The Trees Like Torches Blazed with Light.

1.3K 64 32
                                    

Gęsta, szara mgła spowiła dolinę, okrywając śpiące krasnoludy. Pierwsze promienie słońca rozświetlały mokre od porannej mgły skały. Wyruszyli o świcie. Kręta ścieżka, którą prowadziła ich Elena, wiła się po stromych rumowiskach i graniach. Około południa zatrzymali się na krótki postój. Mogli przez chwilę podziwiać rozciągającą się pod ich stopami, krainę, która właśnie opuszczali. Bilbo i utęsknieniem spoglądał na zachód. Gdzieś tam za linią horyzontu było Shire, jego dom. Panowało tam teraz lato, ciepłe, parne, przesycone zapachem ziół i fajkowego ziela.

Wspinali się coraz wyżej i wyżej. Temperatura spadała powoli, miarowo otaczając ich przenikliwym chłodem. Wszechobecne skały zaczynał pokrywać śnieg i lód. Ciemne, burzowe chmury zapłonęły niebo, aby po chwili pęknąć. Przywarli plecami do zimnej, kamiennej ściany. Ścieżka zwęziła się, śliskie od deszczu i lodu kamienie praktycznie uniemożliwiały dalszą drogę.

- Szukajcie schronienia!!! - Thorin starał się przekrzyczeć szalejącą wokół burze. Niebo rozświetliły błyskawice.

- Uwaga!!! - ci, co mogli, spojrzeli na Dwalina, lecz sam krasnolud patrzył przed siebie, nie zwracając uwagi na to, co się działo. Dopiero po chwili dostrzegli potężną skałę lecącą w ich kierunku. Uderzyła ona z impetem kilkanaście metrów nad ich głowami. Posypała się lawina kamieni, prawie strącając ich z kamiennej półki, na której stali.

- To nie jest zwykła burza... to walka olbrzymów! - Balin jako pierwszy dostrzegł kamienne stwory.

- A niech mnie, legenda nie kłamała. Olbrzymy!!! Skalne olbrzymy!!! - Bofur wychylił się, trzymając jedną ręką skały. Patrzyli, jak dwa olbrzymy na zmianę rzucały w siebie potężnymi skałami. Półka, na której stali zaczęła się trząść, by po chwili pęknąć. Zdezorientowane krasnoludy musiały się rozdzielić. Dopiero po chwili zorientowali się, że stoją na dwóch nogach trzeciego z kolosów. Gigant po dość mocnym uderzeniu w głowę padł na plecy. Elena, która stała na krawędzi tego, co zostało z półki, ostatkiem sił trzymała się wystającej skały. Czuła jak powoli zaczyna tracić grunt pod nogami. Thorin widząc to, natychmiast przyciągnął ją do siebie, kurczowo trzymając ją w pasie. Noga olbrzyma, na której stali uderzyła w górę. Najszybciej jak mogli, przebiegli na minimalnie szerszą półkę skalną. Widzieli swoich kompanów, którzy ledwie mieścili się na nodze giganta. Kamienny kolos zaczął spadać w przód. Widzieli jak, reszta kompani zostaje przygnieciona do zbocza góry. Ze zgrozą patrzyli na pustą ścianę.

- Nie!!! Kili!!! - Thorin ostatkiem sił pobiegł w miejsce, gdzie ostatni raz widział swoich siostrzeńców. Jednak kiedy zobaczył ich całych na kamiennej półce, razem z pozostałymi odetchnął z ulgą.

- Gdzie jest Bilibo? - dopiero teraz dostrzegli brak włamywacza. Po chwili dostrzegli go, wiszącego na krawędzi półki. Od razu rzucili się, aby mu pomóc, jednak hobbit zsunął się jeszcze niżej. Ostatkiem sił trzymał się jedną ręką śliskiej od deszczu skały. Niewiele myśląc, Elena zeskoczyła na wąską półkę pod Bilbem. Pomogła mu podciągnąć się na tyle wysoko, aby pozostali mogli go wyciągnąć. Lecz kiedy włamywacz był już bezpieczny, półka pod stopami Eleny rozpadła się. Jedynie szybka reakcja Dwalina uchroniła ją od śmierci.

- Myślałem, że już po włamywaczu i naszym przewodniku. - krasnolud ciężko dysząc, opadł się o skałę.

- I tak jest stracony, odkąd opuścił dom. Nie powinno go tu być. Nie ma tu dla niego miejsca. - chciał iść dalej przejściem, które zauważył, lecz zatrzymała go Elena.

- Jak śmiesz?! - gwałtownie odwrócił się w jej stronę – Bilbo od samego początku stara się jak tylko może, aby ci pomóc. Prawdą jest, że mógł zostać w swojej ciepłej i przytulnej norce, ale jest tu z nami i ryzykuje własne życie. Mało ci?!

Deatari... dziedziceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz