Wszystkie nasze nadzieje i wszystkie nasze sny
Przepadły w ruinach, rozerwane w szwach
Wschód nadchodzi, nadchodzi z łatwością
Nigdy nie pozwól ujawnić się tym demonom
Otworzyłam oczy jednak otaczała mnie nieustająca ciemność. Z każdą chwilą obraz nabierał kolorów i kształtów bym po chwili mogła dostrzec że znajduję się w celi... Nie nie nie tylko nie to! Nie mogę tu być! Boże tylko nie to... Wszystko tylko nie to...
-Znowu się spotykamy moja droga..
Poczułam ten charakterystyczny smród papierosów. Zaczęłam się wiercić. Nie mogę tu być. Nie teraz kiedy wszystko się już układało
-Coś się stało? No dalej opowiedz mi-Shulz zaśmiał się gorzko po czym wziął moją twarz w dłoń. Płakałam. Płakałam jak nigdy. Teraz marzyłam jedynie o śmierci.
-No dalej moja droga. Raport poproszę.-milczałam przybierając kamienny wyraz twarzy. Jedyną oznaką słabości były mokre ślady po łzach. Po chwili poczułam pieczenie na policzku.-RAPORT- krzyknął mężczyzna w moją stronę jednak pozostałam nieugięta.-ona na nic nam się już nie przyda. To bez sensu- warknął odchodząc. - Pozbądź się jej mruknął do jednego ze strażników. Ten natychmiastowo znalazł obok mnie podnosząc do pozycji klęczącej. Po chwili poczułam zimny metal przy głowie. Zacisnęłam oczy. Jeszcze trochę. Już niedługo. Kocham cię...
-Steve!? - mruknęłam rozpaczliwie widząc jak kilku strażników wprowadza wycieńczonego Rogersa do pokoju. Był ranny i wyczerpany.
-Lori? - mruknął Steve dotykając mojego policzka
-Annabeth-powiedziałam dławiąc się łzami. Mężczyzna który przykładał mi pistolet do głowy wycelował go w Rogersa
- Dobranoc Annabeth- powiedział po czym upadł na podłogę z kulką w głowie. Po chwili sama straciłam panowanie nad ciałem i bezwładnie opadłam obok Steva.
- Dobranoc Steve.
Cytat na dziś? Pamiętaj aby dzień święty święcić.
YOU ARE READING
★Be my hope for a better tommorow★
FanfictionMam na imię Annabeth. To znaczy miałam tak na imię 12 lat temu. Od 8 roku życia nazywam się 204, a to moja historia. Historia lepszego jutra.