Rozdział XIV

557 65 0
                                    

James

Od sytuacji spod szkoły minęły dobre 2 tygodnie. Mike wrócił do starego siebie,znowu wyrzucał z siebie tysiąc słów na minutę. Dziś skończyliśmy szybciej lekcje, więc postanowiłem zrobić niespodziankę Michi, ale jedyny dźwięk w domu wydobywał się z kuchni. Kiedy podeszłem bliżej uchylonych drzwi, mogłem rozróżnić słowa.

-Jesteś pewna, że tego chcesz?-spytał wujek.

-Jak niczego innego.Chce zobaczyć znowu to miasto, w którym się wychowywałam-wyszeptała mama.

-Co o tym myślisz?

-Myślę, że nie powinniśmy sami podejmować decyzji za jedną osobę-odparł Luca.

-Jak myślisz jak zareaguje na to Luca?

-Nie wiem... Jest zupełnie nieobliczalny, jak jego ojciec.

"Ona chyba nie myśli o..."-moje rozmyślania przerwał Collins.

-James... Co tak wcześnie?

-Odwołali nam dwie ostatnie lekcje... Gdzie jest to zło wcielone-powiedziałem rozglądając się za 6-latkom.

-Jest w pokoju-powiedziała szybko kobieta.

Od razu skierowałem tam swoje kroki, chcąc opuścić tą nerwowa atmosferę.

***Następnego dnia***

"Czyżby cała trójka myślała nad powrotem w rodzinne strony... Nie... A może jednak...".

-James słuchasz mnie?-spytał lekko wkurzony Mike.

-Co?!... Nie... Przepraszam, ostatnio mam sporo na głowie...

-Znowu Fran za tobą chodzi?-spytał rozglądając się na boki.

-Co?... Nie... Sprawy prywatne-chciałem się uśmiechnąć, ale mój uśmiech na pewno zmienił się w grymas.

-Ech... Znowu wyskakujesz z tym tekstem.

-Jakim?

-Sprawy prywatne.

-A tobie o co znowu chodzi, co?!

-Nie ważne-mruknął i zamierzał pójść w swoim kierunku, ale złapałem go za nadgarstek.-Puść mnie!

-Nie, puszcze dopóki mi nie powiesz o co chodzi!-co z tego, że krzyczymy na siebie na terenie szkoły; co z tego, że pewnie cała szkoła na to patrzy.

-Powiedziałem żebyś mnie puścił-powiedział próbując wyrwać rękę z uścisku.

-A ja powiedziałem,żebyś mi powiedział o co chodzi-starałem się do powiedzieć spokojnie, i chyba mi wyszło.

Po 15 minutach szamotania moja cierpliwość się skończyła, odwróciłem Mike'a w swoją stronę.

-Ech... załatwimy to normalnie jak ludzie, czy wolisz się kłócić?-spytałem ze zrezygnowaniem.

-Wiesz co?-zaczął mówić.-Ech... przemyśl sobie wszystko od mojego poznania Luci do tej chwili, a się dowiesz o co mi chodzi.

-To nie jest odpowiedz.

-Jest, może nie taka jaką się spodziewałeś, ale jest-powiedział odwracając swój wzrok ode mnie.-Puścisz mnie teraz.

Zrobiłem to co chciał, chłopak od razu zrobił kilka kroków do tyłu. Nawet na mnie nie spojrzał od wrócił się na pięcie i ruszył w tylko sobie znany kierunek.

"Dlaczego wszystko nie idzie po mojej myśli"-z ta myślą szedłem przez zatłoczone ulice.


Hej, mam dwie sprawy:

1.Chciałabym poznać waszą opinie na temat tego opowiadania bądź tego rozdziału, krytyka też mile widziana, chciałabym poprawić to co robię źle i przeć w stronę "perfekcji".

2.Poszukuje bety, osoby która:

-niesprawdza byle jak

-oddaje na termin sprawdzone "prace/rozdziały" (jeżeli zostanę powiadomiona o późniejszym oddaniu nie będę miała nic przeciwko).

3.Rozdział ma 380 słów (nieważne jakbym się starała nie potrafię pisać dłuższych rozdziałów do tego opowiadania).


Prawdziwy ja 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz