Rozdział 4

75 4 5
                                    

Leżałam na plecach. Moja klatka piersiowa unosiła się powoli i boleśnie. Moje ręce były w pozszywane i opatrzone. Próbowałam przypomnieć sobie, jak się tu znalazłam. Średnio mi szło. Postanowiłam otworzyć oczy. Na początku oślepiło mnie światło. Po chwili przyzwyczaiłam się do warunków i przejrzałam dookoła.

Byłam w sypialni. A właściwie pokoju nastolatka. Ściany pomieszczenia były granatowe. Leżałam na najzwyklejszym w świecie łóżku. W pomieszczeniu znajdowały się także czarna szafa, komoda, biurko i półka. A nad nią - telewizor.

Po chwili podszedł do mnie jakiś chłopak. Nie jakiś. To Nathan! Co on tu robi?! I co ja tu robię...?

- No nareście się obudziłaś!

- Tak... jak widać...Gdzie ja jestem? I skąd tu się wziąłeś?!

- Spokojnie Annie. Jesteśmy w moim domu.

- Czemu znajduję się w twoim domu?! - zaczęłam się denerwować. Niewiele pamiętałam z poprzedniego dnia(?). Kojarzyłam tylko jak czekałam na spotkanie z nim, gdy nagle ktoś mnie ogłuszył i porwał.

- Yyy... no więc zostałaś porwana przez Zabójców Nocy... - zaczął tłumaczyć Nathan.

- Że kto...?!

- Zabójcy Nocy. Jest to grupa ludzi, którzy od dziecka szkolą się do walk z nami - Mrocznymi Duszami. Naprawdę mocno nas nienawidzą i pragną, żeby cały nasz gatunek wymarł. Dlatego cię porwali i torturowali. Następnym krokiem miała być powolna śmierć, od której cię ocaliłem.

- Ale... skąd oni dowiedzieli się o mnie?!

- Też mnie to nurtuje... Może ktoś zauważył jak używasz mocy albo...

- Miodowłosy...

- Co powiedziałaś?

- Jest taki chłopak u mnie w klasie. On widział jak używam telekinezy, ale...

- Co ale?!

- On chciał się ze mną zaprzyjaźnić i w ogóle... jeśli jest tym Zabójcą Nocy, to chyba wiedziałby, że się nie da z nami zaprzyjaźnić...Mówił też, że nikomu nie powie...Ech... to jest...

- ...dziwne.

- Dokładnie. Co teraz?

- Hmm... musimy stąd wyjechać. To pewne. Gdzie masz jakiś dziadków albo coś...?

- Mam tylko ciotkę, z którą mieszkam.

- Emm... no cóż, no to zajedziemy do mojego brata, co ty na to?

- No... nie jestem przekonana, ale... lepsze to niż śmierć. - stwierdziłam.

- Ok, zadzwonię do niego. - po tych słowach Nathan wyszedł i zaczął rozmowę z bratem.

Po 15 minutach wrócił.

- Możemy przyjechać. Mieszka w Leek, w hrabstwie Staffordshire. Jest to dosyć małe miasto, więc raczej nas tam nie znajdą...

- Oby... - mruknęłam pod nosem. - Kiedy wyjeżdżamy? - spytałam na głos.

- Za 3 dni.

- Świetnie. Kiedy mogę wrócić do ciotki i się spakować?

- No... wiesz... ja... pójdę z tobą. Tak dla bezpieczeństwa...

- Nie jestem dzieckiem! Poradzę sobie!

- A co jak znów cię złapią? A ja nie zdążę na czas?! Pomyślałaś o tym?! - powiedział zdenerwowany chłopak.

- Ok... niech ci będzie... Kiedy...?

- Jutro. Teraz odpocznij. - po tych słowach Nathan wyszedł z pokoju i zostawił mnie samą. Nie mogłam już spać. Chociaż... i tak nigdy tak naprawdę nie śpię. Nie wiedziałam czym się zająć. Przejrzałam się po pomieszczeniu i znalazłam mojego iPhone na szafce obok łóżka. Powoli wstałam i sięgnęłam po telefon. Miałam mnóstwo wiadomości od ciotki. Zignorowałam je i zaczęłam grać w jakąś głupią gierkę. Po 1,5 godziny wrócił mój "wybawca".

- Widzę, że znalazłaś sobie zajęcie.

- No, dobrze widzisz. Znaczy to, ze masz dobry wzrok. - odparłam z ironią. Chłopak westchnął.

- Ech... wiesz, że jest już prawie północ?

- I co to ma do rzeczy? I tak to mi nic nie da, jeśli pójdę teraz spać.

- W sumie racja. Ja... tak z przyzwyczajenia. No wiesz... z reguły muszę trzymać się ludzi. W przeciwieństwie do ciebie staram się nie wyróżniać z tłumu.

- Aha. Czyli po prostu utożsamiasz się z tymi plugawymi ludźmi! - nieświadomie zaczęłam podnosić głos.

- Annie, spokojnie. Chodzi mi o to, że... jeśli nie zaczniesz zachowywać się jak homo sapiens, to Zabójcy Nocy szybciej cię wytropią.

- Dobra. Masz rację poniosło mnie. Chyba faktycznie powinnam iść "spać"...

- W takim razie dobranoc Ann! - Nathan uśmiechnął się. Jednak nie z pogardą i litością, jak to ma w zwyczaju. Ogólnie chłopak zachowywał się całkiem inaczej teraz niż w szkole i mojej sennej wizji. Nie był już takim zadziornym, pewnym siebie... bad boyem (?). Odkąd uratował mnie przed tymi wariatami zachowywał się jakby... troszczył się o mnie. Było to bardzo dziwne uczucie. Już od dawna nikt się mną nie zajmował. Właściwie od śmierci moich rodziców. Ciotka niezbyt się mną opiekowałam. Z reguły robiły to jakieś opiekunki, które wymiękały po tygodniu z moją osobą. Tą drogą, w wieku 7 lat Zoe postanowiła po prostu mnie zostawiać samą w willi.

Nastolatek wyszedł z pokoju i zgasił światło. Przez ok. godzinę wpatrywałam się w sufit, po czym odpłynęłam myślami daleko ode mnie, tego pokoju, domu, miasta, kraju, kontynentu, planety, galaktyki, kosmosu, świata...

♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫ ♪ ♫

150 wyświetleń?! Ludzie, powariowaliście?! Nigdy nie myślałam, że tyle osób przeczyta  moje bazgroły. Dziękuję! :***

Mam dzisiaj dobry humor - nie robię Polsatów. xD

Zostawiajcie komy! Dawajcie taki dowód, że ta liczba wyświetleń to nie sen. A ty Julko jak nie dasz, to umrzesz słuchając moich wywodów o koniach i jeździectwie. :)

Sto lat ludziska!

Amy ♥


Mroczna DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz