18.

9.8K 473 7
                                    

JOSH:

Złapałem ją za dłoń i poprowadziłem w stronę mojego rodzinnego domu. Rodzina była dla mnie ważna, jednak to Sara była najważniejsza. To dla niej każdego dnia wstawałem, dzięki niej się uśmiechałem i żyłem. Żyłem na prawdę, czerpiąc z tego życia ile się dało, a tak na prawdę i tak wszystko kręciło się w okół niej, wszystko co robiłem, robiłem dla niej i tam gdzie chciałem kiedyś być, chciałem być z nią. Miała mnóstwo wad i mnóstwo zalet. Jednak to nie było ważne, ważne było to, że to wszystko wzięte razem tworzyło ją. Tworzyło kobietę, w której byłem zakochany jak wariat, bez której wszystko inne traciło swój sens, z którą chciałem przejść przez życie. Być dla niej wsparciem, sprawiać, że będzie czuła się wyjątkowa. A najbardziej na świecie chciałem, aby była moja.

Stanęliśmy przed drzwiami, zadzwoniłem dzwonkiem, a kobieta zaczęła wygładzać swoją białą sukienkę rękoma. Była taka piękna, kobieca, idealna. Nie ważne w co była ubrana i o jakiej porze dnia mowa. Ona zawsze wyglądała nieziemsko. Kochałem ją, całym sobą i pragnąłem ją ochronić przed całym złem tego świata. Moje rozmyślania przerwała moja mama, która od razu gdy otworzyła drzwi, rzuciła mi się na szyję.

- Mamo, udusisz mnie - roześmiałem się.

- Mam do tego prawo synku, tyle czasu nie dawałeś znaku życia - powiedziała z wyrzutem - Ale o tym porozmawiamy później  -skarciła mnie wzrokiem, po czym spojrzała w kierunku Sary. - Witaj kochanie, tak się cieszę, że Was widzę, co za niespodzianka - ekscytowała się kobieta. - Wejdźcie do środka, macie mi tyle do opowiedzenia.  - dodała po czasie.

- Ana z kim rozmawiasz? - z salonu wyjawił się mój ojciec, gdy mnie zobaczył upuścił filiżankę z kawą, robiąc przy tym sporo hałasu.

- Dzień dobry Panie Green - odezwała się Sara. Mężczyna posłał jej promienny uśmiech, po czym podszedł bliżej, aby się przywitać.

- Nareszcie synu, witaj w domu. Miło Cię znowu widzieć, Ciebie też Sara. Opowiadaj jak spotkałaś mojego syna...

Mama przyrządziła dla nas posiłek, który zjedliśmy w miłej atmosferze. Rodzice uprzedzili mnie, że później czeka mnie niezły wykład na co przewróciłem tylko oczami.

- Josh, nie rób tak - skarciła mnie mama.

- Mamo daj spokój....

-Okey, to ja już będę lecieć. Miło było Państwa zobaczyć. - Odezwała się Sara.

- Poczekaj, odwiozę Cię - zerwałem się z miejsca.

- Nie trzeba, poradzę sobie  -posłała mi delikatny uśmiech, była taka piękna.

- Z tą walizką? - uniosłem lewą brew do góry

- Tak, zamówię taksówkę. Zostań z rodziną - upierała się

- Odwiozę Cię.

SARA:

- Odwiozę Cię - powiedział stanowczo.

- Okey. Dziękuję - dałam za wygraną, ponieważ wiedziałam, że w innym przypadku skończy się tym, że zaczniemy na siebie krzyczeć, czego chciałam uniknąć przy jego rodzicach.

- Jesteś uparty jak osioł - powiedziałam rozbawiona, wysiadając z auta.

- Nie prawda - zaprotestował.

- Prawda. Dziękuję za podwózkę ośle - powiedziałam, czym rozbawiłam chłopaka.

- Zawsze do usług. Widzimy się wieczorem? - zapytał z nadzieją w głosie.

Mój ExOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz