-Ty... - warknęłam w jego stronę.
Głos należał do Lucasa..
-Witam Claro... I Ferid? - uśmiechnął się.
Spojrzałam błagalnie na Ferida z nadzieją, że ma jakiś plan ucieczki. Niestety jego wzrok był wbity w brata.
-Możemy odejść? - spytałam.
Powinnam teraz skarcić się w myślach, jak w takiej sytuacji mogę zadawać tak durne pytania. Bez powodu mnie raczej tu nie przyplątał i raczej nie myśli mu się mnie wypuścić.
-Oczywiście.. że nie. - zaśmiał się.
-Dlaczego? Co zrobiłam?
-Urodziłaś się. - szepnął smutno Ferid.
-Słucham ? - odeszłam kilka kroków od niego.
-Czy jesteś na tyle tępa żeby nie zrozumieć? - zaśmiał się Lucas.
-Najwyraźniej jestem. - zacisnęłam pięści.Poczułam ból w klatce piersiowej. Pomimo jego siły, zignorowałam go. Czułam się bezradnie, nie mogłam nic zrobić. Nawet pomóc Feridowi. Jedyne co mogę zrobić to uciekać... Tylko gdybym wiedziała jak...
-Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? - spytałam.
-Jesteś moją ofiarą, proste?
Zamurowały mnie te słowa.
-Wypuść nas... Lucas.- odezwał się Ferid.
W tym momencie ból znowu przeszedł przez moje ciało z podwójną siłą. Na moje nieszczęście był tak mocny, że spowodował mój upadek i popchnięcie Ferida na stojący obok niego już zepsuty, i nie nadający się do użytku wózek widłowy.
~ Trzymaj się... -odezwał się głos w mojej głowie.
Czyżby Ferid miał dostęp także do moich myśli? Świetnie.
Nie, to się nie trzyma kupy.
Dlaczego Lucas chce..
-Koniec tych rozmów. Clara, do mnie. - rozkazał Lucas.
Moje nogi bezwładnie powędrowały w jego stronę.
Ma kontrolę nad moim ciałem.
Czułam się jak lalka.
Zamknęłam oczy.
Nie chciałam już nic więcej widzieć, ani czuć. Nie chciałam nic słyszeć. Chciałam znowu zniknąć w mroku.
Czułam się w nim dobrze, lepiej niż w świecie normalnym. W świecie pełnym problemów, śmierci i głupoty.
Czy może po prostu chcę już zginąć?
Jedyne co słyszałam to krzyki i odgłosy walki.
Jednak wszystko na chwilę ucichło, a moje nogi znowu zaczęły żyć własnym życiem.
-Otworz oczy maleńka. - odezwał się głos, który należał do Lucasa.
Nie odezwałam się, ani nie wykonałam jego prośby.
Chciałam uciec ale wiem, że i tak mi się nie uda.
Uderzył mnie w polik.
Chciałam udawać że to ani trochę nie bolało, ale ciężko było przy tym uderzeniu.
W kącikach moich oczu pojawiły się łzy, które powoli spłynęły po moim pewnie już czerwonym od uderzenia poliku.
Jestem gotowa na śmierć... Jestem?
Już nawet nie wiem co myśleć.
W sumie, wolę śmierć, niż to idiotyczne życie.
-Powiedziałem.. Otwórz oczy. - Warknął.
Nie miałam zamiaru ustąpić.
-Skoro tak...
Poczułam jak zdejmuje moje ubrania.
Zaczęłam płakać. Nie mogę uwierzyć w to, co właśnie się dzieje.
Najpierw powoli zaczął zdejmować mi bluzkę, później spodnie.
-Nadal nie chcesz otworzyć oczu? - Spytał pewny siebie.
Zaczął zdejmować mi stanik, śmiejąc się przy tym.
Jednak zatrzymał się na chwilę.
-Może zrobimy tak że będzie chociaż trochę romantycznie co? -zaśmiał się.
Miałam ochotę go rozszarpać..
Po tym jak stanik zniknął z mojego ciała tak jak reszta mojego ubioru, czas był na niego.
Zaczął także zdejmować swoje ubrania, nie musiałam tego widzieć żeby wiedzieć. Robił to tak głośno że trudno było nie zorientować się.
Tak naprawdę miałam już wszystko gdzieś co się stanie. Jednak wiedziałam co się szykuje.
Już nawet nie płakałam. Po prostu czekałam. Nie wiem nawet na co. Na cud?
- Dobra mała, widzę że nadal nie dajesz za wygraną i udajesz taką twardą. Zobaczymy czy zaraz też będziesz taka pewna siebie.
Znowu zaczął dotykać mojego ciała, a ja w nadziei że przestanie modliłam się w myślach o cud.
Gdy jego usta dotknęły moich probowałam określić gdzie może znajdować się jego.. krocze.
Lekko otworzyłam oczy, jednak widok zasłoniła mi jego twarz. Gdy odsunął się, dostałam dostęp do widoku miejsca i mojej sytuacji.
Pomieszczenie było całe w pleśni, ściany, sufit, drzwi oraz podłoga, na której się obecnie znajdowałam.
Gdy określiłam już gdzie znajduje się jego męskość szybko i idealnie wcelowałam tam swoim kolanem.
Nie byłam pewna czy go to zaboli, w końcu to nie jest człowiek..
Jednakże, sukces.
Lucas osunął się na podłogę, jęcząc i wijąc się z bólu. Podniosłam się szybko zadając mu cios w głowę, a później ponownie w krocze.
Pewna, że tak szybko nie wstanie, złapałam za swoje ciuchy w tempie natychmiastowym, sama się zdziwiłam, że tak potrafię.
Drzwi były o dziwo otwarte.
Opuszczając pokój spostrzegłam schody prowadzące na parter.
Zbiegłam po schodach ignorując brak stanika.
Dotarłam do jakiś drzwi. Nie zwracając uwagi na to co mnie może za nimi czekać po prostu tam weszłam.
Pomieszczenie było bardzo czyste. Zupełnie różniące się od poprzedniego.
Białe ściany a na nich przeróżne obrazy i zegary. Nie było w nim nic więcej, prócz tych jedynych drzwi znajdujących się po drugiej stronie pokoju. Zdziwiłam się, bo raczej w takich miejscach nie ma takich rzeczy.
Pobiegłam do nich i je otworzyłam.
Był tam kolejny pokój, tym razem jedyne co dostrzegłam w nim to tylko okno i białe drzwi. Ruszyłam w stronę drzwi. Szarpnęłam za klamkę. Ku mojemu nieszczęściu były zamknięte.
Podbiegłam do okna.
To moja jedyna droga ucieczki.
Ferid. A co z nim?
Cholera. Zupełnie o nim zapomniałam. Ale on też nie jest człowiekiem. Nie muszę się nim tak przejmować. Poradzi sobie.
Otworzyłam okno.
Ostrożnie i powoli przeszłam na drugą stronę. Teraz wystarczyło tylko zaskoczyć na trawnik i biec przed siebie.
Usłyszałam że klamka od drzwi się przekręca, a drzwi powoli się otwierają.
Nie myślałam już, nie patrzyłam, wyskoczyłam. Upadłam na miękką trawę przyklękając przy tym. Szybko wstałam na równe nogi ruszając przed siebie.
Nie wiedziałam już gdzie biegnę, chciałam być tylko jak najdalej od tego miejsca.
Byłam przerażona tym że Lucas może się teleportować, kontrolować, i sprawiać ból mojemu ciału.
Więc dopóki on nie da mi spokoju, nie jestem bezpieczna.. Lub dopóki nie zginie.
CZYTASZ
Demon
Fantasía17- letnia Clara Miller oddana pod opiekę ludzkiej rodziny, pilnowana przez demona z rozkazu jej ojca. Co zrobi gdy dowie się kim naprawdę jest? Czy porzuci człowieczeństwo ? --------------- Chętnych zapraszam do czytania :33