Siedziałam właśnie na wykładzie i udawałam, że słucham profesora. Mogłabym zostać zawodową aktorką, ponieważ wychodziło mi to idealnie. W rzeczywistości odpływałam myślami gdzieś daleko. Ocknęłam się dopiero, gdy moja przyjaciółka z uczelni, szturchnęła mnie w ramię.
- O czym tym razem myślisz? - zapytała szeptem, tak aby nikt poza mną jej nie usłyszał.
- Tęsknie za Bradem i Lizy - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Brakowało mi ich, nie tylko ich...
- Okey, idziemy po zajęciach coś zjeść? - Zapytała Carmen.
- Jasne, umieram z głodu...
Gdy wykład się skończył, opuściłyśmy teren uczelni. Świeże powietrze owiało moje odkryte ramiona, co spowodowało nieprzyjemny dreszcz na skórze. Ustaliłyśmy wcześniej, że odwiedzimy KFC. Dawno nas tam nie było. Ostatnimi czasy byłyśmy na diecie, a raczej próbowałyśmy na niej być, gdyż żadna z nas nie potrafiła się oprzeć batonikom z automatu. Tradycyjnie zamówiłyśmy kubełek pełen stripsów. Usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy się obżerać. Do lokalu weszło dwóch mężczyzn, chyba nawet z naszego roku, ponieważ mniej więcej jednego z nich kojarzyłam z twarzy. Spojrzałam na dziewczynę i już wiedziałam, że zaczyna się jeden wielki flirt. Carmen była przepiękną kobietą i potrafiła uwieść prawie każdego. Kochała kokietować mężczyzn, czerpała z tego niezwykłą przyjemność, w ostateczności każdego z nich olewała, czekając na tego jedynego. Tym razem, tych dwoje w KFC padło jej ofiarą. Nie wiem, jak ich do tego zachęciła samym spojrzeniem, ale udało jej się. Dosiedli się do nas. No to się zaczęło.
- Co takie dwie piękne kobiety robią tu same? - zapytał jeden z nich
- Jedzą obiad - odpowiedziała dziewczyna, przyglądając im się intensywnie.
- Jestem Justin, a to Chris
- Carmen, a to Sara
- Miło Was poznać dziewczyny - powiedział Chris.
Jak się później okazało, chłopacy byli całkiem w porządku. Nawet złapałyśmy z nimi wspólny język, Carmen przestała ich uwodzić, szepnęła mi na ucho, że przydadzą nam się jako koledzy. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Umówiłyśmy się z nimi na wspólny piątkowy wieczór w klubie. Po czym wyszłyśmy z restauracji. Wracając do domu natknęłyśmy się na ogłoszenie, które wzbudziło moje zainteresowanie.
Wynajmę mieszkanie od zaraz. Jestem przystojnym, seksownym, czarującym gentelmanem z psem. Jeśli kochasz, zwierzęta tak samo jak ja, proszę odezwij się, bo potrzebujemy dachu nad głową. Telefon kontaktowy : 6577483
- Kto w taki sposób szuka mieszkania - prychnęłam - to raczej przypomina ogłoszenie matrymonialne.
- Mnie się podoba - powiedziała przyjaciółka, po czym zaczęłyśmy się śmiać.
- Facet jest wyraźnie zdesperowany - pokręciłam głową z niedowierzaniem
- Facet ma poczucie humoru - stwierdziła Carmen. Po czym wyjęła telefon i wykręciła numer. Patrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczyma. Nie mam pojęcia, co tym razem wymyśliła, ale już się bałam, że to nie skończy się dobrze.
- Halo, Dzień Dobry, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia. Ile masz lat? - Mężczyzna powiedział coś co ją ustatysfakcjonowało - I nie jesteś żadnym zboczeńcem? - zadała kolejne pytanie - Okey. Zaraz wyślę Ci adres i numer telefonu, na który masz się ze mną kontaktować. - Czy ona właśnie wynajęła mu część swojego mieszkania? Zaraz, zaraz... Ona mieszka w akademiku! Posłałam jej groźne spojrzenie, nie mogła mi tego zrobić. - Tak to znaczy, że możesz się wprowadzić. - Powiedziała po czym się rozłączyła.
- Carmen Anabell Reldson. Czy Ty właśnie, wynajęłaś moje mieszkanie?! - powstrzymywałam wybuch złości
- Super nie? Będziesz miała współlokatora! - zapiszczała dziewczyna.
- Oszalałaś?! To może być jakiś gwałciciel, pedofil, zboczeniec, alkoholik.... - wpadłam w furię.
- Czuję, że to będzie ktoś wyjątkowy - przerwała mi dziewczyna.
- Super, a ja czuję, że za tydzień będziesz mnie odwiedzać na cmentarzu, o ile uda się policji tak szybko odnaleźć zwłoki.
- Kto nie ryzykuje, nie pije szampana-powiedziała Carmen przytulając się do mnie.
Weszłam do mieszkania wściekła. Nie przeszkadzało mi to, że jestem tu sama. Wręcz przeciwnie. Już się do tego przyzwyczaiłam. A teraz nie dość, że miałam mieszkać z kimś, to na dodatek z kimś kogo nigdy na oczy nie widziałam. Mało tego ja nawet nie wiem jak on się nazywa. Gdyby rodzice się dowiedzieli...,nie chcę wiedzieć co by było gdyby rodzice się dwiedzieli. Mój telefon zawibrował, co oznaczało, że dostałam wiadomość. Wzięłam głęboki wdech. To na pewno on.
Od Nieznajomy: Dziękuję, ratujesz mi życie.
Może da się to jeszcze jakoś odkręcić? Nie wiem czemu, ale jakoś głupio teraz mu odmawiać, pewnie rzeczywiście jest w potrzebie, inaczej nie wysyłał by tego typu wiadomości. Inaczej nie szukał by na szybko mieszkania, tylko przejrzał oferty i wybrał z kim chce mieszkać. On z pewnością też się bał, nie wiedział, przecież nic na mój temat. Tak samo jak ja nie wiedziałam nic o nim, tyle tylko, że mógł być to mój potencjalny morderca. Byłam przerażona. Moje rozmyślania przerwała kolejna przychodząca wiadomość.
Od Nieznajomy: Wprowadzę się jutro rano, jeśli nie masz nic przeciwko. Dziś pracuję.
Jutro rano. Odetchnęłam z ulgą. Tej nocy będę jeszcze mogła bezpiecznie zasnąć, bez obawy, że ktoś mi poderżnie gardło. Zdążę jeszcze przed śmiercią zabić Carmen za jej głupi pomysł.
Do Nieznajomy: Od rana jestem na uczelni. Klucz zostawię Ci pod wycieraczką. Pokój po prawej będzie należał do Ciebie.
Nie wierzyłam w to co się właśnie dzieje.
Od Nieznajomy: Dziękuję współlokatorko.
No to mam współlokatora. Zaczęła mnie bawić ta cała sytuacja. Chłopak nie wydawał się taki zły. Fakt, wymieniłam z nim jedynie kilka wiadomości,ale mimo wszystko, czułam, że jest w porządku, że nie zrobi mi krzywdy. Do tego Carmen mówiła, że jest w naszym wieku. Może nie będzie tak źle? Kogo ja oszukuje. Będzie źle, przecież ten koleś może okazać się psychopatą.
Wysprzątałam calutkie mieszkanie, łącznie z pokojem nowego mieszkańcy. Kimkolwiek on jest, nie chcę, żeby pomyślał, że jestem bałaganiarą. Gdy skończyłam robić porządki, poszłam pod prysznic, zabierając wcześniej czystą bieliznę, a brudną wrzucając do kosza na pranie. Ciało umyłam waniliowym żelem, we włosy wtarłam szampon i odżywkę o takim samym zapachu. Kochałam ten zapach i używałam go odkąd pamiętam. Gdy już skończyłam się myć, owinęłam ciało puszystym ręcznikiem i wzięłam się za suszenie włosów, które aktualnie sięgały mi za łopatki.
Położyłam się do łóżka, ciesząc się ostatnią spokojną nocą. Dziękowałam w duchu za to, że każda z sypialni jest zamykana na klucz. Będę musiała pamiętać o zamknięciu swojej z rana. Z jednej strony bałam się współlokatora, z drogiej intrygował mnie fakt kim on jest i już nie mogłam się doczekać kiedy go poznam, bo gdzieś w głębi wiedziałam, że się dogadamy. Ta cała sytuacja... to było kompletne szaleństwo, jednak tak jak powiedziała Carmen : Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Kto wie, może zyskam nowego przyjaciela? Z tą myślą odpłynęłam w krainę Morfeusza.
CZYTASZ
Mój Ex
RomanceCzęść druga opowiadania pod tytułem "Konwersacja Z Nieznajomym". Jak potoczą się dalsze losy Sary i Josha? Jedno jest pewne ich miłość do siebie nigdy nie wygaśnie, ale czy się odnajdą? Jeśli tak, to czy będą potrafili znów być razem? Ranking: #13 i...