- Sasuke! Przynieś mi pieczarki maczane w musztardzie! - krzyknęła do mnie Sakura z salonu.
Tak jest od 9 miesięcy. W kółko latam od salonu do kuchni. Czemu ja? Od paru miesięcy mieszkamy w mieszkaniu, które załatwiłem po znajomości. Za cztery miesiące mamy mieć ślub z Sakurą, a wszystko jest zaplanowane od pięciu miesięcy.
- Proszę - wymamrotałem dysząc i podałem jej to o co prosiła.
- Dziękuje - uśmiechnęła się najpiękniej na świecie i pocałowała mnie w czoło. Czasami naprawdę się opłaca ganiać z jednego pomieszczenia do drugiego, serio.
Co u Naruto i Hinaty? Mają przeuroczego synka Boruto, który jest naprawdę podobny do ojca. Uzumaki już od kilku miesięcy planuje oświadczyć się białookiej. Postanowił, że zrobi to na naszym weselu, jednak mądry to on jest.
Co do płci naszego dziecka. Nic nie wiemy, chciałem, żeby była to niespodzianka. Haruno, bo na chwilę obecną nie Uchiha, wiele razy jęczała, że chce wiedzieć czy to chłopiec bądź dziewczynka. Nie uległem, nie tym razem.
Szybko udałem się do toalety za potrzebą. (Pamięta ktoś pierwsze rozdziały? *^* Dop. Aut.)
- Sasuke! - wydarła się różowowłosa piękność, gdy ja się odlewałem. Nikt nie ma lepszego wyczucia czasu od niej. Seryjnie.
- Czego?! - odkrzyknąłem zapinając rozporek.
- Zaczęło się! - usłyszałem i wypadłem z łazienki niczym torpeda. Biegłem ile sił w nogach i wziąłem ją na ręce.
Nie minęła chwila, a już byliśmy w samochodzie, w drodze do szpitala. Saku mi nie pomagała krzycząc wiązankę przekleństw i tych podobnych. Całe szczęście, że były same zielone światła, bo inaczej zielonooka rodziła by na tylnym siedzeniu. A ja nie chciałem być światkiem narodzin w moim aucie. Zatrzymałem się jak najbliżej wejścia głównego i pobiegłem po pielęgniarkę. Kobieta z recepcji wzięła wózek inwalidzki, a następnie udała się na parking. Moją kobietę było słychać nawet w środku. Donośny głos to ona miała, oj miała! Pracownica szpitala wjechała z moją narzeczoną do jakiejś sali, a mi pozostało tylko czekać na to co przyniesie los.
W między czasie zadzwoniłem do moich rodziców, którzy już byli w drodze.
Następnie była Hinata oraz Naruto, którzy utknęli w korku.
Wahałem się czy zadzwonić do państwa Haruno. Co jeśli byli pijani? Wolałem nie ryzykować, ale Sakura pewnie chciałaby, żeby tu byli. Dlatego wziąłem telefon do ręki i zacząłem szukać do nich kontaktu. Niestety nie miałem do nich numeru telefonu, więc pobiegłem do pojazdu i pojechałem do ich domostwa. Po co? Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje.
Po niecałych dziesięciu minutach byłem na miejscu. Stałem przed drzwiami i zastanawiałem się czy na prawdę chcę zapukać. Ja nie, ale ona chciałaby. Zapukałem, ale nikt nie otworzył. Lekko się wkurzyłem, bo przyjechałem tu, a ich nie ma. Może lepiej? Co jeśli matka naszego dziecka nie chciała ich widzieć? Z tymi myślami wróciłem do szpitala, gdzie dalej toczy się akcja.
#
Miałem wrażenie, że mijają tygodnie, a dziecka dalej nie ma na świecie. Słyszałem jęki Haruno. Od jakiegoś czasu towarzyszyła mi rodzina oraz przyjaciele. Tak, miałem przyjaciół.
#
- Panie Uchiha - zawołał mnie doktor. - Proszę wejść.
Rzuciłem się na szczupaka do sali, seryjnie.
Spojrzałem na wycieńczoną ukochaną, która trzymała naszego potomka.
Wziąłem taki taboret i usiadłem obok.
- Chłopiec czy dziewczynka?
- Dziewczynka, jest piękna - wyszeptała.
Wziąłem córkę i zacząłem płakać. Była taka krucha. Wiedziałem, że już ją kocham. Inaczej się nie dało.
- Dajmy jej na imię Miyuki - cicho poprosiłem.
- Miyuki Uchiha - zachichotała, a ja oddałem naszego malucha do mamusi.
- Pójdę powiedzieć reszcie...
#
KONIEC XDDDDDD
Nie podoba mi się, bo wolę smutne zakończenia, ale niech wam będzie
Gdyby zakończenie było smutne książka byłaby dłuższa.
~Mejciaqxxx
CZYTASZ
Zagubiony - SasuSaku
FanfictionSasuke Uchiha, student prawa, a dokładniej zagubiony student. Nie wie co to miłość ani uśmiech. Pewnego wieczoru na imprezie poznaje Sakurę Haruno. Dziewczyna ma jeden wielki problem i uczy ono mężczyznę, że nie każdy ma tak dobrze w życiu. Przecież...