Rozdział 2

172 5 1
                                    

Następnego dnia obudziłam się wyspana jak nigdy do tąd. Pewnie to przez morskie powietrze. Wstałam z łóżka, zaścieliłam je lekko i podeszłam do szafy z której wyjęłam, czystą bieliznę, krótkie jeansowe spodenki z wysokim stanem i czarny crop-top z arbuzem. Ubrałam się szybko w naszykowane ubrania, włosy uczesałam i związałam w warkocza. Wyszłam z pokoju i poszłam jeszcze do łazienki załatwić potrzeby fizjologiczne. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni. W kuchni na stole leżała karteczka.

Elizka jak wstaniesz to zjedz śniadanie i przyjedz do mnie do baru .Przepraszam, że nie pojedziemy razem, ale musiałam jechać wcześniej

Ciocia :)

Przeczytałam ją uśmiechnęłam się pod nosem i wyrzuciłam ją do śmieci. Nastawiłam sobie wodę na herbatę i zaczęłam robić kanapki. Po 15 minutach miałam już wszystko gotowe. Wzięłam przygotowane jedzenie i poszłam do salonu. Położyłam wszystko na stole i włączyłam telewizor i akurat leciały wiadomości.

,,Dziś w lesie Zaborskim zostało znalezione ciało młodej dziewczyny. Dziewczyna została brutalnie zgwałcona i uduszona...."

Boże to było w tym lesie, którym ja wczoraj spacerowałam. Kij więcej tam nie idę. A tej dziewczyny szkoda i jeszcze jej rodziców. Dokończyłam śniadanie i poszłam umyć zęby. Po umyciu zębów poszłam do pokoju wzięłam mały plecak do, którego włożyłam portfel, telefon, słuchawki i klucze. Zeszłam na dół posprawdzałam czy wszystko jest wyłączone na szczęście wszystko było i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Zaczęłam się kierować w stronę restauracji. Nie wiem dlaczego, ale cały czas myślę o tej znalezionej dziewczynie w lesie. Cholera ja tam też byłam. Ale na szczęście dla mnie, że byłam w godzinach 17-19. Cholera muszę przestać o tym myśleć. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Zdjęłam plecaczek z pleców i wyjęłam telefon po czym znów go założyłam na plecy. Weszłam w wiadomości i miałam nową wiadomość od nie znanego numeru, więc ją przeczytałam.

Nieznany:

Hej ślicznotko! Może spotkam się dziś w lasku tam gdzie wczoraj?

Chwila kto to? To ten debil z wczoraj co mi nie dawał odejść. On chce się ze mną spotkać? Niech spada. A po za tym nawet nie wiem jako on ma na imię.

Ja:

Spadaj na szczaw

Odpisałam mu na SMS-a i schowałam telefon do kieszeni. Po 10 minutach byłam już w barze cioci. Po chwili ciocia powiedziałam mi co mam robić, czyli mam brać zamówienia i przynosić jedzenie. Jednym słowem mam robić za kelnerkę.

*

Jeju nie przypuszczałam, że to taka trudna praca. Jestem strasznie zmęczona, ale przynajmniej wiem, że pomogłam w en sposób jakoś cioci i się nie nudziłam. Nagle do baru wszedł ten chłopak z lasu z czterema innymi. Cholera co ja mam teraz zrobić? Usiedli do stolika, ale większość na ich widok jakoś dziwnie reagowała tak jakby się ich bali? Nosz kurwa nawet nie ma kto do nich podejść. Wzięłam notesik i długopis i podeszłam do nich.

-Dzień dobry co podać? - zapytałam a wszyscy popatrzyli się na mnie. Ten z lasu najbardziej się we mnie wpatrywał.

-No proszę kogo moje piękne oczy widzą? - zapytał z chytrym uśmiechem.

-Co podać? - powtórzyłam pytanie nie zwracając uwagi na jego stwierdzenie.

-Może siebie - powiedział a we mnie się zagotowało. Reszta jego kolegów popadła w śmiech razem z nim.

Wakacyjny Koszmar I, IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz