Czuję się tak dobrze
Postępując źle
I czuję się tak źle
Postępując dobrze
Nie mógłbym skłamać,
Nie mógłbym skłamać,
Wszystko co mnie zabija,
Sprawia, że czuję że żyję
Siedziałam przy stole zupełnie pochłonięta własnymi myślami. Grzebałam widelcem (ewentualnie jak to Natalcia woli widłami xDDD ) w talerzu nie zwracając uwagi na resztę grupy, która żywo rozmawiała. Próbowałam się skupić i nie zemdleć przed nimi. Po chwili zauważyłam, że reszta nieznacznie umilkła, a Tony zwrócił wzrok w moim kierunku. O cholera... chyba coś mówił.
Tony-Lori?
Anna-Hmm? Tak, tak jasne.
Nagle wszyscy umilkli i zaczęli się śmiać. Nie do końca wiedziałam o co im chodzi więc wróciłam wzrok na Steva, który powstrzymywał śmiech. Na ten widok na moją twarz wkradł się nie kontrolowany uśmiech. Szybko odwróciłam wzrok karcąc się w myślach.
Clint- Wiesz geniuszu.. Tony zapytał czy chcesz wodę albo sok.
Strzeliłam się otwartą ręką w twarz i zaśmiałam się sama z siebie.
Ann-Dzięki Tony. Poproszę wody-mówiłam cały czas śmiejąc się ze swojej głupoty. Po chwili znowu poczułam się gorzej. Opadłam bezsilnie na krzesło. Poczułam, że robię się jeszcze bardziej blada. To tak się da? No nieźle... pewnie przypominam sufit. Steve położył jedną rękę na moim policzku, a drugą przyłożył do czoła.
Steve-Nadal uważasz, że dobrze się czujesz? Jesteś rozpalona.
Ann-Nic mi nie jest-powiedziałam najbardziej stanowczym tonem na jaki było mnie stać. Mówiąc szczerze... średnio mi to wyszło bo sama w to nie uwierzyłam, a co dopiero Steve.. znaczy Avengers...
Bruce-Naprawdę nie wyglądasz najlepiej.
Ann-Ale z ciebie komplemenciarz... Masz szczęście, że Natasha nie lubi komplementów.
Bruce odwrócił speszony wzrok, a Natasha przewróciła oczami z uśmiechem, który delikatnie odwzajemniłam. Po chwili poczułam na sobie silne ramiona. Zaraz potem unosiłam się w powietrzu. Poczułam przyjemny zapach delikatnych męskich perfum. Spojrzałam w górę i napotkałam się z niebieskimi tęczówkami. Steve.
Natasha-Uuuuuu
Clint-MIIIIŁOOOOŚĆ ROOOOŚNIE WOOOOOKÓŁ NAAAAS-Krzyczał (bo śpiewem nazwać tego nie można) wskakując na stół. Zanim odeszliśmy szybko chwyciłam pierwszy lepszy przedmiot, którym okazała się szklanka i rzuciłam w Bartona. Ten szybko się odwrócił i w ostatniej chwili się schylił. Szklanka trafiła w jakiś wazon rozbijając go przy okazji.
Tony-Ejj! Nie demolujcie mi domu!
Ann-Tego się nie spodziewałeś-powiedziałam wskazując na Bartona palcem i puszczając oczko. Steve podrzucił mnie, a ja automatycznie złapałam go za szyję.
YOU ARE READING
★Be my hope for a better tommorow★
FanfictionMam na imię Annabeth. To znaczy miałam tak na imię 12 lat temu. Od 8 roku życia nazywam się 204, a to moja historia. Historia lepszego jutra.