Mój drogi Frodo...
Spytałeś mnie kiedyś czy opowiedziałem ci wszystko o swoich przygodach. Choć to, co powiedziałem, było prawdą, poznałeś tylko jej część...
Zestarzałem się Frodo... Już nie jestem tym samym hobbitem co kiedyś.
To już odpowiedni czas, byś dowiedział się, co tak naprawdę się wydarzyło. Ta historia zaczęła się dawno temu, daleko na wschodzie w krainie, jakich nie ma już dziś na świecie. W mieście Dale, gdzie znajdował się sławny targ, obfitujący we wszystkie dobrodziejstwa. Dal leżało bowiem u wrót najpotężniejszego z królestw Śródziemia, Ereboru.
Władał nim Thror, Król pod Górą, najpotężniejszy z krasnoludów. A musisz wiedzieć, że władał pewną ręką w głębokim przekonaniu, że schedę przejmą po nim jego syn i wnuk.
Och Frodo...
Erebor wydrążono głęboko we wnętrzu góry. O pięknie tej twierdzy krążyły legendy. Jej bogactwo kryło się bowiem w głębi ziemi. Kamienie szlachetne, wydzierane skałom, oraz wielkie żyły złota, wijące się niczym rzeki pośród głazów. Mieszkańcy Ereboru jak nikt potrafili tworzyć cudowne przedmioty, z diamentów, szmaragdów, rubinów i szafirów. Drążąc skały coraz głębiej, wśród ciemności, wreszcie znaleśli najcenniejszy ze skarbów, Serce Góry... Arcyklejnot.
Thror nazwał go klejnotem króla. Uznał to za znak boskiego namaszczenia jego rządów. Wszyscy składali mu hołd. Nawet Thranduil, wielki król elfów złożył mu pokłon. Lata pomyślności nie trwały jednak wiecznie. Nastąpiły ponure dni i niespokojne noce. Thror coraz bardziej pożądał złota. Jego umysł zaczęła trawić choroba. Zrodziła się w umyśle, a rozwój choroby zwiastuje... nadejście zła.
Najpierw usłyszeli huk, podobny do ryku huraganu. Sosny na zboczach góry pękały pod naporem gorącego, suchego wichru. Był to ognisty smok z północy, Smaug. Tego dna Dal zostało bestialsko zniszczone. Jednak Smauga nie obchodziło miasto ludzi. Pragnął innej zdobyczy. Smoki pragną bowiem złota, pożądaniem mrocznym i przemożnym.
Erebor został zdobyty. Smok będzie strzegł swego łupu, póki będzie żył. Thranduil nie zamierzał narażać swoich zastępów w starciu ze smokiem. Elfy nie pomogły ani wtedy, ani nigdy potem. Pozbawione ojczyzny krasnoludy tułały się wśród dzikich ostępów. Niegdyś potężny lud, padł na kolana.
Jednak to, co ci teraz opowiem, swój początek ma poza granicami Ereboru. Usłyszysz teraz opowieść o innym królestwie i innym mieście. Zwało się ono Ma-Ra, potężna twierdza pośród rozległych wschodnich równin. Zamieszkiwał ją lud wielce skryty i tajemniczy. W zwyczaju mieli tytułować się Łowcami, jednak elfowie, którzy odważyli zapuścić się w tamte strony, nadali im miano Amruni, ludzie wschodu. Lecz z ludźmi mieli niewiele wspólnego.
Władał nimi tak jak i całymi wschodnimi równinami Aran ostatni syn z rodu Faroth. Wzbogacając się na złożach czystego Mithrilu, Łowcy wiedli spokojne życie w dostatku i szczęściu. Lecz nie trwało to długo. Równinę zaczęła trawić zaraza, a zwała się Ezael. Potężny czarnoksiężnik przybyły z południa, idący na czele armii cieni.
Za jego przyczyną Amrunowie stali się tylko wspomnieniem. Ich zrabowane i doszczętnie spalone wioski i miasta skutecznie odstraszyły najzuchwalszych z wędrowców.
Przez wiele lat myślałem, że byli tylko legendą. Jednak los chciał, żebym stał się jej częścią. Ja, czarodziej, trzynastu krasnoludów oraz najbardziej niezwykła kobieta, jaką miałem przyjemność poznać.
CZYTASZ
Deatari... dziedzice
FanfictionDla wielu byłam wcieleniem mitu, uosobieniem zapomnianej legendy i baśni. Dla rodziców byłam wszystkim, skarbem, dla którego poświęcili życie. Jednak dla siebie byłam nikim. Widmem krążącym po świecie, pragnącym dowiedzieć się kim jest. Tułałam się...