Rozdział 16.

715 39 5
                                    


Po godzinie spędzonej w korku byliśmy na miejscu. Cały ten czas Sakura mnie uspokajała. Jestem jej wdzięczny. 

- Wolność, nareszcie - powiedziała wychodząc z pojazdu.

Uśmiechnąłem się delikatnie i wysiadłem z samochodu. 

- Wolność to będzie jak będziemy w drodze powrotnej - mruknąłem i spojrzałem na nią. 

- No ej! Zobaczysz, że zakupy są super - uśmiechnęła się i złapała moją dłoń. 

- One nigdy nie będą super - wymamrotałem. 

- Przesadzasz - powiedziała zrezygnowana. 

- Oj, nie bocz się już - objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do mojego boku. Ucałowałem jej czoło. 

Zarumieniła się na policzkach, a ja tylko pokręciłem głową.

- Chodźmy już - odezwałem się i ruszyłem w stronę wielkiego centrum, w którym mieliśmy stracić tak wiele cennego czasu. 

#

W końcu wyszliśmy z tego piekła. 

Prezenty zakupione, można wracać. 

Jeszcze nigdy tak dobrze nie zaniosłem chodzenia po sklepach, w których i tak jest to samo. Tylko cena się różni. Raz coś upolujesz taniej, a raz drożej. Bez sensu. 

Zaparkowałem w garażu, całe szczęście nie będę musiał odśnieżać pojazdu, ponieważ za wiele białego pyłu nie napadało. 

Wysiadłem pierwszy i okrążyłem środek transportu. Następnie znalazłem się przy drzwiach Haruno i otworzyłem jej drzwi oraz podałem rękę. 

Itachi byłby ze mnie dumny. Zawsze powtarzał, że z kobietami trzeba obchodzić się delikatnie i powoli, wszystko na spokojnie. Myślałem, że to tylko zwykła gadka. Nigdy zbytnio nie szanowałem płci przeciwnej, ale od kiedy znam JĄ zacząłem. 

- Miło - zachichotała i złapała moją dłoń po czym wysiadła z auta. 

Podałem jej klucze od domu, a ona patrzyła na mnie zdezorientowana. 

- Po co mi one? - zabrała klucz do zamka od drzwi.

- Żeby wejść do środka? - powiedziałem jakby było to najbardziej oczywiste na świecie. Było przecież, prawda? 

- A ty gdzie chcesz być w tym czasie? - zapytała.

- Pojadę na cmentarz, odwiedzić brata - mruknąłem odwracając wzrok. Nie było mi łatwo o tym mówić.

- Jadę z tobą - spokojnie stwierdziła. Nawet nie zapytała o pozwolenie lub nie spytała mnie nawet o zdanie. Przeklęte babsko.

- Po co? Żeby mi tylko zawadzać? - prychnąłem i ogarnąłem włosy sprzed oczu.

- Nie. Chciałam ci towarzyszyć, bo jesteś dla mnie przyjacielem i myślałam, że ja dla ciebie jestem przyjaciółką - warknęła. 

Przyjaciółką, przyjacielem, przyjaciółką, przyjacielem...

- Ja - zająknąłem się. - Ja przepraszam - wypadło z moich ust niczym pocisk z armaty. 

- Nic się nie stało - mruknęła i spuściła głowę.

- Pomożesz mi zanieść zakupy do środka? Chciałbym mieć to po prostu z głowy - westchnąłem po raz kolejny odgarniając niesforne kosmyki sprzed oczu. 

- Jasne - uprzedziła mnie i otworzyła bagażnik, w którym znajdowały się upominki dla najbliższych.

Zanosiliśmy torby do środka nie śpiesząc się. Gdy już skończyliśmy wróciliśmy na swoje miejsca, które znajdowały się w pojeździe. 

Zagubiony - SasuSakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz