Samotna

46 4 0
                                    

Biegłam przed siebie do momentu, kiedy nie straciłam wszystkich sił. Byłam wykończona tym maratonem. Efektem tego, były chwilowe mroczki przed oczami. Schyliłam się na chwilę, łapiąc kilka głębokich wdechów. Zamknęłam oczy, ciesząc się chwilą odpoczynku. Wyprostowałam ciało, spoglądając przed siebie. Nie wiem jak to się stało, ale stałam na jakiejś ulicy. Ten świat jest taki dziwny...
Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie, przyglądając się otoczeniu i domom znajdującym się tutaj. Nie wiedziałam, na co mogłam się natknąć. Po pewnym czasie spostrzegłam coś, co mnie zszokowało.
Przetarłam oczy upewniając się, że widzę dobrze. Stałam właśnie na przeciw mojego dotychczasowego domu. Pośpiesznie podbiegłam do drzwi. Otworzłam je i weszłam do środka. Nic tutaj się nie zmieniło. Te same meble, kwiatki, kolor ścian. Ruszyłam do jadalni. Przy stole siedział tata, czytając gazetę, a mama smażyła mu jajecznicę.
- Mamo... - Powiedziałam załamanym głosem.
Odwróciła się w moją stronę z gotowym posiłkiem na patelni. Po moim policzku zaczęła płynąć słona łza. Tak dawno jej nie widziałam. Pomimo, że wiedziałam,  że nie są to moi prawdziwi rodzice, to strasznie za nimi tęskniłam..
Starsza kobieta skierowała się do męża podając mu śniadanie. Podbiegłam do niej, łapiąc ją za ramię. Przynajmniej próbując, bo każdy mój dotyk przenikał przez postać przede mną. Jakby byli wytworem mojej wyobraźni. To było okropne... Łzy kłębiły się w moich oczach, a serce rozrywał ból i rozpacz. Pobiegłam do swojego pokoju, na miejscu rzucając się na łóżko. Zaczęłam płakać. Tym razem łzy leciały potokami po mojej twarzy i nie było widać końca. Jednak tego potrzebowałam. Chociaż wypłakać się. Miałam tego wszystkiego dość. Cierpiałam od wewnątrz. Nie sądziłam, że Lucas będzie w stanie wyrządzić mi krzywdę. Otarłam mokrą od łez twarz. Po ostatniej konfrontacji z chłopakiem, kiedy mnie dotykał i próbował molestować, czułam się brudna. Wciągnęłam z szafy czarne jeansy, niebieską bluzkę i czystą bieliznę. Z ubraniami w dłoni ruszyłam do łazienki wziąć prysznic. Ciepła woda działała  kojąco na moje zmęczone ciało. Po szybkim prysznicu ubrałam się,  przeglądając się w lustrze. Zeszłam do kuchni.
Rodzice musieli już wyjechać do pracy.
Rodzice... Przynajmniej ich hologramy. Wyciągnęłam z szafki nóż i włożyłam go za pasek przy spodniach. Nie dam mu się tak łatwo tym razem... Będę próbowała się chociaż bronić.  Musiałam teraz wymyślić, jak się wydostać z tego całego gówna. Może Ferid mógłby mi w tym pomóc? Tylko jak miałam go znaleźć... W dodatku musiałm być ostrożna, ponieważ Lucas mógł być dosłownie wszędzie.Wyszłam z domu, dokładnie rozglądając się. Ku mojemu zoskoczeniu - żadnej żywej duszy. Ruszyłam przed siebie. Byłam zmieszana tym, że świat wyglądał jakbym była jedyną funkcjonującą istotą. Za miastem natknęłam się na spory las. Wywoływał u mnie ciarki na skórze, ale pomimo tego weszłam do środka, przełamując strach. Odgłosy ptaków i trzask łamanych gałęzi sprawiały, że panikowałam. Chciałam, żeby ten mroczny kawałek już się skończył. Kiedy ujrzałam światełko na końcu lasu, przyspieszyłam kroku z nadzieją. Jednak moja radość szybko znikła, kiedy dotarłam do celu. Światło, które tak świeciło pochodziło od pochodni zawieszonej przed jakimś wejściem. Otworzyłam metalowe drzwi z ostrożnością. W środku było cholernie ciemno. Stwierdziłam, że ta pochodnia i tak się nikomu nie przyda. Sięgnęłam po nią i ruszyłam w stronę ciemności. Kiedy przeszłam kilka kroków drzwi zamknęły się za mną z wielkim hukiem, przy okazji tworząc wiatr, który zgasił moje jedyne światło.
-Wspaniale.. -pomyślałam.
Szłam po omacku, delikatnie dotykając ścian. Na ziemi było sporo wody, która z resztą spływała też z sufitu.  Nagle straciłam grunt pod nogami. Nie poczułam wysokiego spadku przede mną. Krzyczałam głośno, zsuwając się w dół.  Nagle tor się skończył, a ja wypadłam na ziemię kilkakrotnie przewracając się i ścierając skóre. Po ogarnięciu się wstałam na równe nogi. Strzepałam z siebie kurz, poprawiając bluzkę. Spojrzałam przed siebie. Nie uwierzyłam w to, co było przede mną. Jasnoczerowne niebo zdobiło czarne słońce. W dole pełno domów. Czyżby ratunek? Ruszyłam szybkim krokiem do tej małej wioski. Zatrzymałam się przed wejściem, łapiąc oddech. Moją uwagę przykuł niebiesko-biały motyl, który przeleciał obok mnie. Nie pasował do tego świata. Skierowałam się do pierwszego lepszego domu. Zapukałam trzykrotnie. Po krótkim czasie drzwi otworzyły się. Stał w nich młody brunet, jego niebieskie oczy były hipnotyzująco piękne.
- W czym pomóc? - Zapytał obojętnie.
- Co to za świat? - Skierowałam do niego pytanie, jednocześnie wskazując ręką na krajobraz.
- To Valteria. Ty chyba nie jesteś stąd? - Spojrzał na mnie pytająco.
- No właśnie nie do końca... - Zawahałam się. - Jestem człowiekiem, ale jeden demon przeniósł mnie do tego świata. Teraz próbuję stąd uciec. A Ty kim jesteś?
- Ja... Wejdź do środka. - Zaprosił mnie, otwierając szerzej drzwi.
Odsunął mi krzesło, na którym usiadłam. Patrzyłam na niego, wzrokiem prosząc by kontynuował.
- Więc ja jestem aniołem. Tylko trochę innym... Wszyscy mieszkańcy tej wioski są takimi aniołami. My po prostu zboczyliśmy z tej dobrej ścieżki. Nasz Guru, by nas ukarać, strącił nas tutaj...
- A więc to piekło. - Powiedziałam stanowczo.
- Żadne piekło! - Zaprzeczył. - Dla nas, jest to jak druga szansa. Jeśli odpracujemy swoje winy to z naszych skrzydeł spadną łańcuchy i będziemy mogli wrócić do siebie. Valteria nie jest ani piekłem, ani niebem. Jest czymś pomiędzy. Chociaż bliżej jej do tego pierwszego.
Słuchałam go, walcząc z sennością. Musiał jednak to dostrzec, ponieważ przestał mówić. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś pokoju.
- Prześpij się tutaj, potem porozmawiamy. - Powiedział, kładąc mnie do łóżka.
- Jestem Clara. - Przedstawiłam się zmęczonym głosem.
- Nazywam się Azyt. Śpij dobrze Claro.
Moje powieki opadły, a ja odpłynęłam do krainy Morfeusza.
****************************

Mamo, tato! Patrzcie co mam!
-Skarbie.. To motylek, jaki śliczny!~powiedziała mama.
~Jakie piękne kolory..~zachwycał się tata.
~Niebiesko-biały, takich się na codzień nie spotyka kochanie, jestem z Ciebie dumny.
~Mogę go zabrać?~zapytałam.
~Nie kochanie, puść go wolno...~zaprzeczył tata.

Wolność..

---------------------------------------------
^^

Ten super brunet hhh :3

DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz