16.

9.5K 527 30
                                    

- Czy jak będziemy w Seattle, to czy mogłabyś być ze mną przy  spotkaniu z moimi rodzicami? - zapytał lekko skrępowany, nie spuszając ze mnie wzroku.

- Jasne, że tak. Uwielbiam Twoich rodziców, z przyjemnością się z nimi zobaczę. - Posłałam mu uśmiech, który od razu odwzajemnił.

- Dziękuję - ucałował moje czoło, po czym swoją dłoń wsunął pod moją koszulkę i teraz kreślił kółka na nagich plecach zamknęłam powieki, rozkoszując się tą pieszczotą.

- Stawiasz mi za to naleśniki w MailsRogers - powiedziałam otwierając jedno oko, po czym usłyszałam śmiech Josha.

- Okey, niech będzie. - Zawisł nade mną i zaczął mnie gilgotać.

- Josh...

- Słucham Skarbie?

- Prze..stań - powiedziałam między napadami śmiechu.

- Pod jednym warunkiem - uśmiechnął się chytrze, a ja jedynie kiwnęłam głową na tak, ponieważ nie miałam siły nic mówić. - Umówisz się ze mną - kontynuował.

- Zgoda - powiedziałam, po czym natychmiastowo, przestał mnie łaskotać.

- Na randkę - patrzył prosto w moje oczy i był poważny jak nigdy.

- Na randkę - powtórzyłam jedynie po nim, ponieważ czułam się jak w amoku.

- A więc idziemy na randkę Skarbie - zbliżył swoją twarz do mojej, tak, że nasze usta dzieliły milimetry.

To były sekundy, zanim mnie pocałował, a ja czułam, jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Ten pocałunek był przepełniony tęsknotą, miłością, smutkiem, szczęściem i tysiącem innych emocji, jakie się w nas kumulowały przez ten cały okres czasu. Czułam się szczęśliwa, na prawdę szczęśliwa, bo czułam, że mimo tego, iż nie jesteśmy razem, ten mężczyzna należy do mnie. Oderwaliśmy się od siebie gdy zabrakło nam tchu. Josh oparł swoje czoło o moje i posłał mi szeroki uśmiech.

- Tęskniłem za tym - powiedział, gdy nieco unormował swój oddech. Chciałam mu powiedzieć, że ja też za tym tęskniłam jednak w momencie gdy otworzyłam usta, zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Spodziewasz się kogoś? - zapytał. Pani Rose już była, a nikt inny nie przychodził mi do głowy.

- Nie.

- Pójdę otworzyć. Zaraz wracam.- musnął delikatnie moje usta, po czym wstał i wyszedł z sypialni.

Po chwili usłyszałam podniesiony ton głosu Josha, po czym do pokoju wpadł Stuard.

- No, no, no... kotku, Ty to wiesz jak mnie przywitać - powiedział widząc mnie w koszulce, która ledwo zakrywała mi tyłek.

- Spieprzaj stąd Stuard. - Syknął Josh w kierunku mężczyzny, który aktualnie kładł się obok mnie na łóżku.

- Sam stąd spieprzaj - odezwał się rozbawiony kumpel mojego ex.

- Nie będę dwa razy powtarzał - syknął Josh zwalając mężczyznę z łóżka.

- Kotku, Twój współlokator jest okropnie nie miły. Może Ty mnie ugościsz? - zrobił maślane oczka w moim kierunku, na co się zaśmiałam.

- Napijesz się herbaty? - zapytałam spoglądając w kierunku Josha, którego dłonie zaciśnięte były w pięści.

- Może innym razem Sara. Kolega właśnie wychodzi - Odpowiedział za niego Josh.

- Właśnie, że nie - protestował Stuard.

- A właśnie, że tak. - Syknął mężczyzna wskazując dłonią w kierunku drzwi.

- Jak dzieci. - Pokręciłam głową i poszłam do kuchni wstawić wodę na herbatę i kawę dla Josha.

Podczas tej prostej czynności poparzyłam sobie dłoń, ponieważ myślami wciąż byłam przy dzisiejszym pocałunku z mężczyzną mojego życia. Pisnęłam z bólu, po czym do pokoju wpadł Josh, a za raz za nim jego przyjaciel.

- Co się stało Skarbie? - zapytał mój ex. Bo on chyba wciąż jest moim ex prawda? Czy ten pocałunek coś między nami zmienił? Świetnie. Nadal nie wiem na czym stoję.  - Sara Skarbie, zadałem Ci pytanie. - Powiedział gdy nie odpowiadałam.

- No przecież słyszałam. - Przewróciłam oczami.

- Co jest sis, czemu tak krzyczysz od rana jakbyś ducha zobaczyła? - Brad wyszedł zaspany z mojej sypialni, a za raz za nim Lizy. Super, obudziłam ich.

- Nic się nie stało - wytłumaczyłam patrząc przepraszająco w ich stronę, po czym spojrzałam na Josha - Po prostu poparzyłam sobie dłoń.

Mężczyzna dotknął delikatnie mojej dłoni, po czym podmuchał i pocałował zaczerwienione miejsce. To było urocze z jego strony. Cholera on jest taki idealny.

- W łazience nad lustrem jest apteczka. Przynieś mi Stuard. - Polecił koledze.

- Sam idź, ja zostanę z Sarą  - odpowiedział nasz gość puszczając do mnie oczko. Josh, nie kłócił się z nim tylko wyszedł mrucząc pod nosem, że to nie czas na żarty.

- Uwielbiam go wkurzać - szepnął Stuard, gdy tylko mój ex zniknął z zasięgu naszego wzroku.

- Ja też. - Przyznałam szczerze, trochę rozbawiona.

Josh tak szybko jak zniknął w łazience, tak szybko się pojawił. Wyjął z czerwonego pudełka maść na poparzenia, po czym zaczął smarować nią wnętrze mojej dłoni. Patrzył mi przy tym głęboko w oczy. Nie liczył się już dla mnie ból towarzyszący poparzeniu. Ważny był ten moment. Magiczny moment.

Gdy już Josh czyt. Mężczyzna mojego życia, moja pierwsza miłość, najprzystojniejszy facet na tej planecie, generalnie obiekt westchnień. A więc, gdy już mój obiekt westchnień opatrzył moją ranę wziął mnie na rękę i zaniósł do mojej sypialni. Jak ja bym chciała z nim w niej zostać.

- Ubierzesz się sama, czy Ci pomóc? - zapytał szczerząc się do mnie jak głupi.

- Dziękuję, poradzę sobie. - Wysiliłam się na w miarę naturalny ton.

A wewnątrz piszczałam z radości. Cholera tęskniłam za tymi ustami tyle czasu i te usta mnie dziś pocałowały. Mało tego, Josh zaprosił mnie na randkę.
Wszystko między nami szło w dobrym kierunku. Byłam szczęśliwa, szczęśliwa ponieważ narodziła się nadzieja, że on może być znowu mój. Tak bardzo tego pragnęłam. Nigdy nie przestałam go kochać i wszyscy do okoła o tym wiedzieli. Wszyscy poza nim. Jednak nie chciałam mu jeszcze tego mówić. Nie chciałam robić z siebie idiotki. Bo jestem wychowana w rodzinie, w której od pokoleń, to facet jako pierwszy wyznawał kobiecie swoje uczucia i szczerze? Nie zamierzam łamać tej tradycji. Poza tym nie mam w sobie tyle odwagi, żeby ją złamać. Bo co jeśli on nic już do mnie nie czuje?  Zaproszenie na randkę i jeden pocałunek nie świadczą o miłości do grobowej deski.

Włożyłam na siebie obcisłe jeansy i zwykłą czarną bluzeczkę z rękawem 3/4. Włosy związałam w luźnego koka, po czym wyszłam z sypialni.

- Kotku pięknie wyglądasz, jednak wolę jak masz na sobie mniej ubrań - zaczął Stuard, czym rozbawił Brada i Lizy.

- Zapamiętam na przyszłość. - Posłałam mu wymuszony uśmiech.

- Mam nadzieję - poruszył zabawnie brwiami. Josh podszedł do niego i uderzył go w tył głowy.

- Ał, a to za co? - Stuard potarł niby obolałe miejsce.

- Oni tak zawsze? - zapytał rozbawiony Brad.

- Tak - westchnęłam.

- Okey, to co dziś robimy? - zapytał Stuard.

- Ty bierzesz Buscha i spadasz do domu. - Syknął Josh. Stuard miał zajmować się psem podczas naszej nieobecności.

- Okey dorzucisz do tego Sarę i już mnie nie ma. - Powiedział mężczyzna ukrywając rozbawienie.

- Trzymajcie mnie bo go dziś zabije - powiedział mój zdenerwowany współlokator.

Mój ExOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz