"Ludzie są gotowi uwierzyć we wszystko tylko nie w prawdę- Carlos Ruiz Zafón "
Biegłam, jak najszybciej umiałam. W pewnym momencie musiałam zwolnić, nie mogłam oddychać bo brakowało mi powietrza. Stanowczo był to zbyt duży wysiłek fizyczny, a ja nie byłam najlepsza z tego przedmiotu, szczególnie jeśli chodziło o bieg na długi dystans.
Oparłam się ręką o metalowy słup na chodniku i zaczęłam intensywnie oddychać. Niedaleko zobaczyłam park, postanowiłam się tam udać i odpocząć zanim wrócę do domu. Poza tym do głowy przyszła mi myśl, że przecież nie mogę tak po prostu tam wrócić. Trwały jeszcze lekcje, a wymówka typu ,,zwolnili nas wcześniej" nie była dobra z powodu godziny, może gdyby były to jedna czy dwie.
Dotarłam na drugą stronę ulicy i usiadłam na ławce. Już nawet nie miałam siły płakać, po prostu stwierdziłam, że muszę się zastanowić, co zrobię, żeby nie wrócić do tego piekła. Nie mogłam przecież powiedzieć rodzicom, nie uwierzyliby albo miałabym bardziej przesrane w szkole.
Zakryłam twarz dłońmi i oparłam głowę na kolanach. Czułam się bezsilnia, to bardzo beznadziejne uczucie. Byłam w sytuacji bez wyjścia, cokolwiek nie zrobię oni i tak znajdą powód by się nade mną znęcać. Nigdy nie miałam odwagi się zabić, ba nawet o tym nie myślałam, ale teraz z perspektywy czasu muszę przyznać, że to ostatnie wyjście.
Zmieniłam sposób siedzenia i teraz opierałam się plecami o oparcie. Spojrzałam na niebo, dziejsza pogoda była piękna, świeciło słońce, a temperatura z pewnością przekraczała dwadzieścia stopni, ale teraz jedyne o czym marzyłam to ulewny deszcz, który dokładnie odzwierciedlałby, co czuję. Zamknęłam oczy, próbując o wszystkim zapomnieć, choć na chwilę, odpocząć od problemów.
- Louisa?!- usłyszałam dziewczęcy głos, wypowiadający moje imię. Mimowolnie się spiełam i spojrzałam w kierunku z którego pochodził głos. Na widok osoby, którą zobaczyłam po plecach przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz.
Emily.
To była ostatnia osoba jakiej się tu spodziewałam, co ta idiotka może tu robić?
- Louisa- powiedziała, podchodząc już do mnie, następnie usiadła na ławce obok, nie pytając o pozwolenie.- jejku jak dobrze, że cię tu widzę- uśmiechnęła się, a ja niestety nie potrafiłam określić, czy był szczery. Czasami zazdrościłam osobom, które odczytywały emocje z oczu, czy mimiki, ja ledwo potrafiłam określić czy ktoś się cieszy, czy smuci.
- Tsa- wysyczałam w jej stronę. Nie zasłużyła nawet, żebym na nią spojrzała, a co dopiero odezwała. Z niechęcią się jej przejrzałam. Jej zwykle kasztanowe włosy były teraz przefarbowane na blond, założyła jakąś sukienkę w kwiatki i szpilki, zaczęła się mocniej malować niż kiedyś. Nie była już tą samą Em, z którą spędzałam tyle czasu, kiedyś sądziłam, że jesteśmy przyjaciółkami.
Teraz zauważyłam, że długo żadna z nas się nie odzywała, a między nami trwała niezręczna cisza. Zielonooka widocznie chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak. Dopiero po kilku minutach usłyszałam:
- Dlaczego nie ma cię w szkole?- zapytała, bawiąc się palcami. Widocznie nie chciała spojrzeć mi w twarz.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie, ale mnie to nie obchodzi.- nie starałam się o ani trochę miły ton, po co?
- Ja uciekłam bo nie chciało mi się już tam siedzieć- widocznie nie zwróciła uwagi na moje słowa, po chwili kąciki jej ust lekko się uniósły.
- Fajnie- powiedziałam sarkastycznie.
- Słyszałam o wszystkim- przełknęła nerwowo ślinę, widocznie to ją tu sprowadzało- tak mi przykro Lisa- nazwała mnie tak, jak za dawnych czasów, spojrzała na mnie, miała łzy w oczach, ale ja wiedziałam, że jest świetną aktorką, a to tylko gra, jej wielkie show, pewnie zaraz wyskoczy ktoś nagrywający to wszystko i będzie niezły powód by jeszcze bardziej się ze mnie śmiać.

CZYTASZ
It's OK / L.H.
FanfictionWszyscy mówili że była taka silna, lecz nie wiedzieli, że ona ledwie dawała radę. To nietypowa książka z dużą nutą rzeczywistości, łamiemy książkowe stereotypy i staramy się jak najbardziej pobudzić ciekawość czytelnika akcją.