Rozdział 7

46 4 1
                                    

Musiałam się zamyślić, ponieważ ocknęłam się dopiero przez Nathana, który wyjął mi słuchawki z uszu i krzyczał:

- Annie!!!

- Czego? - spytałam obojętnym głosem.

- Wysiadaj. - odpowiedział chłopak spokojniejszym głosem.

- Co?! - zdziwiłam się.

- No... jesteśmy na miejscu.

- Och... - dopiero teraz zauważyłam, że stoimy przed małym, białym domkiem. Boże! Ale musiał mieć ze mnie ubaw!

- Ann...?

- Yy... tak, tak. Już wysiadam! - po tych słowach szybko otworzyłam drzwi i dosłownie, wyskoczyłam na świeże powietrze.

Budynek był naprawdę ładny; jak już wspomniałam, miał śnieżnobiałe ściany oraz czarny dach. Prawdopodobnie był dwu-piętrowy. Miał dosyć małe okna. Takie w wiejskim stylu. Otoczenie domu również zachęcało to obejrzenia: cały teren ogrodzony był żywopłotem o barwie soczystej zieleni, trawa była równo przycięta, ścieżka prowadząca od bramy do budynku wykonana była z drobnego, lekko szarego żwiru. Przy domku rosły 2 drzewa, najprawdopodobniej drzewa wiśniowe, a także wiele pięknych i drobnych, fioletowych kwiatuszków, których nie próbuję nawet profesjonalnie nazwać.

Podczas podziwiania przez mnie widoków, Nathan zdążył wysiąść i wyjąć z bagażnika nasze walizki. Właściwie to moje, ponieważ on sam spakował się tylko do średniej wielkości torby.

- Napatrzyłaś się już? - spytała z sarkazmem.

- Nie, ale... może jakoś przeżyję. - odpowiedziałam równie przyjaznym głosem, co nastolatek. Ten przewrócił oczami. Jak widać niezbyt miał ochotę na kłótnie, choćby takie dla żartów.

Postawił walizki na ziemi i zadzwonił do bramy. Po chwili z domku, w którym miałam niedługo zamieszkać wyszedł przystojny, młody chłopak. Na oko miał 18 lat, był umięśniony i opalony. Miał ładne, orzechowe oczy, czarne włosy i lekki zarost. Podszedł do nas. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Oj! Nie ze mną te numery! Już nie jeden chciał mnie poderwać, ale dawno temu obiecałam sobie, że nie dam się takim typkom. Potem weszło już to w nawyk. Brat Nathana otworzył nam bramę i gestem ręki zaprosił do swojej posesji. Weszłam szybko, z dumnie podniesioną głową do góry, po czym stanęłam w odległości 2 metrów od chłopaka. Ten jednak dalej się nie zrażał i uśmiechał się jak debil. Po mnie wszedł mój towarzysz, wraz z całym naszym dobytkiem. Przywitał się z bratem, a następnie nas sobie przedstawił:

-Annie, to jest Daniel, mój brat. Daniel, to Annie moja... - spojrzał się na mnie przez ułamek sekundy, ale ja zrozumiałam, co chce zrobić i niezauważalnie pokiwałam głową. Cóż... może nasz plan dalej trwa...? - ...dziewczyna. - po tych słowach oczy właściciela posesji przygasły, a uśmiech niezauważalnie zmniejszył się. Ha! Tak myślałam, że chciał mnie poderwać! Ja niemal nigdy się nie mylę! Może to udawanie bycia razem ma jednak swoje plusy...?

Po tym jakże... idealnym powitaniu i zapoznaniu się, Daniel zaprowadził nas do środka.

Dom był utrzymany w czerni, bieli oraz beżach. Miał nowoczesny design i wyglądał jak żywa gazetka sklepów z meblami. Mimo wszystko, miejsce miało swój urok. Właściciel oprowadził nas po każdym pomieszczeniu z osobna. Chociaż z zewnątrz budynek wydawał się mały i wiejski, w środku był duży i nowoczesny. Tylko jedno mnie dziwiło: na co mu taki ogromny dom, skoro mieszka sam. Po kilku dniach zagadka została rozwiązana.

Kiedy wraz z Nathanem obejrzeliśmy już każde możliwe miejsce w tym mieszkaniu, przyszedł czas na rozpakowanie się w pokojach gościnnych. One także były wielkie i przestronne. Mój wyglądał tak:

Po drogiej stronie stał jeszcze stół alá biurko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po drogiej stronie stał jeszcze stół alá biurko. Oczywiście również białe. Ogólnie pokój był taki nawet, nawet, chociaż, gdyby był czarny, to bardziej bym go polubiła. No, ale gusta są różne...

Kiedy skończyłam się rozpakowywać, sprawdziłam godzinę. Była już 21:48. - Szybko minęło. - pomyślałam. Postanowiłam wziąć prysznic i położyć się "spać". Byłam zmęczona tym wszystkim: najpierw poznanie przez wizję Nathana, potem porwanie pod szkołą, prawie uduszenie się, zemdlenie, szybka ucieczka z Yorku, spotkanie z Lucy, po wielu latach, podróż, a to wszystko podczas niecałych 3 dni! Za dużo jak na tak mało czasu. Potrzebuję odpoczynku.

Wzięłam pierwszą lepszą piżamę, kosmetyczkę i udałam się do mojej łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i zrzuciłam z siebie ubrania. Okazało się, że była tu wanna. Ucieszyłam się t tego powodu. Kochałam długie i gorące kąpiele. Nalałam do niej gorącej wody i płynu tworzącego pianę, o zapachu czekolady i pomarańczy. Nad wanną była półka z szamponami i płynami do kąpieli. Co prawda, nie było ich aż tak wiele, jak u Nathana, ale jakiś tam wybór był. Postanowiłam wybrać malinowy.

W sumie w łazience spędziłam 2 godziny. Kiedy w końcu wyszłam, dom pogrążony był już we śnie. Ja, nadal rozgrzana po odprężającej kąpieli, otworzyłam okno i wślizgnęłam się do łóżka. Przy okazji zabrałam ze sobą telefon oraz słuchawki. Posłuchałam przez 34 minuty muzyki, a potem położyłam się spać.

✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝

Obudziły mnie jasne promienie słońca, świecące prosto na moją twarz. Otworzyłam oczy. Przez kilka sekund nie wiedziałam, gdzie jestem. Jednak po chwili przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia z ostatnich dni. Spojrzała na telefon. Była 9:12. - Ciekawe, czy wszyscy dalej śpią. - pomyślałam, po czym wstałam z łóżka przeciągając się. Pierwsze co zrobiłam, to było wybranie ubrań. Po minucie dumania nad outfitem, postanowiłam wybrać czarne, dżinsowe krótkie spodenki z poszarpanym brzegiem i dziurami oraz białą, luźną koszulkę bez żadnych nadruków i napisów.

Udałam się do łazienki. Wzięłam szybki, pobudzający prysznic. Użyłam żelu o zapachu cytryny oraz szamponu limonkowego.

Po tej czynności opatuliłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Wysuszyłam włosy i wytarłam swoje ciało do sucha. ubrałam na siebie przygotowane wcześniej ubrania i zrobiłam mój typowy makijaż (opisany w rozdziale 1). Włosy uczesałam w warkocz. Gotowa wyszłam z pomieszczenia. Schowałam do kieszeni spodni iPhona i zeszłam do kuchni. Nikogo w niej nie było. Widziałam jednak na stole brudny talerz po jajecznicy. - Ktoś już wstał. - pomyślałam. Obudziłam się w dobrym humorze, więc nic dziwnego, że miałam ochotę przygotować i zjeść naleśniki, chociaż zjedzenie ich, czy czegokolwiek było tylko startą czasu. Przynajmniej dla mnie. Na co dzień.

Zaczęłam szukać produktów potrzebnych do zrobienia tej, jakże oryginalnej potrawy, którą ubzdurałam sobie, jak dziecko, że ugotuję. A właściwie usmażę.

Po ok. godzinie, naleśniki były już gotowe. Położyłam je na talerzu i nasmarowałam ich wewnętrzną stronę twarożkiem. Zwinęłam je w ruloniki, wzięłam widelec i już miałam ruszyć w stronę stołu, kiedy poczułam czyjeś ręce na biodrach. Gwałtownie obróciłam się za siebie, a tam stał...

🌈 🌈 🌈 🌈 🌈 🌈 🌈 🌈

1000 słów. Jak dawno tyle nie było! xd

Aktualnie zostawiam was z takim małym Polsatem. :)

Ludziska! Jeszcze kilka dni temu "Mroczna Dusza" była #48 w kategorii Paranormalne. Teraz jest #24! Dziękuję!!! 😘

Od teraz rozdziały postaram się dodawać ci najmniej 2 razy w tygodniu, ale nie wiem, czy to wyjdzie... :C

Życzę powodzenia w życiu! :)

Amy 💎

Mroczna DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz