Kilka bąbelków uleciało z ust Neko, a jej nieprzytomne ciało wynurzyło się na powierzchnię. Zrezygnowany niebieskooki odszedł kawałek, gdy usłyszał kaszel. Odwrócił się i spotkał się oko w oko ze wściekłym demonem niższej klasy. Nekomate w czystej, wkurzonej, żeńskiej formie. Ale z mniejszą ilością futra, rzecz jasna. Jej ciało ociekało wodą, która jakby pod wpływem jej złości parowała, pozostawiając ją już po chwili suchą.
— Chciałeś mnie zabić?! Co ci do łba strzeliło?! — wykrzyczała wprost w jego twarz ozdobioną szerokim uśmiechem.
Wyszła z fontanny i ominęła młodego chłopaka, idąc do rezydencji. Zielonowłosy złapał ją za długi ogon, powodując chwilowy paraliż, i przyciągnął z powrotem do siebie. Ich twarze były zbyt blisko według niej.
— Puszczaj mnie, świrusie! — zdenerwowana miotała się. — Kim ty jesteś?
Chłopak zamarł na chwilę, a ona zdążyła się wydostać i chwiejnie odejść na parę centymetrów.
— Nie wiesz? — zdziwił się. — Jestem Amaimon, Król Ziemi.
Oczy dziewczyny przypominały przez chwilę dwa wielkie zielonożółte spodki, a w kolejnej jedno z nich ozdabiała fioletowa obwódka. Odleciała kilka metrów w tył, demolując chodnik i roślinność. Coś chrupnęło, a po głowie Nekomatki przebiegła myśl, że to jej żebra. Amaimon podleciał, zatrzymując się ledwie kilka kroków od niej.
— Masz już dosyć? — spytał, gdy nie podnosiła się przez dłuższy czas, a z jej rozchylonych ust wypłynęła strużka krwi. Chwycił ją za szyję i uniósł nad gruzowiska z szarej kostki. — Brat zapewniał, że będzie fajnie. Co mam zrobić, żebyś się ze mną bawiła? — Popatrzył niezadowolony, nie ukazując tego mimiką, na grymas na jej twarzy.
— Przynieś zabawki, to pogadamy — wycharczała, plując ciemnoczerwoną mazią prosto w niego. Zniesmaczony otarł plwocinę.
Niespodziewanie wziął ją na ręce, jak pannę młodą i jednym skokiem poszybował w stronę starej części Akademii. Z tej wysokości Nekomatka widziała nie tylko Akademię, ale i całe miasto Prawdziwego Krzyża. W większości budynków świeciło się jeszcze światło, a po ciemnych uliczkach, w świetle księżyca niezasłoniętego przez chmury, chodzili ludzie i jeździły ostatnie samochody pędzące do domów i rodziny. Dwa z nich zderzyły się, a czerwone zaczęło dachować, potrącając przechodniów. Następnie stanęło w płomieniach dających jaśniejsze światło niż latarnie. Amaimon uśmiechnął się na ten widok. Demony słynęły z czerpania radości z ludzkiego nieszczęścia, lecz Neko mimo demonicznego pochodzenia, smucił ten widok.
— Po co mnie tu prowadzisz? — spytała, gdy zatrzymali się przed opuszczonym akademikiem. Zakręciła się w jego ramionach, prawie zlatują.
— Mówiłaś, że potrzebujemy zabawek, a Okumura ma najlepsze.
Zielonowłosy wpuścił dziewczynę pierwszą przez okno. Przeszła ostrożnie po biurku, omijając sterty leżących tam dokumentów oraz książek i zeskoczyła bezszelestnie na podłogę, mimo obolałej nogi. Amaimon podążył za nią.
Przyłożył palec do ust i sięgnął po miecz Rina. Granatowowłosy poruszył się niespokojnie i przyciągnął mocniej czerwony pokrowiec z ostrzem do siebie.
— Obudzisz go! — krzyknęła szeptem. — Ja to zrobię. — Uderzyła go po ręce i sięgnęła po broń.
Rozpierała ją energia, mimo rozdzierającego płuca bólu, serce biło szybciej niż przy najwyższym wysiłku. Z szaloną przyjemnością zabrała miecz śpiącemu Okumurze i pomachała nim przez uradowanym demonem. Czy to naprawdę ja?, pomyślała, uśmiechając się do siebie. Jej uszy poruszyły się zaciekawione w dół i w bok, wychwytując dźwięków. Już mieli uciekać, gdy usłyszeli przeładowywany pistole. Padł pierwszy strzał ostrzegawczy, który trafił w ścianę tuż nad Rinem. Odwrócili się w stronę łóżka młodszego z braci. Yukio stał w piżamie i mierzył do nich z broni. W drugiej ręce trzymał granat z wodą święconą.
CZYTASZ
Eins. Zwei. Drei! || Ao no Exorcist ✒
FanfictionNeko Yoru, siedemnastoletnia córka kapłanki z kociej świątyni, znajduje pewnego dnia białego psa z różową kokardką w białe grochy. Lecz rok szkolny trwa w najlepsze, a ją gonią prace w świątyni przed zbliżającym się Obonem, świętem zmarłych. Jedna n...