Ten uczuć kiedy przeglądasz mangę i patrzysz, że do końca zostało ci jeszcze parę stron, ale uświadamiasz sobie, że ją czyta się w drugą stronę...
SURPRISE!
(A miałam nie pisać tego dalej)
Wow. Ja żyję. Tak jakby XD
Ktoś się cieszy? Nie wiem czy to co przeczytacie usatysfakcjonuje Was, jednak chciałam zakończyć tą opowieść. Tak. Trzeba to zrobić. Postaram się. Ona wciąż żyje dzięki Wam. Pociągnę ją do końca, by została w waszej pamięci jako dzieło kompletne.Omg, nie pamiętam nic XD Serio. Przeczytałam sobie wszystko, ale zgubiłam notatki do tego. Brawo ja!
Ale wiecie co? Tak sobie czytam dwa ostatnie rozdziały, które udało mi się skończyć przed śm... przerwą, ugh, i jestem z nich dumna. Mam nadzieję, że i Wam się spodobają. Teraz tylko przebrnijcie przez to, a obiecuję, że was nie zawiodę ;*
Tak se ogarnęłam to i wiecie co? Ostatnio publikowałam rozdział jakieś dwa lata temu XDDDD
***
Powietrze wirowało od niebieskich płomieni. Zdawało się, że zmienia swoją gęstość, a demony płyną przez ocean o leśnym dnie. Niczym oszalały rekin, Kurikara pruła przestrzeń. Kilka precyzyjniejszych ciosów trafiło pierzastą istotę, jednak nie wyrządziły szkód. Azazel wyszczerzył zęby w potwornym uśmiechu. To było jak gra w kotka i myszkę. Rin buchał gniewem. Każdy kolejny nieskuteczny atak wzmagał w nim frustrację. Przeciwnik zamachnął skrzydłami. Pióra niczym ze spiżu rozcinały bladą skórę chłopaka. Każda próba odparowania ciosu kończyła się porażką. Posoka spływała do oczu, rozmazując migotliwy obraz. Wszędzie czerwień i granat. Tylko on i demon, który musi zginąć.
- Myślałem, że stać cię na więcej. Jednak ojciec się pomylił... - zakpił, nonszalancko ukrywając rosnący uśmiech.
Nozdrza Rina poruszyły się niczym u byka ruszającego do szarży. Krzyk rozdarł jego gardło, gdy ruszył do ataku. Wściekłość biła z każdej komórki jego ludzkiego ciała. Demoniczna krew rozrywała żyły, buchała ogniem. Karmił je gniew i żądza zemsty. Tak wiele krzywdy wyrządził jego bliskim. A jednak on sam nie czuł już nic. Jego jaźń odpłynęła w dal, została tylko pustka, nieokiełznany instynkt, który kazał ciąć, łupać i krzyczeć. Kazał zniszczyć Azazela.
- Hej, z wami w porządku? - spytał Yukio, uważnie spoglądają na swoich uczniów.
Trwali w bezruchu, jakby podziwiali pokaz fajerwerków. Błękitne rozbłyski cięły nocne niebo. Przerażenie o przyjaciela, tego podłego oszusta, demona, odbierało im pełnie władzy nad ciałem. Potęga bijąca z rozgrywającej się walki, obezwładniała śmiertelnych.
- Profesorze, co się stało z Rinem? - zapytał przejęty Konekomaru. On jako pierwszy zdołał wykrztusić jakiekolwiek słowa. Ze strachu, nogi odmawiały mu posłuszeństwa.
- Później. Nie mamy teraz czasu. Musimy jak najszybciej stąd uciekać - ponaglił ich Yukio, który jako odpowiedzialny nauczyciel najpierw dba o zdrowie uczniów. W głębi duszy jednak chciał sam uciec, zostawić to za sobą. W takich chwilach po prostu nienawidził swojego brata. - Dlatego, ruchy! Ruchy!
- Ej! - krzyknęła nagle Neko, sprawiając, że zamarli. Jej krzyk posiadał w sobie tą krztynę chłodu, który ugasił płomień. - Zaczekajcie! Myślicie, że sama połapię te dusze?
Zeskoczyła z górki i wylądowała przy Yukio. Złapała go za kołnierz i potrząsnęła kilkakrotnie. Wszyscy popatrzyli na nią jak na wariatkę. Koci ogon powiewał z gniewu. Widziała, że musi coś zrobić, lecz wstrząsała nią bezradność. Myśl, że musi zrobić coś, co zagraża jej życiu, przerażała ją. Nie chciała być egoistką, ale czy to musiało się tak skończyć? Ręka jej zadrżała.
CZYTASZ
Eins. Zwei. Drei! || Ao no Exorcist ✒
FanficNeko Yoru, siedemnastoletnia córka kapłanki z kociej świątyni, znajduje pewnego dnia białego psa z różową kokardką w białe grochy. Lecz rok szkolny trwa w najlepsze, a ją gonią prace w świątyni przed zbliżającym się Obonem, świętem zmarłych. Jedna n...