Rozdział 35

338 28 2
                                    

Mark:Pamietaj że jeśli coś jest nie tak zawsze możesz do mnie zadzwonić lub napisać. Wtedy do ciebie przyjdę lub pogadam z tobą przez Skype lub telefon, no albo popiszemy.Pamietaj że wciąż tu jestem dla ciebie.

Siedzę w domu od tygodnia.Nie dziwie się widząc tą wiadomość.

Ja:Wszystko jest okej.

Mark:Okej. Mogę ci coś skopiować i wysłać?

Ja:No ok.

Mark:
Ignorujemy tych,co nas adorują.

Adorujemy tych,co nas ignorują.

Kochamy tych, którzy nas ranią.

Ranimy tych,którzy nas kochają.

Ja:yhy.

Mark:Brzmi znajomo? Dla mnie tak.

Ja:Em no dla mnie nie.

Ja:A wiesz w ogóle to chciałabym...

Mark:?

Ja:Nie.Nic.

Mark:Może do ciebie przyjdę?

Ja:Nie.

Mark:Już zamykam mieszkanie.

Ja; Nie wpuszcze cię.


-Wiesz,ja i tak przyjdę. -Usłyszałam za sobą. Przestraszył mnie.Szybko sprawdziłam czy nie widać moich ran po cięciu.

-Niestety.

-Dlaczego nie wychodzisz na dwór?

-Wychodzę.

-Twoja ciotka mówiła co innego.

-Nie czuje się okej.

-Właśnie widzę że schudłaś przez ten tydzień.

-To chyba okej nie.

-Nie.Nie mogę patrzeć jak się sama zabijasz.

-Nie zabijam.

-To wyjdź ze mną na dwór.

-Idź z Amandą czy coś.

-Nie.Nie odzywam się do niej.

-Bo?

-Widziałem jak całowała się z Jacobem.

-Niby wasz związek jest wolny hmmm?

-Oj...kłamałem ok.

-Nie ok.A teraz daj mi spać.

-Mogę spać z Tobą.

-Podziękuję.

- Od kiedy jesteś zwolennikiem spania w bluzie?

-Od teraz.

-Czy...

- Co?-Proszę aby nie pytał o to proszę...Proszę...

-Pokaż ręce. -Wyciągnęłam ręce przed siebie.

-Pozwól że podwine te rękawy.

-Rób co chcesz.-I tak o to zrobiłam genialny ruch.Uwierzył że nie mam nic do ukrycia.

-Ile ostatnio schudłaś?

-E no kilogram.

-Wyglada na conajmniej dwa.

-Ale schudłam tylko jeden.-Schudłam trzy.

-To idziemy dzisiaj na pizzę.

-Wiesz nie mam ochoty.

W imię przyjaźni?Nie w imię miłości.|J.S.   M.T. (Skończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz