Rozdział 8

35 3 1
                                    

Po ok. godzinie, naleśniki były już gotowe. Położyłam je na talerzu i nasmarowałam ich wewnętrzną stronę twarożkiem. Zwinęłam je w ruloniki, wzięłam widelec i już miałam ruszyć w stronę stołu, kiedy poczułam czyjeś ręce na biodrach. Gwałtownie obróciłam się za siebie, a tam stał...

...Nathan. Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym "Łapy przy sobie!", na co on wskazał niemal niezauważalnie głową przed siebie. Spojrzałam w tym kierunku. Stał tam Daniel. Widziałam na jego twarzy rozczarowanie. Chyba myślał, że ta cała akcja z byciem parą, to zwykła szopka. No... w sumie miał rację, ale... Ugh... ale to pogmatwane!

- Starczy też dla mnie? - wymruczał mi w ucho Nat. Boże... sama nie wiem, ile jeszcze zniosę to udawanie naszej "wielkiej miłości". Po prostu niedobrze mi się robiło od tych wszystkich miłych słówek, uścisków, przytuleń, nie mówiąc o pocałunkach, których mam nadzieję nie trzeba będzie wykonywać. No cóż... jestem przykładem typowej singielki na własne życzenie. Przepraszam. W głębi singielki. Wobec całego świata musiałam udawać zakochaną. Nie polecam. Okropne uczucie!

- Annie? - powtórzył szeptem chłopak.

- Zamyśliłam się. Co mówiłeś? - spytałam go.

- Pytałem, czy zostało coś jeszcze dla mnie.

- Em... no możesz zjeść te 2 naleśniki. - wskazałam ręką na talerz obok.

- Dziękuję. - powiedział Nathan i pocałował mnie w policzek. Ja wiem, że to wszystko na pokaz i że musimy, no ale jednak... nie przed śniadaniem!

W końcu dotarłam do tego nieszczęsnego stołu. Wszyscy siedzieli (ja i Nat jedliśmy) w ciszy, którą niszczyło tylko tykanie kuchennego zegara. Wskazywał on godzinę 12:23. - Trochę późne te śniadanie. - pomyślałam, ale postanowiłam nie mówić tego na głos. Czułam na sobie wzrok właściciela domu. Specjalnie starałam się nie patrzeć w jego stronę.

Po zjedzeniu śniadanio-obiadu, umyciu talerza i wideca oraz posprzątaniu po pichceniu, wróciłam do pokoju. Udawaliśmy parę niecałą dobę, a ja już miałam dosyć! Muszę pogadać później o tym z Nathanem. Nie możemy wiecznie udawać zakochanych. Chociaż... może dzięki temu ten Daniel przestanie w końcu się do mnie przystawiać...?

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Krzyknęłam "Proszę!" , a do pokoju wszedł "mój chłopak". Usiadł obok mnie na łóżku. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Potem odezwałam się:

- Nathan... - zaczęłam.

- Tak? - spytał nastolatek.

- Ja... nie dam rady! Nie potrafię udawać, że cię kocham! - powiedziałam na jednym tchu. Dopiero wtedy spojrzałam na chłopaka. Miał tzw. "poker face". Z jego miny nie odczytałam dosłownie nic. Po paru sekundach, które jak dla mnie trwały wieki, rzekł:

- Rozumiem. Na pewno nie jest ci łatwo udawać emocje: przecież my odczuwamy je minimalnie. Skoro jednak TO jest za trudne dla ciebie to... ok.

- Ok? - zdziwiłam się. Myślałam, że będzie mnie przekonywać, aby się nie poddawała. Dziwne...

- Mhm. Danielowi powiemy, że się pokłóciliśmy, czy coś...

- No... dobrze. - nadal nie mogłam wyjść z szoku. Z jednej strony czułam ulgę, że nie muszę już zachowywać się jak nie ja, ale... co jeśli ten Dan zacznie się bardziej do mnie przystawiać?

- Nath...?

- No? - zapytał nastolatek bez jakichkolwiek emocji.

- Ten twój brat, Daniel... on mnie ewidentnie podrywa. Mógłbyś coś z tym zrobić, skoro przez... jakiś czas będę musiała z nim mieszkać pod jednym dachem? - raz kozie śmierć... może nawet coś z tym zrobi...?

- Jasne. Pogadam z nim o tym. - po tych słowach Nathan uśmiechnął się, nieco sztucznie, ale pierwszy raz, odkąd powiedziałam, że nie potrafię udawać miłości, po czym wyszedł i zostawił mnie samą ze sobą w pokoju. Nagle wydał mi się on przytłaczający. Spojrzałam na telefon - była 13:03. Postanowiłam zdrzemnąć się i oderwać się od tej chorej rzeczywistości.

✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝ ✝

Ciemność. I szepty? Tak. Ktoś szeptał. I był tuż obok. W sumie to były dwie osoby. Chyba Nathan i Daniel. No bo kto inny mógłby teraz tu być...? Próbowałam podsłuchać tę dyskusję.

- Ech......kowałeś się............m co teraz mo...........ić............teś pewien?

- Faj...........ie o ra...........o stwierdzeni............tu.

Taaa... Dużo zrozumiałam [sarkazm]! Przez 5 minut dalej słyszałam szepty, jednak rozumiałam tyko ich urywki. Potem usłyszałam tylko kroki i zamknięcie drzwi od pokoju. Rozmówcy wyszli. A ja zostałam sama...

🐎 🐎 🐎 🐎 🐎 🐎 🐎 🐎 🐎

Witajcie ludzie, którzy zabłądzili na wattpadzie! Dzisiaj opubliowałam nudny, słaby, krótki i beznadziejny rozdział. Pisałam go dosyć długo (jak na siebie xd), no ale wena wyfrunęła ze mnie w połowie. Ech... ;-;

Moja książka troszeczkę się stoczyła z rankingu... a może #24 miejsce to tylko jeden z moich chorych snów? Chociaż... to byłby wtedy najnormalniejszy sen, jaki pamiętam! No bo powiedzcie sami - czy śniło się wam kiedyś, że wasza najlepsza przyjaciółka umarła i mieliście depresję? Nie? Bo mi tak. ;p

Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania - to naprawdę BARDZO motywuje. :)

Życzę powodzenia w życiu!

Amy ♥

Mroczna DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz