Prolog

10.5K 602 1.4K
                                    

-Dzisiaj to by było na tyle!- Powiedział z radością Louis tuż po udanej terapii grupowej w zakładzie odwykowym. Wstał z krzesła i rozejrzał się na pięć otaczających go, równie promiennych twarzy zadowolonych pacjentów. Do jego grupy należały te "najbardziej zdeterminowane i chętne do zmian" osoby. Zostały mu one przydzielone ponieważ Louis był młody i nie miał na tyle dużego wykształcenia czy sukcesywności w tym co robi, żeby móc prowadzić spotkania w sektorze B czy C. Jednak mu to wystarczało. Chłopak widział jak jego podopieczni zaczynają się coraz bardziej otwierać i przede wszystkim robić postępy. Cieszył się, że może im pomóc. Bo to było dla niego największą wartością w życiu- pomoc drugiej osobie. - Pamiętajcie, że nigdy nie jest za późno! - Powiedział wyraźnie i rytmicznie. Ta sentencja była ich hasłem - miała motywować nawet najbardziej zagubione osoby do próby zmiany samego siebie i pokonania nałogu raz na zawsze, co swoją drogą nie było takie proste i Louis doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

-Nigdy nie jest za późno! - Odpowiedzieli wszyscy równo, po czym poderwali się z krzeseł i opuścili salę, udając się do swoich "pokoi" - o ile rażące bielą pomieszczenie, zamykane na klucz, z toaletą i twardym, szpitalnym łożkiem można było tak nazwać.

Usatysfakcjonowany dzisiejszym dniem Louis podszedł do swojego biurka i na nim usiadł nie zważając uwagi na znajdujące się na nim papiery. Do jednej ręki wziął telefon, wykręcając numer swojej partnerki, a w drugiej trzymał kubek z wystygniętą herbatą, którą swoją drogą raz na jakiś czas popijał.

Po trzech sygnałach Louis usłyszał słodki, dziewczęcy głos dochodzący ze słuchawki.

-Halo?- Spytała zaspanym głosem Danielle.

-Cześć kochanie! - Krzyknął do słuchawki szatyn. - Wiesz, która jest godzina!?

-Twoja ostatnia. - Powiedziała wymuszenie poważnym tonem dziewczyna, po czym oboje wybuchli śmiechem.

-A więc postaram się wyprowadzić cię z błędu. Jest dwunasta i właśnie skończyłem terapię w moim sektorze. Nie zgadniesz! - W tym momencie chłopak prawie krzyczał. - Dzisiaj każdy przystąpił do wypowiedzi!!!

- Wow, gratulacje! Mówiłam ci już, że jesteś najlepszy?

-Tylko jakieś 12838163812381893 razy. Do tego Zayn jest czysty od 3 miesięcy! Dasz wiarę!? - Chłopak chyba nigdy jeszcze nie był tak podekscytowany. Mało tego. On był z siebie dumny.

-Kocham cię. - Wyszeptała nieco rozbudzona rozmową dziewczyna.

-Uczcijmy to. - Kontynuował Louis. - Ty, ja, kolacja w Terencio...

-Świetnie! - Wykrzyknęła z radością dziewczyna. - Na którą mam być gotowa?

-Będę w domu koło ósmej, odświerze się, przebiorę... - Louis jak zawsze wszystko planował. Był bardzo zorganizowany, wręcz pedantyczny. - Myślę, że za piętnaście dziewiąta wyjdziemy z domu, może być?

-Jasne. - Odpowiedziała, po czym Louis uśmiechając się do słuchawki się rozłączył i popił swoją herbatę.

-Jeszcze trochę!- jęknął tleniony blondyn, kiedy Harry niechlujnie lizał jego penisa. Kiedy do pracy języka i warg dołożył jeszcze ręce, które zaczęły pocierać jądra Nialla, chłopak z pomrukiem doszedł mu w usta. Brunet natychmiast wypluł słoną substancję i otarł buzię przydługim rękawem od swojej czarnej bluzy, odsuwając się od niego.

-Teraz daj mi jedną działkę, tak jak się umawialiśmy. - Powiedział oschle, wyciągając przed siebie dłoń.

-Hah, interesy z tobą to czysta przyjemność, Styles. - Uśmiechnął się blondyn po czym wyjął z kieszeni małą, przezroczystą paczuszkę z białym proszkiem. Harremu na jej widok od razu powiększyły się oczy. - Trzymaj. - Dodał z zadowolonym wyrazem twarzy.

Harry szybko wyrwał mu ją z rąk, odwrócił się napięcie i skierował się w stronę wyjścia z wc.-Jutro o tej samej porze. - Rzucił zza pleców .

-Jasne, kochanie. - Odpowiedział blondyn, a Harremu wydawało się, że robi to tylko po to, bo wie jak brunet bardzo tego nienawidzi. Oni zdecydowanie nie byli parą. Stylesa i Horana łączyły tylko interesy, a mianowicie - laska za działkę koki. Harry nie bawił się w uczucia, nie liczyli się dla niego ludzie, a najważniejsze były dragi. Pomimo to, że miał zaledwie 23 lata, zrujnował sobie życie, a co więcej nie zdawał sobie z tego sprawy. Właściwie odpowiadało mu to i nie chciał niczego zmieniać.

Chłopak podszedł do baru i siadł na najbliższym wolnym krześle.

-Wódka z sokiem ananasowym. - Powiedział, szykując się już do odpłynięcia w swój ulubiony stan i odgarniając długie kosmyki loków z twarzy. Kiedy tylko otrzymał swoje zamówienie, wyjął z kieszeni kokainę, po czym wsypał całą zawartość saszetki do napoju. Bez zawahania wypił wszystko, po czym chwiejnym krokiem udał się na parkiet, łapiąc po drodze za tyłek przystojnego bruneta, z którym zabawiał się przez resztę wieczoru.

***
Piosenka do rozdziału to The Fray - How to save a life :)

No i mamy prolog. Czy ktoś chciałby to czytać? Z chęcią napiszę kolejne części jeśli jest dla kogo, więc zostawcie po sobie komentarz/gwiazdkę, żeby dać mi znać czy warto. Rozdziały były by dłuższe, reguralnie dodawane 2 razy w tygodniu. Byłby ktoś zainteresowany? Xx

Fucking junkie • Larry; Ziam ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz