Rozdział 17

34 7 1
                                    


-To kagune należy do twojego ojca, kochana- powiedział dziadek. Jak to mojego ojca!? Dlaczego, jak, z kąt?

-Czyli mój ojciec był...- nie dokończyłam, skuliłam się i zaczęłam krzyczeć, płakać i bić pięścią w chodnik.

-Tak.

Moje życie straciło sens, zostałam sama jak palec. Kamil się odwrócił, nikogo już nie mam. Jedyne co chce to zginąć z kagune ojca. Nie, nie mogę! Wkurzona wstałam z płaczem, szczęka trzęsła mi się z zimna. Wkurzona, brudna i zła. Popatrzyłam na nich z pod byka, Kamil był przerażony, patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. Cofnęli się parę metrów ode mnie.

-No co?

Popatrzyli w górę a ja za nimi. Co zobaczyłam przyprawiło mnie o pewność siebie. Moje kagune, nie przypominało żadne z wymienionych kagun. Uśmiechnęła się lekko, na co starzec był bardzo podekscytowany.

-Kamilu bardzo bym chciał takie kagune w swoim schowku.

-Bezczelny staruch- jak można mówić o kagune jak na rzecz kolekcjonerską? Nie mogę poukładać sobie w głowie to, że mój ojciec nie żyje i to, że Kamil jest moim wrogiem. Starzec wyciągną drugą walizkę, która się otworzyła. Miała to same kagune co ja, tylko białe. Mieniło się w kolorach białych i w przerywkach na czerwono. Miałam czarne z czerwonymi przerywkami. Wyglądały na zmutowane kagune macki, tylko ma jedną mackę, ale potężną. Bez zastanowienia skoczyłam na starca na co on oparł mój atak. Kamil zakłopotany zaatakował mnie od tyłu na co szybko skoczyłam w bok. Spudłował i walną w chodnik , robiąc przy tym dość sporą dziurę. Chciałam z stamtąd uciec, ale coś nie pozwalało mi na ucieczkę. Jedną myślą było to, aby uciec od wszystkiego. Kamil zamachnął się, ale spudłował. Był bardzo blisko mnie, popatrzył mi prosto w oczy i szepną ,,Przepraszam" wtedy poczułam ból w brzuchu. Opadłam, mrowiło mnie przed oczyma. Złapałam się za miejsce bólu, jedyne co widziałam to, krew na moich ubraniach i rękach. Walczyłam ostatnimi siłami, podniosłam Kamila w pasie, spojrzałam na niego ze złością i rzuciłam nim o najbliższą latarnię, na co się wygięła. Kamil upadł na ziemię, jęczał z bólu. Dziadek przyglądał się temu w najlepsze. Stałam tak wpatrując się w niego z pogardą, patrzyliśmy sobie w oczy jak na filmach WESTERNOWYCH. Zaczął padać deszcz, wokół nas nikogo nie było, na szczęście. Starzec walczył bardzo dobrze, w pewnych momentach nie nadążałam za jego ruchami, byłam padnięta. Wykorzystał moją chwile nie uwagi i złapał mnie w pasie, odezwał się wcześniejszy ból. Zaciskał mnie coraz mocniej, na co odpowiadałam krzykiem. Dziwne, że nikt mnie nie słyszał niedaleko były normalnie bloki ,,zamieszkane". Chciałam, aby się to wszystko skończyło. Przeciwnik nie dawał za wygrane, usłyszałam cichy dzwonek. Ktoś do niego dzwonił. Nie słyszałam rozmowy, byłam na wpół przytomna, jedyne co zauważyłam to jego zniesmaczenie i złość. Zobaczył, że straciłam przytomność. 

KAMIL:


Byłem zdezorientowany, cały czas leżałem pod latarnią już niedziałającą. Plecy bolały mnie jak cholera, miałem wyrzuty sumienia, że nie powiedziałem Rei prawdę. REI! Starzec trzymał ją w tali tym gównem. Wstałem bezsilny, położył ją na podłogę. Podbiegłem do niej ze łzami w oczach i z myślami ,,Ona mi tego nie wybaczy" ,,Czy jest wszystko dobrze" oraz ,,Czy mi kiedyś wybaczy" Wątpiłem w to ostatnie, nie wybaczyłby sobie jakby znowu jej coś się stało. Podniosłem ją, leżała na moich kolanach, było mi cholernie zimno jeszcze padało. Ściągnąłem koszulę i zawiązałem jej wokół jej tali, aby zatamować krwawienie. Na szczęście miałem pod sobą czarny podkoszulek.

-Dlaczego jej to zrobiłeś?!

-Kamil, przecież ona jest bezlitosnym potworem i mogłaby zabijać ludzi kiedy i gdzie chce! Chciałbyś tego, aby zabiła twoich znajomych?

-Oczywiście, że nie, ale bym jej pomógł.


Straszna PrawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz