Mark:Pamietaj że jeśli coś jest nie tak zawsze możesz do mnie zadzwonić lub napisać. Wtedy do ciebie przyjdę lub pogadam z tobą przez Skype lub telefon, no albo popiszemy.Pamietaj że wciąż tu jestem dla ciebie.
Siedzę w domu od tygodnia.Nie dziwie się widząc tą wiadomość.
Ja:Wszystko jest okej.
Mark:Okej. Mogę ci coś skopiować i wysłać?
Ja:No ok.
Mark:
Ignorujemy tych,co nas adorują.Adorujemy tych,co nas ignorują.
Kochamy tych, którzy nas ranią.
Ranimy tych,którzy nas kochają.
Ja:yhy.
Mark:Brzmi znajomo? Dla mnie tak.
Ja:Em no dla mnie nie.
Ja:A wiesz w ogóle to chciałabym...
Mark:?
Ja:Nie.Nic.
Mark:Może do ciebie przyjdę?
Ja:Nie.
Mark:Już zamykam mieszkanie.
Ja; Nie wpuszcze cię.
-Wiesz,ja i tak przyjdę. -Usłyszałam za sobą. Przestraszył mnie.Szybko sprawdziłam czy nie widać moich ran po cięciu.
-Niestety.
-Dlaczego nie wychodzisz na dwór?
-Wychodzę.
-Twoja ciotka mówiła co innego.
-Nie czuje się okej.
-Właśnie widzę że schudłaś przez ten tydzień.
-To chyba okej nie.
-Nie.Nie mogę patrzeć jak się sama zabijasz.
-Nie zabijam.
-To wyjdź ze mną na dwór.
-Idź z Amandą czy coś.
-Nie.Nie odzywam się do niej.
-Bo?
-Widziałem jak całowała się z Jacobem.
-Niby wasz związek jest wolny hmmm?
-Oj...kłamałem ok.
-Nie ok.A teraz daj mi spać.
-Mogę spać z Tobą.
-Podziękuję.
- Od kiedy jesteś zwolennikiem spania w bluzie?
-Od teraz.
-Czy...
- Co?-Proszę aby nie pytał o to proszę...Proszę...
-Pokaż ręce. -Wyciągnęłam ręce przed siebie.
-Pozwól że podwine te rękawy.
-Rób co chcesz.-I tak o to zrobiłam genialny ruch.Uwierzył że nie mam nic do ukrycia.
-Ile ostatnio schudłaś?
-E no kilogram.
-Wyglada na conajmniej dwa.
-Ale schudłam tylko jeden.-Schudłam trzy.
-To idziemy dzisiaj na pizzę.
-Wiesz nie mam ochoty.
CZYTASZ
W imię przyjaźni?Nie w imię miłości.|J.S. M.T. (Skończone)
FanficNie umiem opisywać, po to macie prolog. Zapraszam serdecznie. Zaczęto 10.07.16