To twoja wina...

843 83 7
                                    

  Ciche słowa z krwawiących ust
Połykając dumę spuchniętym językiem
Wszystko jest niczym, życie w płytkim grobie
Zbyt zawstydzony by radować się życiem zbierając kurz
Nigdy więcej wstydu, żadnej litości
Nigdy więcej
Powstają z popiołów  

Obudziłam się w ciemnym małym pomieszczeniu... czyżby... nie, nie, nie. Tylko nie to! Wstałam pospiesznie z materaca i zaczęłam się gorączkowo rozglądać po pomieszczeniu. Po chwili usłyszałam hałas za sobą. Instynktownie odwróciłam się przyjmując pozycję obronną. Przełknęłam cicho ślinę gdy do pomieszczenia wszedł Shulz wraz ze świtą. Przez szok, który sparaliżował moje ciało nie byłam w stanie wydusić słowa. Nie zareagowałam nawet gdy dwóch mężczyzn powaliło mnie na ziemie. Spuściłam wzrok nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. No tak... Mogłam się nie przyzwyczajać. To było pewne, że wcześniej czy później tu wrócę. Ale za cholerę nie rozumiem czemu. Przecież nie wykonałam jeszcze zadania.Pokręciłam głową ze śmiechem, który nie zawierał w sobie ani krztyny radości. Jeden z mężczyzn pociągnął mnie za włosy. Shulz podpalił papierosa i podszedł do mnie kręcąc głową po czym kucnął obok mnie, wziął moją twarz w rękę i zwrócił ją w swoim kierunku. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Czyli nic nowego. Pokręcił głową jakby ze zrezygnowaniem i walnął mnie w twarz z otwartej dłoni. Ahh wspomnienia wracają. Aż się łezka w oku kręci. Jednak ten Shulz to tradycyjny człowiek. Uśmiechnęłam się do niego triumfalnie. O nie... ja się nigdy nie dam poniżyć.

-I co ja mam z tobą zrobić 204?

-Sądzę, iż to było pytanie retoryczne drogi Herbercie i masz już przygotowane dla mnie atrakcje na najbliższy czas. 

-Masz racje. Może nie koniecznie miłe, ale zawsze.- zaśmiał się krótko po czym po raz kolejny zaciągnął się papierosem patrząc potem jak jego dym ulatnia się z ust i ulatuje w nicość. 

-Wiem, że starasz się być silna. Nie powiem imponuje mi to. Niestety tak jak mówiłem.. nie wykonałaś poprawnie zadania, a za to będziesz cierpiała..

-..nie tylko ja-dokończyłam cicho z pustym wzrokiem wlepionym w podłogę. Tylko nie to..

-Widzisz? Nawet potrafisz mnie czasem posłuchać-powiedział klepiąc mnie policzku z szerokim uśmiechem. Nie myślałam o tym zbytnio.. mój umysł przepełniało jedno zdanie ,,Będę cierpiała nie tylko ja''.-Wprowadzić!-krzyknął w stronę drzwi gasząc papierosa. Do pokoju wlekli tego samego chłopaka co ostatnio. Chyba... Stefan. Widziałam strach w jego oczach. Strach i ... nienawiść. Patrzył w moją stronę. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć, aby go puścili. Zaraz potem do pokoju wszedł kolejny, wysoki i umięśniony mężczyzna z metalowym prętem. Shulz kiwnął porozumiewawczo wskazując na Stefana, a po chwili w jego kierunku został wymierzony pierwszy cios. Stefan przeraźliwie zawył po czym otrzymał kolejne ciosy. Krzyczał podobnie jak ja. Wyrywałam się, błagałam, mówiłam, że to moja wina. On nie był niczemu winny! Cholera! Po jakimś czasie mężczyźni wyszli z pomieszczenia. Przetarłam zapłakane oczy po czy spostrzegłam Stefana leżącego w plamie krwi. Szybko do niego podeszłam nie hamując łez. Próbowałam zmierzyć mu puls jednak przez roztrzęsione ręce i łzy bezwiednie wyciekające z moich oczu nie mogłam skupić się na zadaniu. Nagle Stefan łapczywie nabrał powietrza otwierając przy tym szeroko oczy po czym złapał mnie za rękę i zwrócił wzrok w moją stronę.

-To twoja wina-wydyszał dławiąc się krwią

-Prze-przepraszam! Ja nie chciałam.. nic nie mogłam zrobić-mówiłam przez łzy

-Zabiłaś mnie... to przez ciebie...-powiedział po czym opadł bezwładnie na podłogę.

Odsunęłam się zakrywając usta ręką wyciszając przy tym mój żałosny szloch. On miał rację... to moja wina.. Usiadłam przy ścianie chowając głowę w kolana. Tylko nie to... To powinnam być ja nie on! Jak ja mogłam. 

★Be my hope for a better tommorow★Where stories live. Discover now