do naszego domu skoro widzimy, że ci na niej zależy.

- Zmieniłeś się - dodała moja matka.

Uśmiechnąłem się lekko i wstałem.

Rodzice opuścili salon i udali się do sypialni, a ja pobiegłem na górę.

Chwyciłem telefon w dłoń i wybrałem jej numer.

Jeden sygnał - nic.

Drugi sygnał...

- Halo? - odezwała się cicho Sakura, w jej głosie można było wyczuć strach. Tak jakby bała się jutra.

- Masz się pakować - powiedziałem. - Słyszysz?

- Co? Sasuke, czemu? - zapytała zdziwiona.

- Nie udawaj głupiej, już jadę do ciebie. Weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy.

- Jasne - wyszeptała.

- Masz się nie rozłączać - przypomniałem sobie tamtą burzę. Przypomniałem sobie jak Haruno żałośnie błagała, żebym przyszedł.

- To żałosne, Sasuke - ubierałem już w tym czasie buty i pobiegłem do auta.

- I kto to mówi? - zapytałem już z uśmiechem w aucie.

Odpaliłem je i pojechałem w stronę jej domu.

- Jaki masz adres? - znowu zadałem pytanie jednak byłem skupiony na drodze.

- Ulica imienia Sannina Tsunade, numer domu 25 - powiedziała i usłyszałem jak zasuwa suwak. Znałem tutaj wszystko na pamięć, więc nie potrzebowałem GPS'a.

- Są twoi rodzice? - znowu zapytałem.

- Tak - szepnęła i pociągnęła nosem. Zapewne płakała nim zadzwoniłem.

- Zaraz będę. Kiedy ostatnio piłaś? - kolejne pytanie padło z moich ust. Musiała się pewnie czuć jakby była na przesłuchaniu. Ja po prostu musiałem wiedzieć albo tylko chciałem.

- Wczoraj wieczorem - odpowiedziała bez zastanowienia. Zaklnąłem w myślach. Staczała się przez własnych rodziców, przez tych potworów, których nie było nawet można nazwać opiekunami prawnymi, a co dopiero ludźmi.

Pojechałem pod jej dom i szybko wysiadłem z auta.

- Już jestem - rozłączyłem się.
Światło latarni padało centralnie na mnie, gdy wysiadłem z pojazdu.

Bez pukania wszedłem do jej domu.

Śmierdziało tytoniem, wszędzie były puste butelki po alkoholu bądź tylko szkło. Po całym mieszkaniu roznosił się dym i grała muzyka, ale niezbyt głośno.

Usłyszałem jak ktoś zamyka drzwi, zapewne usłyszała jak wszedłem i opuściła pokój.

Poszedłem w kierunku tego odgłosu. Niestety musiałem iść przez salon. Szedłem pewien siebie.

Przeszedłem przez pomieszczenie, a rodzice różowowłosej zwrócili na mnie uwagę. Ze schodów zbiegła dziewczyna.

Miała zadrapanie na policzku, z którego sączyła się dalej krew. Miała siniaki na rękach, a jej włosy były potargane. Twarz opuchnięta przez płacz, policzki zaróżowione i ślady łez na nich. W dłoni trzymała małą torbę.

Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Objąłem ją ramieniem.

Podszedł do nas jej ojciec. Odepchnął dziewczynę ode mnie i uderzyła plecami o ścianę.

Dostałem w twarz. Mężczyzna nie należał do niskich. Moja głowa automatycznie przekręciła się w bok, a z mojego nosa leciała krew.

Co jak co, ale czuć było od niego, że pił. Cela miał, nie powiem.

- Taki twardy jesteś?! - wydarł się i splunął na mnie swoją śliną. - A ty co się gapisz mała gówniaro? Chcesz powtórkę, hę?!

Zacisnąłem dłonie w pięści i uderzyłem go w klatkę tak, że poleciał do tyłu. Do trzeźwych nie należał, więc równowagi nie utrzymał i gdy się zachwiał poleciał na podłogę.

Przemawiała przeze mnie złość.

Zaczęliśmy się bić. Złapałem go za bluzkę. On leżał, a ja na nim siedziałem. Słyszałem płacz przestraszonej Haruno. Obijałem mu pysk. Gdy skończyłem podniosłem się i mocno ją przytuliłem.

Nie zdążyłem zareagować, ponieważ jej matka, tak przypuszczam, uderzyła mnie butelką w głowę. Delikatnie ją popchnąłem na łóżku. Z łuku brwiowego leciała mi krew tak samo jak z nosa.

Szybko opuściliśmy dom i wsiedliśmy do samochodu. Po niepełnej minucie byliśmy już w drodze, w ja czułem ból prowadząc. Najbardziej szkoda było mi jej. Nie odzywała się. Musiała ochłonąć. Postanowiłem, że na miejscu opowie co się stało.

Przynajmniej miałem taką nadzieję.

====================================

Hej :3

I jak?

Może być?

Mi się ogólnie podoba. Staram się być aktywniejsza.

Gdy Zakończę tą książkę pojawi się fanfiction o członku zespołu 5SoS.

Bedzie ono pisane z kimś :)

Gdy skończę MadaSaku postanowiłam, że zacznę książkę o Levim z SnK i OC.

Tematyka Naruto nie zniknie z mojego profilu, ponieważ gdy Zakończę ff o Lukeyu wróci SasuSaku :))))

Będziecie musieli wytrzymać :)))

Jest was coraz więcej i to jest niesamowite.

Mam nadzieję, że ktoś czyta te krótkie notki ;-;

Do przeczytania

~ Mejciaq

Zagubiony - SasuSakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz