I zaśpiewałbym piosenkę, która byłaby tylko nasza
Lecz wyśpiewałem je wszystkie dla innego serca
I chcę płakać, pragnę nauczyć się kochać
Ale wypłakałem wszystkie moje łzySpojrzałam za siebie. I wtedy zobaczyłam czarne auta Hydry.. robiły zamęt dookoła. Strzelali gdzie popadnie. Co za idioci.. nikt nie uwierzy w taki atak bez powodu.. Po chwili zobaczyłam Mścicieli. Może i nie uwierzyli, ale obowiązek to obowiązek, a ludzie się sami nie uratują. W tej kwestii nie ma się co spierać. Ruszyłam tam biegiem upuszczając obie torby. Ustawiłam się tak by być niewidoczną. Czekałam aż któryś z Avengers będzie mnie potrzebować. Matko jak to brzmi.. po chwili zauważyłam że zbyt wielu z nich krąży wokół Kapitana.. Noo niee.. nie dam im tej satysfakcji.. doczekałam chwilę i ruszyłam. Zaczęłam z nimi walkę osłaniałam rannego już Kapitana. Nie skrzywdzą go.. niby to tylko misja.. ale ja nie chce żeby tak było.. nie chcę!! Widziałam w jego oczach niemały szok. No w sumie... nie dziwię się. Walczysz tu sobie spokojnie z gośćmi na czarno, którzy chcą cię zabić i prawie im się to udaje, ale jakaś obca dziewczyna nagle wyskakuje nie wiadomo skąd i bez żadnej broni rusza w wir walki ratując ci przy okazji życie. Dosyć normalny scenariusz jak na zwyczajne popołudnie przystało. A co do oczu... Jakie on ma cudowne oczy... Takie niebieskie patrzące z zachwytem na wszystko co je otacza. Uśmiechnął się do mnie.. Pewnie gdybym nie była pozbawiona jakichkolwiek uczuć byłabym zauroczona.. W sumie chciałbym się kiedyś zakochać... być szczęśliwa. Ale w mojej obecnej sytuacji to raczej nie możliwe. Delikatnie odwzajemniłam gest po czym podeszłam do niego.
A -wszystko w porządku?
K- Tak, ale jak ty to? - Po chwili dosłownie znikąd pojawił się czarnoskóry mężczyzna. Z tego co mnie powiadomiono Nicholas Fury. Urodzony się 21 grudnia 1951 roku. Służył w armii amerykańskiej i jest weteranem Zimnej Wojny. Następnie wstąpił do T.A.R.C.Z.Y, której obecnie jest dyrektorem.
N- Noo moja droga powiem szczerze zaimponowałaś mi, a musisz wiedzieć, że nie często to się zdarza. Możesz być w pewien sposób zaszczycona.- Zaśmiałam się cicho. Wkurza mnie, ale muszę zachować pozory.-Mam do ciebie kilka pytań. Pójdziesz z nami i uprzedzam to nie jest pytanie.-Popatrzyłam na kapitana, który spoglądał na Nicka z nieodgadnionym wyrazem twarzy uciskając przy tym krwawiące ramię. Podeszłam szybko do mojej torby i wyciągnęłam jedną z koszulek. Kiedy wróciłam do Kapitana byli już przy nim: Iron Man czyli Tony Stark urodził się 29 maja 1970 roku, jest synem Marii i Howarda Starków oraz Hawekey inaczej znany jako Clint Barton. Urodził się 7 stycznia 1971 roku. Jest mistrzem w łucznictwie, biegle posługuje się walką wręcz oraz bronią białą. Był wysokim rangą agentem T.A.R.C.Z.Y., obecnie jest częścią grupy Avengers. Rozmawiali z Kapitanem rozglądając się co chwilę. Bez większych ceregieli podeszłam do Steva i owinęła jego ramię koszulką. Na jej białym materiale powoli zaczęłam pojawiać się szkarłatna ciecz. O dziwo Rogers nie protestował. Nawet się nie odezwał podobnie jak reszta. Widząc, że Tony chce coś powiedzieć uprzedziłam go
A-Loraine- Powiedziałam wyciągając do niego rękę. Mężczyzna odsunął maskę i uśmiechnął się szarmancko
T-Tony Strak. Geniusz, miliarder, playboy i filantrop.-Powiedział całując moją rękę.
C-Jestem Clint.-Powiedział łucznik odpychając blaszaka i podając mi rękę.
T-Ejj!
A-Miło cię poznać-powiedziałam przez śmiech i uścisnęłam jego dłoń.
S-Jestem Steve. Dziękuję za ratunek Loraine.- Powiedział ucałowując moją dłoń po czym uśmiechnął się uroczo. Delikatnie odwzajemniło uśmiech.
A-Nie musisz dziękować. To nic takiego.
Po chwili podleciał śmigłowiec, a do nas podszedł Fury wraz z Natashą.
F-To co? Ruszamy!
Podeszła do mnie Natasha Romanoff przedstawiając się. Podczas drogi do śmigłowca powiedziała, że wie o ratunku i, że jest pod wrażeniem. Wydała mi się dosyć przyjemna. W sumie... po pobycie w Hydrze każdy wydaję się miły. Polecieliśmy do Stark Tower gdzie spotkałam doktora Bruca Bannera. Steva zabrali do sali operacyjnej, a ja wraz z Nickiem poszłam do jakiegoś biura. Nick przepuścił mnie w drzwiach i usiadł przy biurku. Poszłam w jego kroki zachęcona gestem dłoni i usiadłam na przeciwko.
N-No więc przejdźmy do rzeczy.-powiedział rozkładając jakieś papiery na biurku-Loraine Antonina Clark... Antonina?
A-Moja mama była Polką.
F-Urodzona 30 października 1996 roku... jakieś języki?
A-Francuzki, Niemiecki, Rosyjski, Polski, Łacina, Hiszpański, Włoski, Bułgarski i Szwedzki na podstawie.-Fury lekko rozszerzył oczy, ale zaraz skupił swój wzrok na papierach.
F-Widzę, że znasz się na komputerach... No dobra-powiedział rzucając papiery na stół-Przejdźmy do rzeczy. Jesteś mutantem?-Lekko zszokowana tym pytaniem nie wiedziałam co powiedzieć.
A-Nie..?
F-Więc jak to możliwe, że tak dużo umiesz? W życiu nie widziałem żeby normalny cywil tak dobrze walczył. Gdzie się szkoliłaś?
A-Chodziłam na lekcje sztuk walki do starego znajomego mamy.
F-Jakoś ci nie wierzę...-odpowiedział opierając się o biurko.
A-To już chyba pana problem.-Odpowiedziałam pewnie nie odwracając wzroku.
F-No dobrze.. mam dla ciebie propozycję. Twój potencjał nie może się zmarnować. Chciałabyś pomagać Avenersom? Mogłabyś się przydać i to bardzo. A poza tym Natasha niedługo z nimi zwariuje -Powiedział przechadzając się po pokoju.
A-Muszę to przemyśleć...-nie mogę tak od razu się zgodzić
F-Taka szansa się nie powtórzy. Będziesz pracowała wśród najlepszych.
A-Do kiedy mam czas na podjęcie decyzji?
F-Daję ci...-przerwał spoglądając na zegarek- pięć minut. -Przez około dwie trzy minuty udawałam, że się zastanawiam
A-Dobrze. Zgadzam się.
F-No i pięknie! Witamy w Avengers !
YOU ARE READING
★Be my hope for a better tommorow★
FanfictionMam na imię Annabeth. To znaczy miałam tak na imię 12 lat temu. Od 8 roku życia nazywam się 204, a to moja historia. Historia lepszego jutra.