Valteria

40 4 0
                                    

Obudziłam się wypoczęta. Czerwień biła przez odkryte okna. Przetarłam oczy by się pobudzić bardziej. Jeszcze tylko głeboki wdech i mogę żyć. Wstałam na równe nogi rozglądając się po pokoju. Ściany były z drewna jak i wszystkie meble znajdujące się w pomieszczeniu. Widocznie XXI wiek tutaj nie dotarł. Ba, nie było widać śladu nawet po XX wieku. Weszłam ostrożnie przez drzwi do następnego pomieszczenia. Azyt siedział przy stole, strugając lalkę z drewna. Spojrzał na mnie swoimi oczami. Jego wzrok dosłownie wykradał ze mnie wszystkie informacje o mnie.
- Dzień dobry Claro. - Powiedział zaciskając śmiesznie oczy.
- Hej Azyt. - Odpowiedziałam chłopakowi, podśmiewając się.
Usiadłam obok niego przyglądając się jego pracy. Nożyk profesjonalnie sunął po kawałku drewna.
- To Twoje hobby? - Zapytałam zaciekawiona.
- Struganie w drewnie? Oj tak. Kiedy to robię, jestem twórcą i panem. To ja decyduję co wyjdzie z tego bezkształtnego kawałka.
Błysk w jego oczach potwierdzał, że jest przy tym szczęśliwy.
- Moglibyśmy... hmm... wrócić do wczorajszej rozmowy? - Zapytałam, drapiąc się w tył głowy.
- Nie ma problemu. - Posłał mi ciepły uśmiech. - Tak jak mówiłem, to jest Valteria. My jesteśmy błędnymi Aniołami próbującymi odpracować nasze błędy, nad nami jest jeden władca, a jego "armią" są demony. - Powiedział na jednym wdechu, skupiając się na mnie.
- A co z demonami? Jeden potrafił się do mnie teleportować... Nawet władać moim ciałem... - Szepnęłam wystraszona.
- Bez obaw. Moc demonów sięga tylko za murami tego świata. Tutaj wszystko traci swoją potęgę. Nieśmiertelni są śmiertelni. Moc znika, zakuta łańcuchami. Ale bądź pewna, że ten demon na pewno Cię szuka i tak łatwo nie odpuści. - Zapewnił mnie smutno.
- Tego się właśnie spodziewałam... - Rzekłam, zasmucając się.

****** Lucas******
Pomyśleć, że kilka lat temu byłem zwykłym chłopakiem..  Jak zwykle szedłem do domu po wyczerpującym treningu. Od rana miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Wszedłem w ciemną uliczkę, która znacznie skracała moją drogę do domu. Nagle poczułem, że moje nogi oplata coś morkego i śliskiego. Spojrzałem w dół ale przez panujący w tym miejscu mrok nic nie zobaczyłem. Te macki szły wyżej i wyżej po moim ciele... Nie potrafiłem krzyczeć o pomoc, jakby ktoś mi zabrał głos.  Próbowałem się bronić uderzając w to coś torbą raz za razem. Nagle przed moją twarzą pojawiła się ręka ze szponami. Straciłem przytomność. Obudziłem się w pomieszczeniu pełnym świec. Ja byłem przykuty do ściany. W pokoju nie było ani drzwi, ani okien. Do czasu... na początku jak przez mgłę widziałem zarys drzwi, potem pojawiły się wyraźnie przede mną. Wszedł przez nie wysoki mężczyzna w kapturze. Dłonie miał złożone przed sobą. Podszedł bardzo blisko mnie.
- Czego ode mnie chcesz? - Zebrałem odwagę na pytanie.
- Teraz służysz panu. - Powiedział szorstkim głosem.
Podniósł wysoko prawą rękę. Wysunął olbrzymie pazury. Wbił mi je w serce. To mój koniec. Poczułem przerażający ból. Nagle moje serce zadziałało jak odkurzać i wciągnęło mężczyznę przede mną. Wyleciał ze mnie niebieski motyl. Kolejny raz straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem, nie musiałem o nic pytać. Moje pytania znajdujące się w umyśle zostały uzupełnione odpowiedziami. To coś było teraz częścią mnie. Zostałem Demonem.
Siedziałem na skalnym pagórku myśląc o Clarze.
- Nie martw się tak o nią, to tylko suka, którą musimy dostarczyć Panu. - Odezwał się głos w mojej głowie.
- Nie nazywaj jej tak. - Warknąłem. - Gdybyś nie ingerował w sprawę, wszystko poszło by dobrze.
- Jasne już to widzę. - Powiedział chamsko. - Teraz ją znajdź.
- Na pewno jest już w Valterii. Inaczej miałbym możliwość teleportacji do niej.
- Więc teraz wystarczy ją znaleźć. - Zaśmiał się szyderczo. - Tak blisko celu.
Było mi źle z tym, co zrobiłem Clarze... Nawet jeśli nie byłem tego świadomy. Strasznie mnie to bolało. Ruszyłem w stronę Valterii w poszukiwaniu mej miłości. Przeteleportowałem się do pałacu oszczędzając sobie drogi.
- Dobrze, że już jesteś! - Krzyknął za moimi plecami Hombre. - Pan chce Cię widzieć.
- Okej, pójdę do niego.
Skierowałem się do sali władcy. Popchnąłem olbrzymie drzwi, a one powoli się otworzyły. Władca siedział bokiem do wejścia, a jego wzrok był skierowany na obraz swojej żony, która zginęła z ręki demona. Dlatego nasz pan podporządkował sobie najbardziej demony. Traktuje nas jak marionetki za wykroczenie jednego z nas.
- Przyprowadziłeś moją córkę? - W sali zabrzmiał donośny głos starca.
- Nie. - Spuściłem głowę. - Jednak jest już w Valterii.
Tytan uderzył w oparcie tronu.
- Zawiodłeś mnie Lucasie. - Powiedział groźnym głosem.
Podniósł mnie do góry i przywiódł przed swoją twarz. Jego czerwone oczy wyglądały jak pęknięte szkło, były zbiorem malutkich odłamków. Żuchwa ledwo trzymała się górnej części szczęki. Małe kawałki jego twarzy powoli odpadały ukazując białe kości.  Długie czerwone włosy opadały na jego plecy. Jedyne co zostało bez zmian, to żelazne zęby.
- Daj mi jeszcze trochę czasu. Znajdę ją i przyprowadzę do Ciebie panie. - Zapewniłem go.
- Trochę czasu?! Widzisz żebym miał jeszcze czas?! - Wykrzyczał mi prosto w twarz.
Z całej siły cisnął mną w kamienną ścianę. Kiedy już się otrząsłem, wstałem. Czarna krew płynęła po moim rozciętym poliku.
- Jednakże dam Ci jeszcze trochę czasu. Ruszaj Lucasie. - Rzekł, splatając wielkie szpony.

******Clara*******
Rozmawiałam z Azytem sporo czasu potem. Zaprzyjaźniliśmy się i poznaliśmy bliżej. Chłopak pozwolił mi zostać u siebie, dopóki nie wymyślę jak stąd uciec. Dał mi ubrania, bym nie stwarzała widowiska kiedy wyjdę. Cały czas moje myśli były zajęte Lucasem. Co z nim się stało? Wcześniej mówił, że mnie kocha co było zaskakujące i urocze... A teraz? Mało by mnie nie zgwałcił. Jego czyny bardzo ją zraniły. Jednak pomimo tego nie potrafiła o nim zapomnieć. Skierowała się w stronę lasów za miasteczkiem na krótki spacer zapoznawczy. Szłam przez pozbawiony pierwotnego koloru, szary las. Kiedy zagłębiłam się w niego dość daleko, dotrałam do niewielkiego wodospadu. Było tutaj sporo niebieskich zwierząt. Wyglądały cudownie. Zanurzyłam rękę w wodzie. Tylko ona miała w tym świecie swój naturalny jak na wodę kolor. Była ciepła. Przyjemnie ciepła...
Dawno nie czułam takiego spokoju..
Obmyłam nią twarz i położyłam się na trawie. Czułam się jakbym była w raju, chociaż wiem że nie jestem.. I pewnie nigdy nie będę. To co się teraz dzieje jest ponad moje siły. Ale mimo to ciesze się że tu trafiłam. Nie wiem dlaczego, po prostu się cieszę.
-Clara!- krzyknął Azyt.
Natychmiast wstałam rumieniąc się.
-Słucham?- zapytałam.
-Nie powinnaś tak sama spacerować..-spuścił wzrok.
-Dlaczego?
-To niebezpieczne..-powiedział zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
Coś we mnie pękło.. Zapominając się  kompletnie rzuciłam się na Azyta z płaczem.
Brakowało mi tego.. Brakowało mi czułości. 
-No już spokojnie..-poglaskał mnie po głowie Azyt.-Nie pozwole by ktoś Cię skrzywdził.
Muszę uciec, chce uciec.. Chce się uwolnić.. Żyć jak wcześniej, jak człowiek.
Ale... Ja porzuciłam człowieczeństwo..

DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz