Rozdział 20

3.5K 306 683
                                    

Dni w Doncaster mijały mu coraz szybciej. Zdawałoby się, że życie przelatywało mu między palcami. Budził się wczesnym rankiem, a zanim się spostrzegł zapadał wieczrór oświetlający miasteczko światłem księżyca i towarzyszących mu gwiazd. Leżał wtedy w łóżku w swoim dawnym pokoju razem ze swoją siostrą Lottie. Codziennie opowiadali sobie wydarzenia ze swojego życia, uzupełniając nimi luki, a wydarzenia te wydawałyby się nie mieć końca. Mimo to, że byli ze sobą już ponad miesiąc, nigdy nie brakło im tematów do rozmów. Potrafili rozmawiać zarówno o miłości, przyjaźni, rodzinie jak i o tym dlaczego nie robią karmy dla kotów o smaku myszy, zrywając przy tym boki. Próbowali nadrobić cały ten czas, który przez ostatnie lata stracili. Czas, który dobiegał już końca...
Historia powtarzała się dzień w dzień, stając się tym samym ich rutyną.

I to nie było tak, że Louis się tam nudził. Wręcz przeciwnie.

Czynności, które wykonywał, od szorowania podłogi do oglądania filmów ze swoim rodzeństwem obżerając się pizzą i pop cornem całkowicie go pochłaniały.
Nie mógł nacieszyć się faktem, że tu był.
Faktem, że było jak dawniej.

Lecz jak już wcześniej mówiłam, wszystko zbliżało się ku końcowi.

Od jakiegoś czasu Louis mógł zauważyć, że twarz Lottie traciła swój kolor. Jej uśmiech nie był już tak szeroki i promienny jak kilka tygodni wcześniej. Widział to jak cierpi. I sprawiało to, iż on sam cierpiał.

W chwilach załamki zamykał się w toalecie, pod pretekstem rozmowy przez telefon z Liamem lub bramiem prysznica. Wtedy siadał bezradnie na podłodze, obejmując ramionami swoje kolana, w których chował swoją twarz i poprostu płakał. Szlochał, myśląc o tym co się zbliżało i było nieuniknione.

Naprawdę tego nie chciał. Nie chciał, żeby to się stało. Nie chciał o tym myśleć.

Pragnął obudzić się następnego i żeby się okazało, że to wszystko było jenym wielkim snem, a dokładniej koszmarem. Pragnął wiedzieć, iż uwolnił się od tego i że nie musiał już dłużej się zamartwiać, rozbijając swoje serce na jeszcze mniejsze kawałki.

Ale każdego kolejnego ranka uświadamiał sobie, że to nie był sen. Nie żaden koszmar, a rzeczywistość, z którą musiał się zmierzyć i stawić jej czoła.

W trudnych chwilach myślał o Harrym i o tym jaką chłopak przeszedł w życiu traumę.
Wydarzenia z jego dzieciństwa były przecież niczym wobec choroby Lottie.
Próbował się tym jakoś pocieszyć, wmówić sobie, że inni mieli gorzej... Jednak zawsze bolało go to tak samo.

Zawsze kiedy kończył płakać, odczekiwał dziesięć minut w toalecie, poprawiając swój wygląd tak, aby nikt nie zorientował się, iż szatyn płakał.
Najczęściej mu się to udawało. Wchodził do pokoju swojej siostry z uśmiechem na twarzy i od samego wejścia starał się ją jakoś rozśmieszyć. Opowiadał różne dowcipy, które po jakimś czasie przestawały być śmieszne, jednak Lottie zawsze się z nich śmiała, pragnąc dowartościować Louisa, lub przynajmniej docenić jego starania skazane na porażkę.

Mówiąc skazane na porażkę, nie było to tak, że Lottie czy reszta jego rodziny miała mu za złe, iż nie kontaktował się z nimi przez dobre sześć lat. Miał przecież swoje życie, co wszyscy zaczynali rozumieć.
Rzeczywiście, było im przykro z tego powodu, lecz z dnia na dzień coraz bardziej cieszyli się na jego powrót i każdy z nich pracował nad tym aby odnowić ich relacje.
Chodziło jednak o sam fakt, że nie było poprostu na to wszystko czasu. Lottie umierała. I nie dało się tego powstrzymać.
Dlatego Louis pragnął, aby żyła, jakby każdy dzień był jej ostatnim i wpadł na pewnien pomysł.

Fucking junkie • Larry; Ziam ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz