8.

9.6K 499 44
                                    

Stałam przed szafą i kompletnie nie wiedziałam się w co ubrać. Josha wyszedł z Buschem na spacer, uprzedził mnie, że wróci z kolegą. Nie było nikogo, kto mógłby mi doradzić. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Carmen. Ona znała zawartość mojej szafy na pamięć.

- Nie mam się w co ubrać - przeszłam od razu do rzeczy gdy tylko usłyszałam jej głos w słuchawce.

- Ta bordo z dekoltem w serek. I czarne czółenka.

- Kocham Cię.

- A ja Ciebie. Opowiesz mi potem ze szczegółami jak Josh zareagował jak Cię zobaczył. - Zapiszczała podekscytowana.

- Nie zobaczy mnie, wyszedł z psem, ma wrócić później z kolegą.

- Jeszcze będzie miał okazaję Cię zobaczyć. Okey do zobaczenia, muszę kończyć. Chris się niecierpliwi.

- Okey, pa. - Przewróciłam oczami. Po czym odłożyłam telefon na biurko.

Wzięłam z szafy potrzebne rzeczy, razem z ręcznikiem i czystą bielizną i poszłam do łazienki się szykować. Weszłam pod prysznic i dokładnie umyłam ciało w waniliowym żelu. Następnie zrobiłam to samo z włosami. Gdy już byłam czysta, owinęłam swoje ciało puszystym ręcznikiem i podeszłam do lustra. Widok męskich kosmetyków jeszcze bardziej cieszył moje oczy biorąc pod uwagę fakt, że były to rzeczy Josha. Gdybyśmy tylko znów byli razem.... Egh. Aby odgonić myśli, zaczęłam suszyć włosy, po czym dokładnie je przeprostowałam, sięgały mi za łopatki, więc zajęło mi to trochę czasu. Gdy moja fryzura była już gotowa, zrobiłam sobie delikatny makijaż i włożyłam wcześniej przygotowane ciuchy, wsunęłam na nogi szpilki i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze, żeby zobaczyć efekt końcowy. Sukienka idealnie opinała moje ciało, uwydatniając piersi i nogi. Idealnie na imprezę. Ogarnęłam bałagan jaki po sobie zostawiłam w łazience i wyszłam z pomieszczenia wpadając na coś twardego. Tym czymś okazał się tors mężczyzny. Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się do mnie jakby zobaczył milion dolarów. I to nie był Josh.

- Przepraszam - powiedziałam przechodząc obok niego.

- Nie masz za co, jestem przyzwyczajony do tego, że laski na mnie lecą - w jego głosie dało się usłyszeć rozbawienie.

- Kretyn - prychnęłam pod nosem.

- Piękna i ostra - skomentował, chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Josh wszedł mu w słowo.

- Z kim Ty gadasz stary? - zapytał zbliżając się do nas. Przystanął gdy mnie zauważył - Sara... myślałem, że już wyszłaś. - Powiedział mierząc mnie od góry do dołu. Jego oczy ściemiały z porządania. Cieszyłam się, że mój wygląd na niego zadziałał. Dla takiej reakcji Josha, warto było się odstawić.

- Josh, nie mówiłeś, że Twoja współlolatorka jest taka piękna, seksowna, zgrabna....

- Zamknij się Stuard. - Przerwał mu mój ex.

Josh był wściekły za komentarz swojego kolegi, a ja byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. To chyba oznaczało, że mu na mnie choć trochę zależy prawda? Mordował, jak się okazało Stuarda spojrzeniem, a ten miał z niego niezły ubaw. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Poszłam w ich kierunku, a Josh za mną.

- Może jednak zostaniesz z nami, pogramy na x-boxie - zaproponował mężczyzna.

- Proponujesz mi to teraz? Godzinę stałam przed lustrem, poza tym Justin już jest - wytłumaczyłam wskazując na drzwi. Josh na sam dźwięk imienia mojego znajomego się spiął. - Wrócę nad ranem - powiedziałam dając mu buziaka w policzek, na co mężczyzna się lekko rozluźnił i posłał mi delikatny uśmiech.

- Witaj Justin - powiedziałam otwierając drzwi.

- Cześć wyglądasz wow. Wyglądasz pięknie - skomplementował mnie na powitanie.

- Dziękuję - posłałam mu delikatny uśmiech. - Możemy jechać - powiedziałam z zamiarem opuszczenia mieszkania, jednak ktoś mi to uniemożliwił.

- Um.. Sara? Możemy porozmawiać? - zapytał Josh, łapiąc mnie za rękę.

- Ale teraz? - nie ukrywałam zdziwienia. Mężczyzna skinął twierdząco głową. - Justin, poczekasz na mnie w samochodzie? Za chwilę do Ciebie zejdę. - Skierowałam się w stronę kolegi, jednak ten nie miał szans, żeby cokolwiek odpowiedzieć, ponieważ mój ex zamknął mu drzwi przed nosem.
- Co Ty do cholery wyprawiasz? - zapytałam zażenowana jego zachowaniem, znów będę musiała za niego przepraszać Justina.

- Co Ty do cholery wyprawiasz? Mówiłaś, że idziesz na imprezę z przyjaciółką! - był zły, mało powiedziane, on był wściekły.

- Bo idę z przyjaciółką! Umówiłyśmy się, że spotkamy się na miejscu. Justin mnie tylko podwozi. Z resztą po co ja Ci się w ogóle tłumaczę?! - Krzyknęłam nie przejmując się rozbawionym całą sytuacją Stuardem. Wyszłam z mieszkania mocno trzaskając drzwiami.

Zeszłam na dół i wsiadłam do auta, w którym siedział już Justin. Było mi okropnie nie zręcznie, za to jak potraktował go mój ex.

- Justin, bardzo przepraszam Cię za Josha. - Powiedziałam od razu, gdy tylko usiadłam na swoim miejscu.

- Sara, nie przepraszaj za coś, na co nie masz wpływu - powiedział po czym odpalił silnik.

Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Byłam wdzięczna chłopakowi, że nie drążył tematu, ani nie zadawał pytań.

JOSH:

- Taka drobna, ale pierdolnąć porządnie drzwiami potrafi - powiedział rozbawiony Stuard, gdy tylko Sara opuściła mieszkanie.

Byłem wściekły na siebie, że znów doprowadziłem do spięcia po między nami, wściekły na to, że ten koleś cały czas się obok niej kręcił i wściekły na nią, że poszła na imprezę, na której będą dziesiątki napalonych na nią facetów.

SARA:

Weszliśmy do środka, gdzie przywitali nas chłopacy z bractwa, wręczając nam po plastikowym, czerwonym kubku, przepełnionym alkoholem. Odnalazłam wzrokiem Carmen i Chrisa, po czym poszłam się z nimi przywitać.

- Wow, Sara, wyglądasz ekstra, szkoda, że współlokator Cię nie widział - zaczęła ekscytować się Carmen.

- Właściwie to mnie widział - powiedziałam zgodnie z prawdą

- No i...? Opowiadaj - ponaglała mnie przyjaciółka.

- Może później, teraz muszę się napić. Znów się pokłóciliśmy.

Impreza zdążyła się już rozkręcić, Justin gdzieś przepadł, a Carmen i Chris zajmowali się sobą. Nie chciałam im przeszkadzać i nie miałam też do nich pretensji. To był początek ich związku i nie mogli się w żaden sposób sobą nacieszyć. Poszłam do kuchni, gdzie spotkałam Molly. Koleżankę z roku. Wypiłyśmy po kilka szybkich, po czym ruszyłyśmy na parkiet. Tak się rozkręciłyśmy, że po pewnym czasie zapomniałyśmy, że nie jesteśmy same. Tańczyłyśmy i wygłupiałyśmy się przy tym, olewając każdego faceta, który chciał się do nas dołączyć. Gdy już byłyśmy wkończone, skierowałyśmy się z powrotem do kuchni, gdzie były różnego rodzaju alkohole.

- Mam pomysł - powiedziałam chichocząc

- Dawaj - wydusiła z siebie dziewczyna, którą akurat dopadła czkawka.

- Bawimy się w to, która pierwsza wypije piwo.

Po kilku minutach walczyłyśmy już o puchar, którym były gumy do żucia. Uwielbiałam tę dziewczynę i nasze pijackie rozmowy.

- Wygrałam! - krzyknęła Molly odkładając swój pusty kufel na blat.

- Gratuluję! - zapiszczałam uradowana, zapominając o tym, że dziewczyna wygrała ze mną, po czym poszłam po torebkę i z trudem znalazłam paczkę gum.

- Ale ja nie lubię zielonych - śmiała się dziewczyna.

- Ale ja mam tylko zielone - tłumaczyłam rozbawiona

- Niebieskie są lepsze - poinformowała mnie Molly.

- Myślałam, że gramy o zielone. - Powiedziałam zastanawiając się nad sensem tej rozmowy.

Mój ExOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz